03. Łamacz serc zrozpaczonych kobiet.

154 13 6
                                    

Budzę się pośrodku sterty zdjęć. Tata siedzi tyłem do mnie na podłodze przy moim łóżku. Musi być po 16, skoro tata jest już w domu. Rudy mężczyzna o wesołych zielonych oczach pracuje w kawiarence w centrum, gdzie serwuje zarówno mieszkańcom jak i turystom pyszną kawę. Nawet taki antykawowiec jak ja skusi się na przyrządzany przez niego gorący napój czy malinową kawę mrożoną.

-Cześć, tato.- Daję mu znak, że się obudziłam. Obejmuję go za szyję i całuję w policzek.

-Witaj, myszko.- Zwraca się tak do mnie odkąd sięgam pamięcią. Odwraca się do mnie.- Więc już wiesz.- Wskazuje na fotografie jego autorstwa i posyła mi smutny uśmiech. Tylko on rozumiał moją stratę, gdy wyjechał Kaspian. Jako jedyny wiedział jak to jest stracić jedynego przyjaciela.

Kiwam głową i zajmuję miejsce obok niego.

-Nigdy o nim nie zapomniałaś, choć minęło już kilka lat.- Raczej stwierdza, niż pyta.

-Nie mogłabym.- Odpowiadam cicho.- Jak tobie się udało?- Pytam.

-Właściwie wcale nie zapomniałem.- Dostrzegam smutek w jego oczach, który znika tak szybko jak się pojawił.- Twoja mama zajęła jego miejsce, później również ty.- Ciągnie mnie delikatnie za nos jak małą dziewczynkę.- Sama jednak wiesz, że puste miejsce zawsze zostaje, choćbyś nie wiem jak bardzo starała się je lekceważyć. Mając cudowną przyjaciółkę, jaką jest Gabriela i tak nieskończenie w twoich myślach pojawia się Kaspian, prawda?

-Nie mogę zaprzeczyć. Gabi jest wspaniała, idealna, nie mogłabym sobie wymarzyć lepszej przyjaciółki. Nie mogę nawet pomyśleć o tym, że w moim życiu pojawiłaby się inna. To jednak nie to samo.

-On wrócił, odzyskałaś przyjaciela.- Te słowa nie spełniają swojej roli- nie mogą mnie uspokoić, nie mogą mi pomóc.

-Straciłam go dawno temu. Bezpowrotnie.

-Nic nie jest trwałe. Każdą szafę da się przesunąć, czasami potrzeba po prostu więcej zaangażowania, woli walki i siły.

-Mojej szafy dźwig, by nie udźwignął.- Tłumaczę, sceptycyzm jest nieunikniony w tej sytuacji.- On mi nie wybaczy.- Pierwsza łza spływa po moim policzku na wspomnienie wydarzenia z przeszłości.- Mimo rozwoju technologii nadal nie powstała maszyna do podróży w czasie, a obawiam się, że nic innego nie może mi pomóc.

-Zawsze byłaś optymistką, Oli.

-Zawsze istnieją wyjątki od reguły. Ten przypadek jest krytyczny i przekreślony podwójną czerwoną kreską. - Teraz moje łzy skapują swobodnie na ubranie jak krople deszczu po szybie jesienią.

-Byliście dziećmi. Teraz dojrzeliście, a Kaspian zawsze był inteligentnym chłopcem i wątpię, żeby gniewał się na ciebie dłużej, niż 5 minut. No chyba, że chciałby utrzeć ci nosa, co swoją drogą udało mu się już dawno.- Tato obejmuje mnie ramieniem i mocno przytula.

-Tato, nie masz pojęcia co mu zrobiłam.- "Gulaszowi rozpaczy" nadaję objętości. Niezmiennie nie jestem gotowa na poruszenie tego tematu. Może kiedyś uda mi się wyjaśnić wszystko Kaspiemu i zyskać jego przebaczenie.

Długą chwilę siedzimy nic nie mówiąc, aż mój głośny płacz przechodzi w ciche łkanie.

-Pamiętasz jak rozsypaliście kolorowe piłeczki na podłodze w kuchni, kiedy przyjechała ciocia Zofia z wujkiem Stanisławem i szóstką ich dzieci i śmialiście się do rozpuku, kiedy którekolwiek z nas przewracało się nie zauważając niebezpieczeństwa?- Pokazuje mi zdjęcie mamy rozmasowującej tyłek po bolesnym upadku. Śmieję się przypominając sobie dokładnie tę scenę.

-Jak mogłabym zapomnieć. Ciocia wykrzyknęła, że już więcej nas nie odwiedzą i wybiegła tak szybko, jakby gonił ją wściekły pies, a reszta rodziny tuż za nią. Słowa dotrzymała, więcej się u nas nie pojawiła.

-Mała strata.- Komentuje tata.

Nie chodzi o to, że ich nie lubiłam, byłam małą dziewczynką szukającą rozrywki wraz przyjacielem z sąsiedztwa, a przyjazd rodziny był idealną okazją do sprezentowania niewinnego żartu. Podkreślam, że nikt nie ucierpiał, nie licząc obalałych tyłków wszystkich znajdujących się tego dnia w naszym domu. Ciocię jednak najbardziej dotknął nasz żart, ponieważ bujająca w obłokach kobieta przewróciła się dwukrotnie nie biorąc lekcji z wcześniejszego upadku. Z odsieczą szybko nadszedł mąż, a następnie dzieci ratując rodziców z inwazji kulek. To zamieszanie, które Edwardowi Habasińskiemu (tacie) udało się sfotografować, wyglądało jak współpraca przy wyrywaniu tytułowej rzepki z wiersza Juliana Tuwima.

-Idziemy na szarlotkę?- Proponuje tata z szerokim uśmiechem.

-Już myślałam, że nie spytasz. - Odwzajemniam uśmiech. Deser zdecydowanie nadal służy jako łamacz serc zrozpaczonych kobiet. - Będziesz musiał jeszcze raz pomalować drzwi.- Przepraszam go wzrokiem słodkiej myszki, aby nie miał mi za złe zniszczenia jego pracy.

-Ty złośnico, ostrzegam, że będziesz mi pomagać.

-To zwiastuje problemy.

-Problemy?- Unosi śmiesznie brwi.

-We własnej osobie.- Pokazuję na siebie.

Tajna misjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz