I

1.9K 97 9
                                    

Czy impreza w pewnym obskurnym, gejowskim barze, serwującym jedne z gorszych, aczkolwiek cholernie tanich drinków, to dobry pomysł na spędzenie swej niezapomnianej osiemnastki?

Zdecydowanie nie.

Wiadomo, że zarowno najprzyzwoitszym, jakże i najbezpieczniejszym miejscem do tego typu przyjęć jest, nic wyjątkowego, przytulny dom. Odpowiednio udekorowany na ten uroczysty dzień połyskującymi łańcuchami oraz rozrzuconymi po kątach konfetti, w które wyzwanie nie wdepnąć. Na stole zaś znajduje się gigantyczny tort, nieszczęśnie uwydatniający oskubane boki swym rozmiarem. Nie tkwi on jednak samotnie, gdyż towarzystwa dotrzymują mu rozmaite potrawy, które przyprawiają swym składem niejednego o mdłości. Najważniejszą jednak cechę pomieszczenia stanowią, przemieszczające sie wte i wewte postacie, zabierające przestrzeń, podobnie jak entuzjazm solenizanta. Nie jest to bowiem spokojne grono bliskich przyjaciół, z którymi planował spędzić ten szczególny dzień, a tłumy obcych twarzy, tłumaczących swą obecność otwartą imprezą. Oczywiście, nie będąca jego pomysłem, o czym stanowczo informowała zrezygnowana mimika.

Na sofie, w nieokazałym towarzystwie, leżał Jisung ze skwaszoną mina. Właśnie taką, jaką się robi zaciskając językiem plasterek niemiłosiernie szczypiącej cytryny. Wyraz twarzy chłopca wyróżniał się wśród uśmiechów rozbawionych imprezowiczów i przyciągał wzrok mijających gości równie intensywnie, jak odstraszał. Na czubku głowy szatyna widniała papierowa korona, została mu wciśnięta gdzieś w okolicach rozpoczęcia. Jej dalszy pobyt na miejscu mógł świadczyć o tym, że Jisung spędził dużo czasu nic nie robiąc, w takiej oto pozie i było to trafne założenie. Okrywał go również puszysty kocyk przedstawiający dziecięca bajkę z trzema rozśpiewanymi wiewiórkami, którego prawde mówiąc, nigdy by nie dotknął, gdyby zainteresował się wzorem. Teraz jednak nieprzejęty niczym dookoła, a już na pewno nie swym wyglądem, wycelował smętne spojrzenie w bruneta zajętego zlizywaniem ze szklanki resztki alkoholu.

— Tak sie bawić zamierzamy? — Jisung obejrzał się na okrąg grajacych w karty przyjaciół, który jednak nie poświęcił mu oczekiwanej uwagi.

— Wybacz Han, to nie tak, że robimy ci na złość — blondyn z elegancko zaczesaną grzywką na bok podniósł przepraszający wzrok, aby zaraz opuścić go na talię kart. — Nie my zwołaliśmy imprezę, w której nie potrafimy się odnaleźć.

Han przewrócił oczami. Faktem było, iż jego nadopiekuńczy rodzice potrafili czasem nieumyślnie sknocić sprawę przez swoje zbytnie zaangażowanie. Chłopak aż nie chciał momentami ich uświadamiać i wolał kisić w sobie żal, aby uniknąć z ich strony przykrości, bo w końcu kierowali sie troską. Tym razem jednak mogli spytac syna, zamiast urządzać "przyjęcie niespodziankę" dobra dla kilkuletniego dziecka, tylko w licealnym wydaniu. Skutkiem tego nieporozumienia było złe samopoczucie wiewióra, o którym rodzice, spędzając właśnie wyśmienity czas na rejsie, nie mieli pojęcia.

Jisung, zniechęcony do jakichkolwiek czynności, dzierżył mine obrażonego dzieciaka, którego miał stracić z dniem dzisiejszym.

Planem A było odwołanie przyjęcia i wygonienie każdej nieproszonej duszy, bo któż by mu zabronił we własnym domu? Aczkolwiek myśl, że później musiałby sie mierzyć z nieprzyjemnymi plotkami, czy zostawać obsypywany każdego dnia synonimami słowa gbur, szybko go przekreśliła.

Do tego doszła jeszcze kwestia nadmiaru jedzenia, którego los przepowiadał śmietnik, już w obecnej chwili.

