5. Schlimmbesserung

40 4 0
                                    

Schlimmbesserung – „poprawa", która pogarsza sytuację


Belzebub od kilkuset lat wierzył w dwie rzeczy i wbrew pozorom jedną z nich nie była pewność śmierci. Pierwszą było przekonanie, że jego uczucie do Lucyfera nie tylko osłabło, ale całkowicie znikło, pozostawiając po sobie jedynie niezręczność i żal zniszczonej znajomości – ciężko się z nimi żyło, ale nie było to nic, z czym by sobie nie poradził ignorowaniem niechcianych wspomnień. Druga obejmowała założenie, że Dumah widzi się z odległości bliższej niż pięć metrów raz w życiu, w dość nieprzyjemnych okolicznościach.

Jakimś cudem stracił je obie w ciągu jednego dnia w jakiejś drugorzędnej kawiarni z niedobrą herbatą. Nie był tym szczególnie zdziwiony, co najwyżej mocno rozczarowany, bo miał nadzieję, że udało mu się wyrosnąć już z przekonywania samego siebie o rzeczach, które nie mają oparcia w rzeczywistości (wiara jest jednak mocną rzeczą, zwłaszcza jeśli pochodzi z wygody i wyparcia).

Nie mając więcej opcji, Belzebub odważnie zrobił krok do przodu. Niewyjaśnione było, co chciał tym osiągnąć, bo zdawał sobie sprawę, że nawet jeśli przyniósłby nóż na walkę uliczną, Dumah ma głowicę nuklearną, a on sam stanowi dla niej takie zagrożenie, jak zbyt czyste powietrze aktualnie dla mieszkańców Ziemi.

– Po co przyszłaś?

Dumah westchnęła, kręcąc głową. Rozejrzała się dookoła, bezgłośnie wystawiając opinię miejscu, w którym się znalazła. Pstryknęła palcami i opadła na krzesło, które posłusznie się za nią ustawiło, a machnięciem ręki sprawiła, że na stoliku pojawiła się bardzo zachęcająco wyglądająca kawa, co już samym w sobie mogło zasugerować, że nie została przyrządzona w tym lokalu. Miała nawet kolorową posypkę w kwiatki na wystających zza bitej śmietany piankach marshmallow i wszystkie atrybuty, które uczyniłyby ją pożądanym napojem dla każdej dziesięciolatki. Anielica jednak zmarszczyła nos, uznając chyba, że jeszcze czegoś brakuje. Chuchnęła na pucharek, z którego wyłoniła się metalowa słomka, więc pewnie i ona otrzymała ulotkę od Szatana o ograniczeniu zużycia plastiku.

Mieszając kawę, spojrzała z pretensją na Belzebuba, jakby był jedynym elementem, który psuł jej utkaną w głowie wizję wakacji na Bahamach.

– Dodaj jeszcze „siło nieczysta", no – wystawiła język.

– Po. Co. Przyszłaś. Nie zapytam po raz drugi.

Dumah mogła co prawda siedzieć w kawiarni w różowym płaszczu i pić napój, który wyglądał, jakby do jego przyrządzenia użyto każdej części ciała jednorożca, ale nie należało zapominać, że w całym Niebie i Piekle nie było osoby, która chociaż troszeczkę się jej nie bała. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że gdyby Mammon nie był tak obrzydliwie bogaty, pewnie i on nie spałby spokojnie, ale pieniądze zapewniają coś więcej niż ładne meble. Wygodną poduszkę, na pewno, ale chodziło raczej o poczucie bezpieczeństwa płynącego z przeczucia, że nikt nie ośmieli się nawet podejść zbyt blisko ciebie.

Jedyne co miał Belzebub, to odwaga w porywach do głupoty, nawet więc się szczególnie nie zdziwił, gdy jednym ruchem Dumah zerwała się z miejsca i wyciągnęła miecz, kierując broń w jego stronę.

– Wydaje mi się, że nie jesteś w pozycji, żeby w ogóle pytać po raz pierwszy.

Demon nabrał powietrza, żeby odpowiedzieć, ale z jego ust zamiast tego wydobył się syk bólu. Zerknął oskarżycielsko na Lucyfera, który kopnął go w łydkę i patrzył w tak karcący sposób, że najpewniej i sam faraon pozwoliłby opuścić Egipt Narodowi Wybranemu.

Zawsze przy mnie stójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz