06.03, piątek
Ostatnio przestałem spędzać poranki z mamą, ale to nie oznaczało, że spałem. Jak zwykle byłem gotowy do wyjścia o śmiesznie wczesnej porze i z jakiegoś powodu uznałem, że to dobry pomysł spędzić pozostały czas na dworze, chociaż było strasznie zimno. Poczułem to, gdy tylko otworzyłem drzwi. No tak. Ciemno. Namierzyłem dłonią włącznik światła i gdy tylko go nacisnąłem, zobaczyłem na dworze moich rodziców. Stali blisko siebie, ich usta musiały jeszcze chwilę wcześniej się dotykać. Tata obejmował mamę. Oboje patrzyli na mnie, jakbym właśnie przerwał im grę wstępną. Zamrugałem tylko głupio, czekając, aż ktoś inny się odezwie. Nie widziałem moich rodziców całujących się, odkąd mama zachorowała, więc już masę czasu. Wcześniej to był codzienny widok. Czasem pozwalali sobie na zbyt dużo przy mnie i Patrycji. Ale to już minęło, a teraz robili nie wiadomo co na tarasie po ciemku, a ja sobie jakby nigdy nic wbiłem i stałem, głupio się gapiąc.
— Nie śpisz? — zapytał tata, marszcząc brwi.
Zupełnie nie pomyślałem o tym, że on nie wiedział o moich problemach ze snem. Zabrzmiał poważnie. Wiercił we mnie dziurę wzrokiem. Mama tylko odsunęła się i poszła do popielniczki.
— Nie — odparłem.
— Dlaczego? Jest późno, to nie pora, o której powinieneś się szwędać po dworze. Potem sąsiadki o tobie gadają, a ja nie mam zamiaru znowu wysłuchiwać, co ten mój syn wyprawia.
Poczułem, jak pomimo panującego na dworze zimna, robi mi się wyjątkowo ciepło. Z odruchu wbiłem paznokcie we wnętrze dłoni. Nie mocno, tylko żeby poczuć lekki ból. I drapałem też nie mocno, tylko żeby się uspokoić.
— Przepraszam — powiedziałem cicho.
— Pytałem o coś.
— Nie mogłem spać...
— To nie możesz siedzieć w pokoju i się pouczyć? Twoje oceny nie są najlepsze, nie sądzisz?
Marzę o tym, żeby po czterech godzinach snu móc się uczyć.
— Mogę.
Miałem już się odwrócić i wracać do pokoju, ale ojciec postanowił zaprzeczać sam sobie.
— Czekaj.
— Czekam.
Oparłem się o drzwi posłałem mamie spojrzenie proszące o pomoc, ale ona nawet nie zauważyła, bo odpalała właśnie papierosa.
— Możesz sobie darować te głupie odzywki? Próbuję z tobą rozmawiać. — Jego ton głosu stawał się coraz bardziej nieprzyjemny.
— Dobrze.
— I możesz się nie odzywać do mnie takim tonem?
— Jakim tonem?
— Takim pretensjonalnym. Myślisz, że nie widzę, że nie chcesz ze mną rozmawiać?
On naprawdę szukał problemu we wszystkim, co robiłem? To było irytujące. A potem był wielce zdziwiony, że nie chciałem z nim rozmawiać. Czemu niby miałbym chcieć, jeśli mój ton głosu był dla niego wystarczającym powodem, żeby zaczynać kłótnię?
— No ale co masz za problem?
— Taki problem, że prawie nigdy nie ma cię w domu, a jak jesteś, to nawet porozmawiać normalnie z tobą nie można.
— I co cię dziwi? To moja wina, bo nie podoba ci się mój ton głosu? Przepraszam, może następnym razem w ogóle się nie będę odzywał!
CZYTASZ
Chłopak z autobusu
Teen FictionDaniel ciągle próbuje ukryć swoją wyjątkowość, jednocześnie burząc własną samoakceptację z każdym dniem. Tymczasem chłopak, który codziennie siada obok niego w autobusie, po prostu włącza głośno muzykę w słuchawkach i nie zawraca sobie głowy rzeczy...