Gaara VS Naruko-Dla Osób Które Kocham-

1.3K 85 19
                                    

*Naruko POV*

  Biegliśmy przez las, usilnie goniąc Sasuke. Shikamaru został z tyłu, by zatrzymać pościg ninjy dźwięku, a ja i Sakura podążałyśmy za Pakkunem.
  Nagle ujrzałam, że Sasuke leży na gałęzi, z uruchomioną przeklętą pieczęcią, a go atakuje zdeformowany Gaara. 'Cholera! Shukaku przejął kontrolę!' myślałam gorączkowo. Z pełną prędkością stanęłam przed Uchihą i zablokowałam cios czerwonowłosego. "Naruko?" spytał oszołomiony onyksowooki. Podbiegła do niego Sakura. "Sakura, zajmij się nim. Ja wezmę na siebie Gaarę." oznajmiłam. Nie kłuciła się, zadowolona ze swojego zadania. "Czy ty zawsze musisz mnie osłaniać?" spytał zirytowany chłopak. Nawet się na niego nie spojrzałam, tylko patrzyłam w oczy Gaary. Widziałam jak walczy z demonem. "Sasuke. Jesteśmy drużyną. Nigdy nie pozwolę zginąć mojemu cennemu towarzyszowi." powiedziałam pewnie i zrobiłam krok w stronę Gaary. "Dlaczego ty? Po co walczysz?" zapytał maniakalnie miętowooki. "Walczę, dla moich przyjaciół." oznajmiłam pewnie. Zaśmiał się histerycznie. "Głupota! Walczę tylko dla siebie! Kocham tylko siebie!" krzyczał. Zmarszczyłam brwi. "Nie jesteś sam Gaara. Mówiłam Ci to już. I mimo, że naprawdę nie chcę tego robić, pokonam cię i pokażę Ci, ścieżkę którą możesz podążać!" krzyknęłam do niego. "Sakura, zostawiam Sasuke w twoich rękach." powiedziałam i nie czekając na odpowiedź, zaszarżowałam na chłopaka. Stworzyłam tysiąc klonów, które wyciągnęły shurikeny i rzuciły w Gaarę. Zablokował je, ale moje klony wyskoczyły zza niego i kopnęły, wypychając go ku górze. Następnie, kolejne klony zeskoczyły z gałęzi i udeżyły miętokookiego pięściami, posyłając z wielką siłą, na ziemię. Leżał bezwładnie, a ja wróciłam do towarzyszy. "Pakkun, nie nadajesz się do walki. Możesz wracać." oznajmiłam. Kiwnął mi głową w podziękowaniu i zniknął w kłębie dymu. "Naruko, weź Sakurę i uciekaj!" powiedział Uchiha. "Ale Sasuke-kun!" protestowała zielonooka. Spojrzałam na chłopaka i wzięłam oddech. "Sasuke, to naprawdę wiele dla mnie znaczy, że jesteś gotowy oddać za Sakurę i może za mnie życie, ale powiedziałam to już wcześniej." stwierdziłam, a chłopak rozszerzył oczy. "Nie pozwolę umrzeć moim cennym towarzyszom!" krzyknęłam zdeterminowana i wstałam. "Odpocznij sobie. Dużo już zrobiłeś, resztę zostaw mnie." rozkazałam i ruszyłam na Gaarę, który poddał się i pozwolił bestii przejąć kontrolę, zasypiając. Stworzyłam pieczęcie i nadgryzłam kciuk. "Kushiyose no Jutsu!" krzyknęłam, ale zamiast Gamabunty, zobaczyłam małą żabę. "HAHA! Nie udało Ci się przywołać tatuśka!" zaśmiał się żaba. Warknęłam, podniosłam i obróciłam go. Kiedy zobaczył Shukaku, w swojej pełnej formie, przestał się śmiać. Położyłam go bezpiecznie na głowie. "Trzymaj się na razie mnie ok?" spytałam. Nie usłyszałam sprzeciwu, więc ruszyłam do przodu. Ponownie stworzyłam pieczęcie i krzyknęłam formułę.

*Sasuke POV*

  Naruko pobiegła na Gaarę, a raczej coś, co kiedyś nim było i przywołała wielką żabę z fajką i kataną. Wytrzeszczyłem oczy na to co zobaczyłem, a Sakura warknęła. Spojrzałem na nią pytająco. "O co chodzi Sakura?" spytałem. Zarumieniła się, że do niej mówię i odwróciła "zalotnie" głowę. "OH... No wiesz Sasuke-kun... Naruko mogłaby nauczyć się przywoływać coś ładniejszego, nie sądzisz? Ale napewno jest za słaba, by przywoływać jakieś silne zwierzęta. No bo co taka żaba zrobi tej bestii?" powiedziała, a ja uniosłem na nią brew. Nie skomentowałem tego, ale wkurzało mnie, że mimo, iż blondynka była tak potężna, ta, cały czas ją poniżała. Spojrzałem na żabę. Wyglądał jakby kłucił się o coś z dziewczyną, która stała mu na głowie.

* Naruko POV*

  Stałam na Ganabuncie i czekałam, aż skończy swój wykład. Kiedy tak się stało, wychyliłam się i spojrzałam mu w oko. "Szefie proszę! Nie czas na to! Zobacz, jedno-ogoniasty przejął kontrolę nad Gaarą! Poza tym, uratowałam twojego syna, przed zmiażdżeniem przez piach!" żabol na mojej głowie, skinął na potwierdzenie. "To prawda tatku!" Gamabunta spojrzał na Shukaku i wyciągnął katanę, na co się uśmiechnęłam. "Trzymaj się dzieciaku! Mianuję cię, na mojego pracownika, a nie pozwolę, by jakiś szop pracz groził pracownikom i mojemu synowi!" krzyknął przywołaniec i zaszarżował na przeciwnika. Splunął kulami wody, jednak tamten uniknął ich i wysłał w naszą stronę jakąś czarną kulę. Gamabunta oberwał i po chwili wyłonił się z kłębów dymu. "Sporo skondensowanej czakry. Nie zniosę kolejnej." oznajmił i ruszył na potwora z piasku. Odciął mu łapę i skoczył w powietrze. "Dzieciaku, musisz obudzić medium!" zmarszczyłam brwi. "Jak?" spytałam. "Wystarczy, że go walniesz!" krzyknął i rzucił się do ataku. Złapał giganta, jednak ten, z łatwością się wyrwał. Gamabunta odskoczył ponownie. "To nie zadziała. Nie mam szponów ani kłów! Musisz mnie w takie coś przetranswormować!" polecił, a gdy zapytałam jak, powiedział, że muszę sobie coś wyobrazić, gdy da sygnał. Jak powiedział tak zrobiliśmy. Dał mi znak, a ja wyobraziłam sobie Kuramę. Kiedy otworzyłam oczy, stałam na jego odpowiedniku. 'Nie powiem, jesteś ładny!' pomyślałam dokuczliwie. "Ty mnie nie komplementuj, tylko zajmij się tym szopem!" warknął wściekle, na co się zaśmiałam.

Słońce Konochy [Sasuke x Naruko] {W trakcie przepisywania}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz