SKYE POV:
Skończyłam właśnie upychać kolejną walizkę moimi ubraniami, po czym usiadłam na niej, żeby łatwiej mi było ją zapiąć. Gdy w końcu mi się to udało, wstałam z niej, otrzepując dłonie z niewidzialnego kurzu i postawiłam ją pionowo. Westchnęłam głośno i upadłam na łóżko, które stało za mną. Wreszcie udało mi się przekonać rodziców do zmiany pokoju. W zasadzie niespecjalnie musiałam się natrudzić, gdyż pochłonięci "złym stanem babci" nie przywiązywali zbytniej wagi do tego co mówię. Z siostrą też poszło łatwo. Właściwie to już od dawna planowała mnie o to zapytać, ale bała się mojej reakcji. W sumie nawet się jej zbytnio nie dziwiłam. Bardzo długo traktowałam ten pokój jak jakąś świątynię zapominając, że to jednak dalej jest tylko pokój. Gdyby nie Olivia to pewnie dalej bym tego nie widziała. Miała rację. Wspomnienia nie znikają ot tak, zwłaszcza jeśli cały czas przywołuje się je w pamięci. Pozostaje tylko kwestia Jacka, którego jak zwykle nie ma w domu. Po wczorajszym telefonie od przyjaciółki postanowiłam zaczekać na chłopaka i wypytać go o to gdzie był. Oczywiście domyśliłam się, że wyszedł przez okno, bo to była jedyna droga, którą nie wzbudziłby żadnych ciekawskich poczynań, tak więc siedziałam w moim pokoju aż do jego przyjścia. Tak jak przewidziałam, około północy usłyszałam szmer od strony okien, których postanowiłam nie ruszać, żeby się nie zdradzić. W pomieszczeniu panowała ciemność, gdyż uznałam, że siedzenie przy włączonym świetle nie będzie ani trochę odpowiednie. W pierwszej chwili, co było dość oczywiste, Owen nie zauważył niczego podejrzanego. Dopiero gdy zapaliła lampkę stojącą na biurku zaczęła się wojna. Dostałam srogi opiernicz za siedzenie tutaj i czajenie się na niego. Gdy go zapytałam o powód, dlaczego w pewnym sensie włamuje się do tego domu, prawie krzyczał, że to nie mój interes i mam się od niego odpierdolić. To był cud, że nikogo nie obudziliśmy. Nie poznawałam tego chłopaka. Nawet w szkole nie zachowywała się tak agresywnie jak wtedy. Nie mówiąc już o tym, jak zmienił swoje zachowanie od momentu, w którym zamieszkaliśmy razem. Coś tu ewidentnie nie grało i żałowałam, że wcześniej nie zwróciłam na to uwagi. Teraz zostało mi jedynie obmyślić plan, jak wydobyć z niego te informacje. Zwłaszcza, że nawet Peter nie wiedział co się z nim dzieje, co dodatkowo pogłębiało moje złe przeczucia, o których starałam się raczej nie myśleć. Niestety, przynosiło to odwrotny rezultat.
Jęknęłam głośno, podnosząc się z materaca i chwyciłam za rączkę od walizki. Ostatni raz przeleciałam wzrokiem po ubraniach, walających się po podłodze, by sprawdzić, czy na pewno niczego nie zostawiłam. Niby musiałam jeszcze się wrócić po kilka drobiazgów, ale wolałabym żeby to były tylko mój laptop i książki, a nie kolejne ciuchy, których zdecydowanie było za dużo. Otworzyłam drzwi i wyjechałam z pomieszczenia, kierując się na sam koniec korytarza. Całe szczęście, że nikogo nie ma w domu. Przynajmniej nikt nade mną nie stoi i nie truje mi dupy, że mogłam po prostu wziąć ubrania w ręce i tak je przenieść. Moim zdaniem, walizka jest bardziej praktyczna.
Wjechałam z moim bagażem do mojego nowego pokoju. Nie trudząc się z zamknięciem drzwi, przeszłam na środek pokoju i wysypałam całą zawartość na łóżko. Doszłam do wniosku, że potem będę się bawiła w układanie i porządkowanie, dlatego odstawiłam torbę na miejsce i, ciągnąc ją za sobą wyszłam z pomieszczenia. Weszłam do mojego starego pokoju i w tym samym momencie poczułam mocny zapach męskich perfum. W pierwszej chwili tak mi się zakręciło w głowie, że byłam pewna, że zaraz zemdleję. Naprawdę tak dawno tu nie byłam, że zdążyłam zapomnieć, jakich perfum używa blondyn? Nie, przecież byłam tu zaledwie wczoraj, gdy zadzwonił telefon do niego. Niemożliwe, żebym nie zauważyła tak silnego, wręcz, odoru, jaki teraz tutaj panował. Coś tu ewidentnie śmierdziało i nie były to te perfumy, od których zaczynałam dostawać już mdłości. Nie zastanawiając się, podeszłam szybkim krokiem do okna i otworzyłam je na oścież. Świerze powietrze natychmiast wdarło się do środka sprawiając, że poczułam się nieco lepiej. Odwróciłam się w stronę szafy i podeszłam bliżej. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się cała kolekcja męskich ubrań, chociaż nie było tu wszystkiego, gdyż przy łóżku dalej leżała torba z ubraniami, którą zauważyłam dopiero wczoraj. Nie ociągając się, zaczęłam wyjmować z półek moje ubrania, których nie brałam wcześniej, gdy przenosiłam się do siostry. Uznałam, że to byłoby bez sensu, bo przecież tak czy siak dalej znajdowałam się u siebie w domu, więc zawsze mogłam po prostu tu przyjść i wziąć, co mi potrzebne.
Piętnaście minut później, ponownie wracałam do pokoju, gdzie zrobiłam z ubraniami dokładnie to samo, co wcześniej. Westchnęłam na myśl, ile czeka mnie godzin siedzenia tu i układania tego wszystkiego. Szybko się jednak ogarnęłam i wróciłam do pokoju siostry po kilka moich rzeczy, jak laptop czy książki i przeszłam do starego pokoju. Do plecaka, który zabierałam do szkoły, oraz kilku toreb spakowałam wszystkie moje drobiazgi i wróciłam do sypialni. Postawiłam wszystko na ziemi, nie trudząc się, żeby wypakować zawartość i rzuciłam się na łóżko, a dokładniej na porozwalane na mi ubrania. Zamknęłam oczy, wsłuchując się w idealną ciszę, jaka panowała w domu. Mimowolnie wróciłam myślami do ostatnich wydarzeń, a właściwie do zachowania Jacka. Nic mi nie pasowało. Na początku myślałam, że może wychodził gdzieś ze znajomymi na przykład na imprezy czy coś, jednak z dnia na dzień coraz częściej znikał. Wychodził rano, wracał w nocy. W dodatku wyglądał na jakiegoś nieobecnego, ciągle się zamyślał i niekiedy pojawiały się u niego napady agresji, chociaż po głębszych obserwacjach zauważyłam, że było to spowodowane stresem. Denerwował się czymś, o czym nie chciał nikomu powiedzieć, a gdy ktoś tylko poruszał ten temat, stawał się arogancki i opryskliwy. Mimo że byłam bardzo ciekawską osobą to uznawałam, że nie ma prawa mieszać się w czyjeś życie i interesować sprawami, które mnie nie dotyczą. Do tego dochodziła myśl, że przecież jego najlepszy przyjaciel musiał o wszystkim wiedzieć i wychodziłam z założenia, że to tylko chwilowe gorsze dni. Podejście do tego zmienił telefon od Olivii. Gdy Peter powiedział, że od dłuższego czasu nie ma kontaktu z chłopakiem, zaczęłam mieć wątpliwości co do złego samopoczucia. Zrobiłam się bardziej podejrzliwa i postanowiłam, że będę się mu bardziej przyglądać, bo jeśli się w coś wpakował to bądź co bądź, ale teraz mieszkał pod moim dachem i nie tylko on mógł mieć poważne kłopoty, ale również moja rodzina, a do tego nie mogłam dopuścić.
Przetarłam twarz dłońmi i podniosłam się do siadu. Przeleciałam wzrokiem po syfie, jaki udało mi się zrobić i westchnęłam. Musiałam tu ogarnąć i to zanim przyjdą rodzice, bo nie miałam ochoty słuchać, że nie umiem trzymać porządku i zaraz zmienią zdanie odnośnie tej mojej "przeprowadzki". Ociężale podniosłam się z materaca i odwróciłam przodem do niego. Zapowiada się ciekawie.
***
Włożyłam ostatnią koszulkę do szafy i z westchnieniem usiadłam na posłaniu, które było już wolne od sterty moich ubrań. Totalnie straciłam poczucie czasu, więc byłam bardzo zdziwiona, gdy za oknem zobaczyłam, że jest już noc. Sięgnęłam po telefon leżący na szafce nocnej i sprawdziłam godzinę. Byłam zaskoczona widząc, że dochodzi wpół do ósmej, a do tej pory nikt nawet nie sprawdził czy żyję. W jednej chwili poczułam burczenie w żołądku, który już od jakiegoś czasu upominał się o jedzenie, ale byłam tak pochłonięta sprzątaniem, że zupełnie o tym zapomniałam. Nie zastanawiając się długo, skierowałam się do wyjścia. Zamknęłam drzwi i ruszyłam korytarzem w stronę schodów. Zmarszczyłam brwi, gdy do moich uszu nie doszedł żaden dźwięk rozmawiających rodziców z salonu albo głośnej muzyki puszczanej przez Ninę. Wszędzie panowała głucha cisza i nie powiem, ale z każdą chwilą, w mojej głowie, pojawiały się nowe, czarne scenariusze. Powolnym krokiem zeszłam na dół i przeszłam do kuchni, gdzie skierowałam się w stronę lodówki, by poszukać czegoś do jedzenia. Zanim zdążyłam chwycić za rączkę od drzwiczek, po całym domu rozległ głośny huk. Gwałtownie odwróciłam się w stronę wyjścia i zastygłam w bezruchu, aby móc lepiej się przysłuchać otoczeniu. Nie mam pojęcia ile tak stałam; moje serce z każdą chwilą biło coraz szybciej, a brzuch skręcał się w każdą możliwą stronę i prawdę mówiąc, w tamtej chwili nie wyobrażałam sobie by jeść cokolwiek. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych, a chwilę później zamykanych drzwi oraz kroki, które zaczęły kierować się w stronę schodów.