Przechadzałam się właśnie korytarzami Hogwartu kiedy znowu dopadło mnie uczucie bezsilności.
Po tym jak cała Nora spłonęła wróciliśmy do szkoły i nikt nie chciał z nikim rozmawiać. Harry z Ronem zamknęli się w swoim dormitorium. Hermiona przesiadywała w bibliotece, a Ginny zniknęła na dobre tak samo jak Draco który był gdzieś w zamku ale nie wiedziałam gdzie.
Zapatrzyłam się na krajobraz Błoni za oknem kiedy usłyszałam jak ktoś mnie woła.
-Remus co ty tu tutaj robisz?- Zapytałam widząc mojego ojca chrzestnego.
-Nie słyszałaś co się stało?- Podszedł do mnie. Wyglądał o wiele lepiej niż w Święta.- Ron został otruty.
Otworzyłam zszokowana usta i zaraz potem znaleźliśmy się w Skrzydle Szpitalnym.
-Wszystko z nim w porządku?- Zapytałam Hermionę.
Gryfonka kiwnęła głową.
-Boli go coś?- Popatrzyłam na Panią Pomfrey.
-Nie.- Odparła i zaraz potem do pomieszczania weszli Slughorn, Dumbledore i Snape.
-Dla kogo była przeznaczona ta butelka?- Zapytał Albus.
-Dla ciebie.- Odparł nauczyciel, a ja powstrzymałam westchnięcie.
Draco.
Drops rzucił mi analizujące spojrzenie ale ja wyszłam szybko nie chcąc dać po sobie poznać że coś wiem.
Ale w głębi duszy wiedziałam że on już wiedział.
-----------------------
-Witaj Silver.- Powiedział Dumbledore wskazując na krzesło przede mną.- Chyba mamy do pogadania.
Wzięłam nerwowy oddech i poczułam jak prawie mdleje.
-Wiem o wszystkim.- Kontynuował po tym jak usiadłam.- Jesteś okropnym kłamcą.
-Nie chciałam tego ukrywać.-Powiedziałam.- Nie chciałam żeby stała mu się krzywda.
-Wiem.- Powtórzył.- I doskonale cię rozumiem.
-Więc nie wywalisz go ze szkoły.- Powiedziałam powoli.- Ani nic mi nie zrobisz.
-Stawka jest o wiele większa Silver niż ty i Draco.- Westchnął.- Przykro mi to mówić ale taka jest prawda.
Kiwnęłam głową rozumiejąc.
-Nie chcę żebyś odebrała to jako karę.- Nie spuszczał ze mnie wzroku.- I jeżeli nie zechcesz mi pomóc całkowicie to zrozumiem.
-Mów.- Zdecydowałam.
-Przed Świętami podsunęłaś mi coś do głowy.- Podał mi ten czarny zeszyt.- Nie wspomnienie a część, pamiętasz?
-Tak.- Potwierdziłam.- Pamiętam.
-Harry pomógł mi znaleźć informację o pewnym zjawisku.- Podał mi jakąś kartkę z zapisaną nazwą.
Horkrux.
-Co to jest?- Spytałam.
-To bardzo czarna magia.- Szepnął.- Polega na rozdzielaniu kawałków duszy i wszczepianiu jej w przedmioty.
-Coś takiego jest możliwe?- Zamrugałam szybko.
-Tak.- Potwierdził.- Horkrux powstaje gdy osoba kogoś zabija. To pewnego rodzaju nieśmiertelność. Człowiek który posiada horkruxy nie może zostać zabity aż one zostaną pokonane.
-Myślisz że Voldemort ma horkruxy?- Odłożyłam przedmioty na biurko.
-Tak.- Odparł.- Ten dziennik to jeden z nich. Ale oczywiście jest ich o wiele więcej.
-Skoro tak to...- Zaczęłam i poczułam jak kubeł zimnej wody wylewa się na moją głowę.- To oznacza że...
-Widzisz dlatego poprosiłem Tiarę żeby umieściła cię w Ravenclaw.- Przerwał mi.- Harry nigdy by się tego nie domyślił i nie zrobi tego.
-Ja i Harry jesteśmy horkruxami.- Zaśmiałam się histerycznie- Dlatego mamy te blizny, dlatego ja mogę czarować i nie mogę wytworzyć błyskawicę, dlatego mamy wizję. Przez to że nasi rodzice oddali przed nami życie.
Na samą myśl o tym że mam w sobie cząstkę Voldemorta chciało mi się wymiotować.
-To jest jakiś jebany kabaret.- Mruknęłam wyciągając papierosy z kieszeni.
Odpaliłam skręta i lekko się uspokoiłam.
-Jak to gówno ze mnie wyciągnąć?- Zapytałam patrząc na starca.
-Musisz umrzeć.- Papieros wypadł mi z ust.
No nie no kurwa.
-Pierdolisz?- Zapytałam.
-Mam teorię.- Nie skarcił mnie.- Teorię którą muszę przetestować. Ty i Harry jesteście jedynymi osobami które mogą pokonać Voldemorta. Jedno z was musi żyć. A przepowiednia mówi o chłopcu urodzonym 31 lipca.
-Co to za teoria?- Usiadłam na swoim miejscu.
-W momencie kiedy dotknie cię zaklęcie uśmiercające nie umrzesz ty tylko cząstka Voldemorta w tobie.- Wytłumaczył.- Ty zostaniesz nienaruszona i wstaniesz z martwych.
-To bardzo niebezpieczna teoria.- Wybuchnęłam.- Ty prosisz mnie o to żebym umarła.
-Stawka jest większa Silver.- Odparł.
Wsadziłam sobie kolejnego papierosa do buzi.
-Muszę to przemyśleć.- Stwierdziłam w końcu.
Wyszłam z gabinetu bez pożegnania i dopiero wtedy po mojej twarzy polały się łzy.
-----------------------
Cała wściekła weszłam do Wielkiej Sali gdzie było już sporo osób a do obiadu zostało jeszcze chwila.
-Co się gapicie.- Warknęłam do jakiś ślizgonów którzy się we mnie wpatrywali.
Przez płacz moje oczy były całe sine a białka czerwone. Nie pamiętałam kiedy ostatni raz czesałam włosy, a szata była cała pomięta.
Spieprzyłam.
Spieprzyłam całe moje życie.
Szanse na to że przeżyję są niewielkie, teoria Dumbledora ma za dużo znaków zapytania.
Ale wiedziałam że nie przeżyłabym z myślą że Harry zginął żeby sprawdzić te domysły.
Wzięłam oddech i podjęłam decyzję.
Umrę.
Już chciałam ruszyć do stołu kiedy zobaczyłam jak Draco wypada z sali a Harry zaraz za nim.
Spojrzałam na Lunę i resztę przyjaciół z Gryffindoru i wyleciałam za dwoma chłopakami którzy się nienawidzili a ja kochałam ich nad życie.
Ich zapach doprowadził mnie do Łazienki Prefektów.
Nad głową przeleciało mi jakieś zaklęcie.