Część 47

569 51 35
                                    


Nie było łatwo znaleźć dość wolnych miejsc obok siebie, by wszyscy mogli usiąść razem. W dodatku Anabelle i Kiara musiały usiąść jak najbliżej, najlepiej w pierwszym rzędzie, by nie przeciskać się, gdy zostaną wezwane na świadka.

Sala, którą miała służyć za procesyjną była ogromna i bez wątpienia bardzo stara. Unosił się tutaj zapach substancji czyszczących drażniący czuły nos Adirze. Harry także kichał co jakiś czas i starał się oddychać płytko.

Setki ławek pięły się przy ścianach niezliczonymi rzędami i miejscami dla siedzących pnąc się w górę niemal pod sam sufit. Były na nowe, jakby prosto z szkolnych boisk gimnastycznych. Wyglądały całkowicie nie na miejscu przy starożytnej komnacie.

Ale chyba nikt nie zwracał na to uwagi oprócz Harry'ego. Nawet Adira bardziej rozglądała się po zebranych niż po ławkach. Szukała Val? Skarcił się w duchu za tę zazdrość, ale nie podobała mu się ta wampirzyca. Adira w ciągu swojego długiego życia musiała spać z wieloma.  

Setki wampirów w całkowitym bezruchu wpatrywały się na trzy kamienne trony. Na środkowym, największym tronie siedział sam wampirzy król Ramiel.

Po jego lewej stronie siedziała Orube na mniejszym tronie, nie tak ozdobny jak tron króla. Identyczny po prawej tron był pusty. Ktoś się spóźnia? Na pewno nie bez powodu tron po prawicy Ramiela stał pusty.

I ktoś jeszcze znajdował się przy władcy tego zamku. I nikt zdawał się nie dostrzegać leżącej na chmurce małej kotołaczki dryfującej nad tronami.

Jasnowłosa dziewczynka opierała głowę na rękach, leżąc plecami do góry machając w powietrzu nogami. 

Adira zmarszczyła brwi patrząc na nią. Harry, który poczuł jej napięcie, podążył wzrokiem za spojrzeniem partnerki. 

- To ona! - zawołał nagle, tak, że siedząca obok niego Elleonora zasyczała, uciszając go. Ale nikt oprócz nie zwrócił na nich uwagi. 

- Kto? - spytała Anabelle.

A Adira przeniosła wzrok z dryfującej kotołaczki na Harry'ego.

- To ona mnie złapała kiedy się wyleciałem przez barierkę. - powiedział Harry. - A potem powiedziała, żebym uważał, bo to nie mój czas. - nie wspomniał o tym, co mówiła o Adirze. Może nie było to ważne. Powiedziała, że jej czas się kończy. Ale każdemu czas się przecież kończy. Nawet nieśmiertelnym. 

Anioł Śmierci? Ona? Czy to możliwe? - pomyślała Adira, patrząc uważnie na dziewczynę na chmurce. Może to przypadek, ale blondwłosa kotołaczka o niesamowicie lazurowych oczach spojrzała prosto na nią i uśmiechnęła się upiornie.

- Julia nie przyjdzie? - spytał Harry, odciągając uwagę swojej dziewczyny od Anioła. Patrzył wymownie w kierunku wejścia. 

- Najwyraźniej nie. - stwierdziła Anabelle, kiedy król powstał z tronu. - Zaczyna się.

- Zebrała się spora publiczność. - zauważył Harry. On także był dziwnie nieswój. Ostatecznie Marcus nie był jego biologicznym ojcem, ale jednak przez wiele lat nim był. Zanim nie wpadł w obsesję, by ich rozdzielić. - Tak jest zawsze? - spytał zwracając się do Anabelle.

- Bynajmniej. - zamiast córki odpowiedziała Elleonora. - Od bardzo dawna w tym zamku nie odbył się żaden proces. A Marcus jest powiązany z dworem. Każdy spodziewa się jakiegoś przedstawienia albo afery. Większość nas jest znudzona i taka forma rozrywki to coś potencjalnie interesujące.

Król rozejrzał się po zebranych i rzekł donośnym głosem, choć nie krzyczał. Nie musiał, w sali nie było nikogo, kto nie usłyszałby, nawet gdyby mówił cicho. 

Księżycowy SenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz