Dziś przyszedł dzień kolacji u Matczaków, właściwie to od tygodnia nie miałam kontaktu z Michałem, za to co zrobił oczywiście poniósł odpowiedzialność, jego rodzice sami zaproponowali Alanowi kolacje na dziś wieczór z czego w sumie byłam zadowolona, Michał wciąż nie przeprosił, w dodatku nikt prócz samego Matczaka i Jankowskiego nie wie o co chodzi, ten drugi za nic w świecie nie chciał mi powiedzieć o co poszło, w pamieci zostały mi tylko słowa Matczaka które powtarzał „złodziej", jednak nie mam pojęcia co chłopak miał na myśli wypowiadając te słowa.
— Zuza, twój „chłopak" — Powiedział z niesmakiem ojciec — Czy on sam dojedzie?
— Tak — Odpowiedziałam — Ma przyjechać taksówką.
— Całe szczęście, bo jechanie po niego nie byłoby mi po drodze — Powiedział wsiadając do samochodu, sama po chwili zrobiłam to samo i ruszyliśmy w stronę rezydencji Matczaków.
Gdy dojechaliśmy na miejsce Jankowski czekał już na nas pod furtką, zdążyłam zobaczyć na podjeździe inny samochód który z pewnością należał do rodziców Lipskiej.
— Cześć — Przywitałam się z Alanem całusem.
— Hej — Mruknął — I Dobry wieczór — Przywitał się z moim ojcem.
— Dobry wieczór — Odpowiedział Narkiewicz.
W trójkę ruszyliśmy do środka, gdy tylko weszliśmy napotkałam zimne spojrzenie Michała, gołym okiem było widać że chłopak nie jest zadowolony z naszego przybycia.
— Witajcie, zapraszamy, siadajcie do stołu — Pani Arletta przywitała się z każdym z nas.
Wszyscy zajęliśmy miejsca przy stole, na moje nieszczęście, musiałam usiąść naprzeciwko Michała i Dominiki... super.
— Cieszę się że przyjęliście od nas zaproszenie — Powiedział starszy Matczak.
— Lepiej być z kimś w ten dzień niż samemu — Odpowiedział ojciec — Dlaczego właściwie nie pojechaliście do Wrocławia? — Zapytał po chwili.
— Jutro jedziemy — Odpowiedział — Dziś ważniejszy jest biznes — Ojciec Michała wraz z moim posłali sobie porozumiewawcze spojrzenia, a mi właśnie wtedy przypomniały się słowa Michała — A wy? Jedziecie gdzieś?
— Zamierzam pojechać do rodziców — Odpowiedział ojciec.
— Zaraz dołączy reszta i możemy zacząć kolacje — Powiedziała matka Matczaka.
Niedługo później do stołu dosiadł się Michał oraz Dominika wraz z rodzicami, mimo napiętej sytuacji między nami, nie było najgorzej, do czasu aż Lipska weszła na tematy związane z pieniędzmi, z każdym słowem dziewczyny zaczęło docierać do mnie że ona wie w jakiej sytuacji jest Alan, od razu wiedziałam kto jej powiedział.
— Ostatnio kupiłam sobie kolczyki, kosztowały tylko dwa tysiące, miałeś kiedykolwiek na sobie coś tak taniego? — Zwróciła się do Alana który zaczął unikać jej wzroku.
— Nie pytaj go o to, on nawet nie wie co to znaczy pieniądz — Wtrącił Matczak. Chłopak był nie do poznania, zachowywał się chamsko i arogancko, to było całkiem nie podobne do niego.
— Michał — Powiedziała pani Matczak.
— Michał będzie dziś zdychał — Odpowiedział Matczak — Zamierzam się napierdolic jak nigdy.
— Michał uważaj na słowa — Skarcił go starszy Matczak.
— A ty uważaj na wszystko co cenne w tym domu, w końcu wpuściłeś złodzieja — Michał spojrzał chłodno na Jankowskiego.
— Taki łajdak nie wiadomo co może zrobić, kto wie czy nie ma noża? Kto wie co planuje — Wtrąciła się Dominika.
— Masz na myśli siebie? — Nie wytrzymałam, musiałam się odezwać.
— Ciebie akurat o zdanie nikt nie prosił — Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie „miło".
— Daj jej bronić patologi — Powiedział Matczak.
— Przepraszam — Alan wstał po czym odszedł od stołu, od razu zrobiłam to samo, dziękując ojcu za to że wcale nie zareagował na słowa Dominiki i Michała.
— Alan, zaczekaj — Próbowałam zatrzymać chłopaka.
— Myślałem że miło spędzimy ten dzień — Chłopak się do mnie odwrócił — Jednak, czego mogłem się spodziewać? — Prychnął — Nawet nie chce mi się jechać jutro na ten wyjazd.
— Na jaki wyjazd? — Zapytałam.
— Nie widziałaś? — Zapytał — Wyguś i reszta chcą jechać jutro za miasto do kuzynki Marceliny żeby spędzić tam święta.
— Nie, nie widziałam, wysłali sms'a, czy co? — Zapytałam.
— Ta, na grupie — Odpowiedział.
— Alan, coś się z tobą dzieje? Czuje że coraz mniej czasu spędzamy razem — spojrzałam w smutne oczy chłopaka.
— Wydaje ci się — mruknął — odezwę się jak dojdę do domu.
— Zaczekaj, pójdę z tobą — powiedziałam.
— Nie, zostań, jest wigilia, ja spędzę ją z bratem, ty zostań z ojcem — Powiedział.
— Ale...
— Nie ma „ale", do jutra — Chłopak złożył pocałunek na moim policzku po czym wyszedł. W środku czułam się zmieszana, byłam i smutam i zła, gdyby nie ich słowa chłopak by został, a ten wieczór potoczyłby się inaczej.
Wróciłam do stołu, nie obeszło się bez różnych dogryzek ze strony Dominiki, najgorsze było w tym wszystkim to że nikt nie reagował. Po tej kolacji która bardziej przypominała sprawy biznesowe niż wigilie opuściliśmy dom Matczaków, oczywiście proponowali nam abyśmy zostali, jednak ja nie chciałam, na szczęście udało mi się przekonać ojca na powrót do domu.
CZYTASZ
KAŻDEGO DNIA || MATA
FanfictionNie poznaję Twoich źrenic, mała, coraz węższe są, a kiedyś umiałem poszerzyć je, wtedy umiałaś mi wierzyć, całym sercem pokochałaś mnie Ale musiałem to spieprzyć, jakoś musimy to przeżyć...