Dudniąca muzyka, nieustający gwar i duszny klimat wiszący w powietrzu, przyprawiał Jisunga o zwroty głowy. Chłopiec, wykazując swe starania, ograniczał alkohol do minimum, a jednak nie potrafił opanować paskudnych mdłości na widok każdej nowej, obojętnej mu twarzy. Zbierając siły, podniósł ociężałe ciało z kanapy i po omacku, przeniósł się z ciasnego pokoiku wprost do salonu, tryskajacego największą energia. Tam, nie trudząc się zbyt, natrafił na wywijającego dzikie ruchy bruneta, który uścielił sobie dookoła widownie uroczego rozmiaru. Jego uroda, zwinność oraz wyczuwalna niemal nosem pasja do tańca, zapierała dech, tak więc bezdyskusyjnie mieli nad czym wzdychać. Han jednak nie mógł znieść tej przytłaczającej atmosfery, głównie przez oklaski, piski, czy inne dziwne jazgoty osobników obu płci, które bębniły mu w głowie i wprowadzały w niesmak. Przebrnął w końcu przez murek zbudowany z ciał tymczasowych fanów oraz bez zastanowienia wbił na środek. Gdy już dosięgnął ociekającego potem przyjaciela, zakleszczył dłoń na jego ramieniu, a następnie nic sobie nie robiąc z ilości wzburzonych osób, którym wlasnie psuł rozrywkę, wyprowadził ze zbiorowiska. Hyunjin  jeszcze zanim opuścił grono, uprzejmie je przeprosił, po czym obiecał, że zaraz będzie z powrotem, czego tak naprawdę, po kręcącym głową Hanie, nie mógł być pewien. Pożegnał go oczywiście schlebiajacy mu chórek pisków.

Niższy szatyn bez słowa zaprowadził Hyunjina pod drzwi balkonowe - jedyne miejsce, którego cisza pozwalała przeprowadzić rozmowę. Następnie wycelował w niego spojrzenie pełne nadziei, iż zrozumie, o co mu chodzi i sam wyjdzie z propozycją, jednak to się nie stało.

— Mam dość tego gwaru, przejdźmy się gdzieś — w końcu zabrał głos, nie owijając dłużej swej zachcianki.

Hyunjin przetrzepał spodnie, starając w swym głosie ująć zaskoczenie. — Już znudzony?

— A nie widać tego po mnie? — Han burknął pretensyjnie, po czym dodal — Mieliśmy umowę, ty i ja... Pamiętasz?

Brunet westchnął na wspomnienie. Faktycznie zgadali się, że spędza ten dzień, a przynajmniej jego część, we dwójkę. W miejscu dość nietypowym, bo podulicznym barze, w którym Hyunjin zwykł zaliczać dziewczyny i często opowiadał mu, jak świetnie się bawił. Na jego pech, młodszy o dwa lata Han nie miał tam wstępu i jedyne co mógł, to słuchać ze skwaszoną mina emocjonujących przeżyć drugiego. Pełen współczucia przyjaciel obiecał mu, że w dniu osiągnięcia pełnoletności, zabierze go ze sobą i wspólnie nadrobią zaległości mlodszego. No ale jak zwykle, cos musiało się spierdolić.

— Wiesz, tutaj też możesz spróbować wyrwać kogoś — zaczął, dając mu wyraźnie do zrozumienia, że wolałby pozostać w środku.

— Pewnie, jak najbardziej możesz. Póki to nie jest twój dom — mruknął Han, wyczuwając że nic z tego.

Intencja była prosta i przejrzysta, oraz jak na sytuacje chłopaka, dość zrozumiała. Nie chodziło mu bowiem o zdobycie miłej mu partnerki na następne dni, ani zaliczeniu kilka całusów w te pyzate policzki. Jedyne co się liczyło, to stracienie głupiej etykietki prawiczka, którą był męczony od dni entych. No, i oczywiście zaczerpnięciu kilku łyków z kielicha przyjemności. Internet pomogł mu się przygotować nieco lepiej niż wskazówki kumpli, a więc jedynym pozostałym brakiem była druga osoba, której tak desperacko pragnął, aby nie ostać w tyle. Obecnie konkurował o ostatnie miejsce z odrobine młodszym Jeonginem, chłopcem nazbyt uroczym i niewinnym, co tłumaczyło jego pozycje. Jednak Han Jisung, nazywanym z zewnątrz królem paczki? Z nim zupełnie inna bajka.

Hyunjin machnął ręką lekceważąco, po czym dopowiedział bez namysłu, że wyśle mu adres miejsca, aby wybrał się z kim innym, jeśli taki z niego napaleniec, na co Jisung mało mu nie wygarnął. Podziękował jednak pod nosem i skierowany w strone drzwi, oddalił się od bruneta. Po krótkiej wizycie w łazience, do której dość dość ciężko się było dopchnąć i starciem z kosmetykami, opuścił budynek. Miał dość zgiełku panującego w środku, a uspokajała go myśl zostawienia domu pod opieką przyjaciół.

Jisung wierzył, że jeszcze jakoś może uratować ten beznadziejny wieczór i spróbował podjąć się tego. Wsiadł w zamówioną wcześniej taksówke, która objęła konkretny kierunek.

mature | minsung Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz