Rozdział 20: Tygrysy

98 6 6
                                    

            Tygrysica stanęła na krawędzi szczeliny ukrytej w między drzewami. Przestrzeń miedzy skalnymi ścianami była wąska i głęboka, w powietrzu unosiły kropelki wody, które wiatr musiał przynieść z pobliskiego wodospadu. Pomiędzy lianami i krzewami dało się dostrzec rwącą rzekę, a także równe połacie naniesionego piasku.

– Jesteś pewien, że tu przyjdą? – zapytała kotka. – Nie wygląda to na miejsce, gdzie można zejść z uczniami, a tym bardziej z tą dziwną maszyną.

– Chyba że zamierzają ją zrzucić – zauważył Małpa, ale żart nie wywołał na żadnej twarzy choćby półuśmiechu.

– Łagodniejsze zejście jest kawałek drogi stąd, mamy chwilę zanim tam dotrą. My oczywiście możemy skorzystać ze skrótu.

Uśmiechnął się, mimo że nawet nie starał się ukryć zmęczenia. Ostatnie pół godziny gnali na złamanie karku, by wyprzedzić Gian Jin Weia i jego prywatną armię magów żywiołów. Mistrzowie kung-fu nie mieli problemu z pokonaniem takiego dystansu, ale Shandian i Yun Yun musieli korzystać z błyskawic na ogonach, by dotrzymać im kroku. Shongshu został zaś w tyle, Tygryska wątpiła, że uda mu się dotrzeć na miejsce o czasie.

– Nie chcę być pesymistą – powiedział Żuraw. – Ale co jeśli ten sokół i magowie jednak idą w inne miejsce?

Tygryska skrzyżowała ramiona na piersi i posłała wyczekujące spojrzenie Shandianowi.

– Nie znam innego miejsca, do którego staruch i Gao mogliby się udać – odpowiedział myszoskoczek. – W razie czego mistrz Żuraw mógłby ich obserwować przez jakiś czas. Jeśli okaże się, że będą szli w inną, będziemy mieli szansę ich dogonić. Zgadzacie się?

– A co jeśli mnie zauważą? – zapytał Żuraw.

– Nic ci nie grozi, jeśli nie podlecisz za blisko. Magia żywiołów ma swoje ograniczenia, póki będziesz się trzymać na odległość rzutu kamieniem, nie musisz martwić się o magię. Żaden z uczniów nie umie latać, a Gao bez sztyletów w piórach nie jest zbyt waleczny.

– Zdążyłam się o tym przekonać – powiedziała Yun Yun. – Choć jak się okazało, niepotrzebnie.

Shandian westchnął cicho. Yun Yun nadal była na niego zła, ale okazywała to jedynie takimi docinkami. Powoli irytowało to Tygrysicę, która wolałaby, żeby para wyjaśniła sobie parę spraw. Niestety, nie mieli na to czasu.

– Schodzimy – powiedziała Tygryska. – Żuraw, poczekaj tu chwilę. Jeśli Gao i borsuk zaczną wchodzić do szczeliny, przyleć do nas. Wolałabym nie walczyć z nimi, jeśli nie musimy.

Ptak skinął głową i wzbił się w powietrze. Pozostała czwórka rzuciła się do skarpy. Shandian i Yun Yun wykorzystywali błyskawice, małpa zwinnie przemykał się po lianach, tygryska zaś wbiła pazury w skałę i zsunęła się, wzniecając iskry. Dotarła na dno wąwozu pierwsza. Gdy uderzyła o piach, huk poniósł się echem, a ze skalnych ścian posypały się kamyki.

– Czasem się ciebie boję, wiesz? – rzekł Małpa, gdy do niej dołączył.

– Czasem?

Nie odpowiedział, ponieważ oboje zobaczyli świątynię. W miejscu, gdzie szczelina była szersza, wyryto w skalnej ścianie fasadę, która przysuwała na myśl Jadeitowy Pałac. Wzory, kolumny czy charakterystyczne zagięte daszki nadgryzł ząb czasu, spływająca woda wytarła niektóre zdobienia, w wielu miejscach rósł mech. Tygryska miała trudność z rozpoznaniem co właściwie przedstawiała płaskorzeźba na szczycie fasady, tak bardzo była wygładzona i pozbawiona szczegółów. Dostrzegła smocze rysy, a także resztki czarnej farby w zgięciach. To musiał być Houlong z Góry Demonów.

Kung fu panda - Armia dziesięciu tysięcy demonówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz