XII Trzej muszkieterowie

229 21 7
                                    

‒ Nie zgadzam się ‒ to były pierwsze słowa, jakie wypowiedział do Hermiony, gdy pokazała mu list.

Popatrzyła na niego jak na kosmitę.

‒ Mogłam ci tego nie pokazywać ‒ burknęła. Tego właśnie nie lubiła w związku z Ronem: chłopak wiecznie mówił jej, co ma robić, a czego nie. Jeśli Remus nie przestanie się zachowywać w tak idiotyczny sposób, nie wytrzyma z nim długo.

‒ TO byłoby kłamstwo, Hermiono ‒ powiedział z powagą. ‒ A kłamstwo jest czymś, czego nie toleruję u bliskich mi osób.

‒ Masz rację, Remusie. Przepraszam ‒ powiedziała. ‒ Ja po prostu mam silną alergię na cudze rozkazy.

‒ Więc co zamierzasz zrobić? ‒ warknął na nią.

‒ Jeszcze nie wiem. Ale nie zostawię tego. Nie pozwolę, żeby jakiś idiota...

‒ Masz w ogóle pojęcie, KTO może za tym stać? ‒ zapytał wyraźnie zirytowany. To było retorycznie zadane pytanie, ale i tak odpowiedziała.

‒ Oczywiście. Riddle. Wysłał pewnie kogoś, żeby mnie postraszył. Ale przecież nie zdecyduje się na żadne skrajne posunięcie...

Lupin o rzucił ją wzrokiem pełnym niedowierzania.

‒ Taka jesteś pewna?

Westchnęła.

‒ Remusie. Nie jestem naiwna. Ale nigdy też nie byłam tchórzem. Nie poddam się tak łatwo. To na razie głupi list z pogróżkami, w dodatku z niezbyt udanym zaklęciem szyfrującym charakter pisma. Dowiem się, kto to wysłał. A jeśli zrobi się niebezpiecznie, obiecuję Ci, że wtedy wrócimy do tej rozmowy, dobrze?

Miała wielką nadzieję, że się zgodzi i nie będą się już dalej kłócić.

Jak to jednak w życiu bywa, jej sukces pył zaledwie połowiczny: Remus wprawdzie skinął głową, ale też położył się wcześnie spać, wymawiając się zmęczeniem. Powód był jednak zupełnie inny, wiedziała o tym, a odwrócona do niej plecami w łóżku sylwetka czarodzieja tylko ją co do tego upewniła.

***

Severus Snape spędził niezwykle czarującą noc z prezentem, który zostawiła mu Hermiona: siedział odsunięty na tyle na ile się dało od błyszczącej kulki i patrzył się na nią, zbyt uparty by wykonać prośbę swojej obrończyni.

Położenie metalowego przedmiotu zdradzał jedynie lekki odbłysk światła rosnącego księżyca.

Uśmiechał się do siebie złośliwie. Więc mała Wiem-To-Wszystko porwała się z motyką na słońce i próbowała usidlić największą cnotkę czarodziejskiego świata? Prawie go to śmieszyło. Nie miał oczywiście pełnego oglądu sytuacji, nie mógł wiedzieć o skrywanej przez Hermionę tajemnicy, ale znał Lupina na tyle dobrze, że zdawał sobie sprawę z jego oporności w tej materii.

Poniekąd go rozumiał: dotknięty paskudną klątwą, oszpecony, z widokami na mocno skrócone życie, bez pieniędzy, szans na karierę lub wyzdrowienie, tak oto widział siebie Lupin. To było bardzo ludzkie, dostrzegać tylko swoje słabe strony, a pomijać zalety. Snape sam miał w tym zakresie niewątpliwy talent. Jednak sam dostrzegał zawsze w Lupinie pewne cechy, które sprawiły, że uważał go za najmniej zepsutego z całej huncwockiej czwórki.

Jednak ZROZUMIENIE nigdy nie szło u Mistrza Eliksirów w parze z jego wyrażaniem czy też uczuciem sympatii. W życiu nie nauczono go, jak się przyjaźnić, jak dbać o kogoś innego niż samego siebie. Nikt nigdy nie troszczył się o jego dobro; czasem miewał krótkotrwałe złudzenie, że jest inaczej, ale koniec końców zawsze okazywało się, że po prostu próbowano go wykorzystać. Lily. Lucjusza. Riddle. Dumbledore.

Sędzia cz. 1 ZAKOŃCZONE - RemioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz