Rozdział 21

95 7 10
                                    

Panowała między nami długa cisza. Tomek pisał, dzwonił, raz nawet przyszedł mnie odwiedzić, ale nie chciałam się z nim widzieć. Nie byłam na to gotowa. Od dawna przytłaczały mnie emocje, a życie pędziło jak dziki roller coaster. Musiałam pobyć sama, żeby się wyciszyć i uporządkować myśli.

Eryk się nie odzywał. Dalej czekał na mój wybór. Daliśmy sobie czas i nie naciskał na mnie, żebym się z nim spieszyła. Przerwa była dobra dla nas obojga.

Dotąd życie na wsi wydawało mi się idealne. Jeszcze rok temu nie wyobrażałm sobie, że miałabym mieszkać gdzieś indziej. Co prawda wstrzymywałam się przed związkiem z Tomkiem, bojąc się że dystans może go utrudnić, ale gdyby tylko zaczął nalegać, byłam gotowa zaryzykować. Moje życie mogłoby ułożyć się pięknie. Skończyłabym studia, znalazła niedaleko pracę, potem wzięłabym z nim ślub i zamieszkalibyśmy w sąsiedniej wsi. On prowadziłby swój warsztat, mielibyśmy spokojne życie. Nie potrzebowałam niczego więcej.

Pobyt w mieście mnie zmienił. Wystarczył rok, żebym zaczęła kwestionować swoje priorytety i plany na przyszłość. Dalej tak samo kochałam swój dom, otaczające go pola, wszechobecną naturę i harmonię, ale zaczynałam wątpić, czy to mi wystarczy. Eryk pokazał mi całkiem inne życie. Co prawda moja naiwność i głupota spowodowały, że parę razy wplątałam się w poważne tarapaty, ale on udowadniał mi każdego dnia, że czeka mnie jeszcze wiele cudownych rzeczy. Nauczył mnie jak być spontaniczną, cieszyć się życiem, młodością. Odrobina szaleństwa i dobre samopoczucie we wzajemnym towarzystwie było tylko ułamkiem tego, co nas łączyło.

Minęły prawie dwa tygodnie zanim odważyłam się wyjść na spacer i odwiedzić dom, stojący na końcu drogi. Jak zwykle brama garażu była otwarta, a z prowizorycznego warsztatu samochodowego dobiegły odgłosy radia. Przekroczyłam furtkę i pogłaskałam wielkiego psa, który przybiegł mnie przywitać.

- Cześć, przeszkadzam? - spytałam, zaglądając do pomieszczenia i ściągając na siebie uwagę Tomka.

- No coś ty Emila, siadaj. - Uśmiechnął się, ale w jego głosie było słychać niepewność.

- Przepraszam, że cię zlewałam. - Wyrzuciłam z siebie bez zbędnych ceregieli.

Wzruszył lekko ramionami i potarł nerwowo policzek, zostawiając na nim czarną smugę. Nie wyglądał na rozzłoszczonego tylko zawiedzionego i zranionego. Zasługiwał na wyjaśnienia.

- Trochę się ostatnio pogubiłam. Musiałam rozszyfrować swoje uczucia. Jesteś naprawdę super, uwielbiam Cię. Nie wyobrażam sobie lepszego przyjaciela, ale nie chcę, żebyś był kimś więcej. Trochę mi to zajęło, ale zrozumiałam że tak będzie dla nas lepiej. Nie chciałam się tobą bawić, ani pogrywać. Mam nadzieję, że tak tego nie odbierałeś. Po prostu dobrze się czułam w twoim towarzystwie, bo cię bardzo lubię. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.

- To znaczy, że już nie mam u ciebie szans?

W odpowiedzi pokręciłam głową, na co westchnął.

- No trudno, wiedziałem że trzeba było cię brać jak na mnie leciałaś. - Zażartował lżejszym tonem. - Cieszę się, że jesteś ze mną szczera.

Poczułam jak kamień, ciążący mi dotąd na sercu, znika. Mimo że długo zbierałam siły na tą rozmowę, okazało się, że poszło gładko.

- Widziałem jak na niego patrzyłaś. - Dodał po chwili. - Będzie wam razem dobrze.

Jego szczery uśmiech mnie rozczulił i pomyślałam, że może nie być daleki od prawdy.

Moja rozmowa przez telefon z Erykiem nie trwała długo. Zdążyłam tylko się przywitać i powiedzieć, że musimy pogadać, a on już mi przerwał i poprosił o trochę czasu, po czym się rozłączył. Szczerze mówiąc, nie tego się spodziewałam. Miałam nadzieję, że będzie za mną tęsknił i ucieszy się, że mnie słyszy. Trochę mnie to zabolało, ale nie chciałam z góry go osądzać. Kazałam mu czekać tak długo, że tym razem to on miał prawo odwdzięczyć się tym samym.

Przez parę godzin próbowałam skupić na czymś uwagę, ale byłam zbyt rozproszona. Martwiłam się, że stało się coś złego. Z zamyślenia wyrwał mnie głos mamy.

- Emilka ktoś do Ciebie!

Zbiegłam po schodach i prawie wpadłam na Eryka, stojącego w korytarzu. Moje serce przyspieszyło i miałam ochotę rzucić się mu na szyję.

- Hej... pomyślałem, że może lepiej pogadać osobiście. - Wyjaśnił z uśmiechem.

Wyszliśmy przed dom, żeby uniknąć ciekawskich uszu mojej rodziny i ruszyliśmy ścieżką z dala od gospodarstwa. Przez chwilę szliśmy w milczeniu, chłonąc promienie letniego słońca.

- Przepraszam, że byłem dla ciebie taki okropny i na ciebie krzyczałem. Chyba za dużo sobie wyobrażałem, to nie twoja wina. - Zaczął, zerkając co chwilę na moją twarz.

- W porządku, to nic takiego. Dobrze, że powiedziałeś co czujesz. - Uśmiechnęłam się lekko, upewniając go, że już się nie gniewam.

- Myślałaś o tym co powiedziałem? Wiesz... O tym, że powinnaś wybrać jednego z nas. To nie było do końca sprawiedliwe. Nie chce cię do niczego zmuszać. Jeżeli tak jest ci dobrze, to niech nic się nie zmienia. Postaram się być następnym razem milszy dla twojego przyjaciela. - Patrzył na mnie chwilę, szukając potwierdzenia, ale nadal milczałam. - Trochę bałem się, że wybrałaś jego, dlatego przyjechałem. Bez względu na twoją decyzję chciałem cię zobaczyć. Brakowało mi cię.

- Przez cały ten czas myślałam o tym, co powiedziałeś. Podjęłam już decyzję. To nie było łatwe. Bałam się zranić któregoś z was. Poza tym, to było jak walka serca z rozumem...

Słuchał mnie uważnie ze zmarszczonym czołem. Widać było, że jest przejęty i czeka na to, co powiem.

- ...ale kocha się sercem, a nie rozumiem, więc ono wygrało. - Uśmiechnęłam się do niego i ujęłam jego rękę, splatając nasze palce.

Szliśmy jeszcze przez chwilę, a na jego twarzy malowały się wszystkie emocje od szoku, aż po szczęście. Gdy w końcu dotarły do niego moje słowa, przyciągnął mnie do siebie mocno, śmiejąc się.

- Milka jesteś straszna, jak mogłaś mnie tyle trzymać w niepewności?!

Próbowałam się bronić, ale był silniejszy i nie potrafiłam osłonić się przed łaskotkami. Oboje padliśmy na trawę i tarzaliśmy się piszcząc jak dzieci.

- Właśnie za to cię kocham, wiesz? - Wyszeptałam, patrząc mu w oczy, kiedy się uspokoiliśmy.

- Co tam gderasz? - spytał z uśmieszkiem, udając że nie dosłyszał.

W odpowiedzi pochyliłam się nad nim i złożyłam na jego ustach pocałunek.

Gdy wróciliśmy, nie dało się już dłużej powstrzymywać pytań, jakie miała moja rodzina. Mama cały czas śledziła go wzrokiem, co lekko mnie stresowało, ale w końcu puściła mi oczko i zaczęła chichotać z aprobatą. Krzysiek szybko odnalazł z nim wspólny język i nawet tata powoli się do niego przekonywał. Gdy siedziałam na podwórku i obserwowałam, jak moja siostra przedstawia Erykowi konie, czułam że to była najlepsza decyzja, jaką mogłam podjąć.

Była piękna pogoda. Zaczynało się lato i dookoła rosły nowe plony. Moja rodzina była cała i zdrowa, a ja po raz pierwszy od dawna czułam się tak szczęśliwa. Ostatnie sesje miałam już za sobą. Niedługo miały się zacząć wakacje. Biorąc pod uwagę wszystkie rzeczy, jakie wydarzyły się przed rok, myślę że był to przełomowy czas w moim życiu. Przetrwałam wszystkie dobre i się chwile. Mimo wątpliwości nie poddałam się. Dalej będę walczyć o rodzinę, marzenia i miłość, ale na razie cieszyłam się tą chwilą i sukcesem.

Udało mi się.





Koniec

Nie uda Ci się ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz