rozdział 13

27 5 0
                                    

Czy Sigrid była dobra?

Nie. Tom dobrze wiedział, że pod maską utalentowanej, dobrej uczennicy krył się mrok taki jak jego. Dziewczyna jednak go ukryła w zakamarkach swojej podświadomości. Nie pozwoliła demonowi wyjść w całości. Dlatego nie była tak bezwzględna jak on.

Jednak w roku 1939, po napaści na dom jej podopiecznych w wakacje przed ich czwartym rokiem coś w niej pękło. Pojawiła się szczelina, przez którą jej demon przełożył ręce czyniąc ją bardziej złą. 

Gdy Riddle zabrał ją z jej byłego domu i transportował ją do św. Munga z pomocą innych czarodziejów, gdyż oficjalnie nie miał pozwolenia na używanie magii poza hogwartem. Swoją obecność wytłumaczył wizytą u siostry. Tego dnia faktycznie miał się z nią spotkać. Po prostu zamiast używać mugolskiego transportu skorzystał z aportacji robiąc w tym czasie wiele innych rzeczy.

Sigrid przeleżała w szpitalu cały miesiąc, gdyż z napadu wyszła ledwo żywa. Inaczej. Cudem przeżyła. Prawie każde żebro miała złamane przez zawalenie się budynku na nią, co mogło grozić, że jakieś z nich przebije któryś z narządów wewnętrznych powodując przy tym krwotok wewnętrzny. Do tego dochodziły liczne rany i klątwy powstałe od zaklęć i złamana noga, która była najmniejszym zmartwieniem. W czasie tego miesiąca Tom martwił się najbardziej w czasie pierwszego tygodnia. W tym okresie Sigrid przechodziła wszystkie operacje, które na szczęście wyszły bez żadnych komplikacji.

Po tym jak została uleczona trafiła do sierocińca. Co prawda dostała w spadku od rodziny Lennox niezłą fortunę, ale nie była jeszcze pełnoletnia by samodzielnie mieszkać. Trafiła zatem do sierocińca Wool's. Tam, gdzie jej brat. Pani Cole nie przyjęła jej ciepło, krytykując jedynie jej za bardzo szczupłą sylwetkę. 

- Za Czarnego Pana! - krzyczał tłum jego nowych śmierciożerców. Około trzystu jego zwolenników właśnie zdobyło Mroczny Znak wchodząc przy tym w jego szeregi. Był zadowolony z tego, że każdy z nich pochodził z czystokrwistej rodziny. Jak widać rody czarodziejów zaczęły wybierać odpowiednią stronę; czyli jego.

Wyszedł majestatycznym, dumnym krokiem z sali nudząc się już patrzeniem na werbowanie czarodziejów. Widział to już przez dwa lata. Prawie codziennie.

Obok jego nogi pojawiła się Nagini. Malediktus dostosował się do jego tempa i zaczął syczeć:

- Panie. Panna Bellatrix Lesstrange rozzpoczęła tortury na mugolach wrazz zz młodymi śśmierciożercami. 

- Znakomicie. Co powiesz na to, by popatrzeć- zapytał się

Wężyca uśmiechnęła się na ile jej postać jej na to pozwalała i ochoczo powiedziała:

- Oczywiśście panie.

Oboje ruszyli przez korytarze rezydencji Malfoy'ów. Zatrzymali się dopiero po wyjściu z lochów przed drzwiami na pierwszym piętrze. Już stamtąd słychać było wrzaski mugoli, a przy tym dziki głos Lestrange:

- Włóż więcej nienawiści w to zaklęcie! To, co teraz robisz jest tylko małym kawałkiem twojej mocy!

- Crucio! Crucio! Crucio!

Krzyk mugola.

- Źle, źle i źle! Zasługujesz na karę. CRUCIO! - krzyk dzieciaka - NOTT!!! Pokaż temu niedojdzie jak to się robi!

Czarny Pan wszedł. Wszyscy na czele z Bellatrix od razu mu ukłonili mu się. Mężczyzna przejeżdżając wzrokiem po zgromadzonych zatrzymał się na czarnoskórym chłopcu, który miał przed chwilą wymówić zaklęcie.

- Na co czekasz? Pokaż na co cię stać. Pokaż jak się wykorzystuje nienawiść.

Chłopak posłusznie wyciągnął różdżkę i krzyknął:

- CRUCIO!

Voldemort zaczął klaskać widząc jak ciało mugola w końcu nie wytrzymuje, a ten zastyga umierając.

- Bardzo dobrze Nott. - Teodor pokłonił się i wrócił do szeregu. 

Czarny Pan znów rozejrzał się po dzieciakach. Było ich około dwudziestki. Do zademonstrowania umiejętności wybrał małą, niepozorną, blondynkę. Szybko wkradł się do jej głowy, i sprawdził, kim była.

Celine Greengrass. Kuzynka Dafne i Astorii chodzących do hogwartu.

- Celine Greengrass. Zabij tego mugola. - powiedział zimno

Dziewczynka posłusznie wyszła z szeregu i wymierzyła różdżkę w mugolską kobietę.

- Nie, proszę! Celine, nie! - krzyczała próbując ratować siebie licząc na litość od strony dziewczynki

- Avada Kedavra! 

Zaklęcie wyszło z różdżki dwunastoletniego dziecka i powędrowało w stronę kobiety, która chwilę później upadła martwa na podłogę. Dziecko za to pokłoniło się i spojrzało się w oczy Czarnemu Panu.

Były one niebieskie. Puste, niebieskie jak lód oczy. Takie jakie miała Sigrid, gdy kogoś kontrolowała...

On torturował spojrzeniem, ona kontrolowała swoim. Bazyliszek swoim zabijał.

Gdyby tylko jej demon wyszedł w całości na światło dzienne. 

Ona i on by królowali w tym świecie i nie doszłoby do jego upadku.

Gdyby tylko jej nie uśpił, ale popracowałby bardziej nad uwolnieniem jej demona wszystko potoczyłoby się inaczej.

,,Przepraszam Sigrid, że dopiero teraz widzę swoje błędy"

_________________

Wracam ze świata martwych!

Anabellein

𝕁𝕖𝕕𝕪𝕟𝕒 𝕡𝕣𝕫𝕖𝕤𝕫𝕜𝕠𝕕𝕒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz