03.

782 37 7
                                    

- Kto Ci się przyśnił? - rudowłosa kobieta od rana chodziła smutna. Snuła się po wieży nie mogąc sobie znaleźć miejsca, unikała każdego i nie zaczepiała mnie jak zawsze. Ewidentnie coś leżało jej na sercu, a ja domyślałam się, że ma to coś wspólnego z jej snem.
- Nieważne - wymamrotała, udając wielce zajętą książką. Przewróciłam oczami, wyrywając jej ją z rąk. Kobieta pisnęła oburzona, ale uciszyłam ją samym spojrzeniem.
- Kto by to nie był, zaakceptuję to. Nawet jeśli będę zmuszona męczyć się z Malfoyem do końca mych dni.

Poczułam irytację na samą myśl, że musiałabym zacząć chociażby tolerować tą tlenioną fretkę. Nigdy w życiu nie udałoby mi się znaleźć z nim wspólnego języka, ale jeśli rzeczywiście Ginny by się w nim zakochała z wzajemnością, na pewno nie stawałabym jej na drodze ku szczęściu.
- To nie on, a jego przyjaciel.
- Goyle czy Crabbe? - spytałam przerażona. Przecież to są totalne matołki. Tam na górze to muszą nieźle być przyćmochani, że łączą nicią przeznaczenia tak cudowną kobietę z tak głupim mężczyzną.
- Żaden z nich, blee.

Odetchnęłam głośno, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że do tej pory wstrzymywałam powietrze.
- O Merlinie, jak dobrze - złapałam się za serce, mając wrażenie, że na te kilka sekund przestało bić. - Więc kto?
- Zabini. Nie wiem jak to się stało. Oczywiście już dawno zauważyłam, że wyprzystojniał i stał się normalniejszy, ale przysięgam Ci, że w życiu nie spojrzałam na niego jak na swojego przyszłego małżonka.
- Sama mówiłaś, że przeznaczenia nie obchodzą Twoje relacje z daną osobą. Ono wie po prostu, że będziecie dla siebie idealni.
- No wiem, ale miałam nikną nadzieję, że może to być Harry. Właśnie, co ja mam z nim teraz zrobić? Zerwać? Poczekać aż on to zrobi? W końcu też zażył swój eliksir, na pewno przyśniła mu się jakaś inna.

- Wydaje mi się, że wystarczy szczerze z nim porozmawiać. Harry nie jest kłótliwą osobą, na pewno jakoś się dogadacie - położyłam jej w uspokajający sposób dłoń na ramieniu i oddałam książkę. Już chciałam zabrać się za swoje zadanie domowe, gdy pisnęła głośno, wytykając mnie palcem.
- O mały włos zapomniałam, kto Ci się przyśnił? - zamarłam na kilka długich sekund i zaraz westchnęłam.
- Nie wiem.
- Jak to nie wiesz? - zmrużyła oczy jakby zastanawiając się czy czasami nie kłamię.
- Widziałam jego ciemne, krótkie włosy. Wysoką, umięśnioną sylwetkę. Szatę w kolorze zieleni, co szczerze powiedziawszy mnie przeraziło, ale nie widziałam jego twarzy.

Przez cały dzień zastanawiałam się dlaczego tak się stało i czy aby na pewno jest to tak niedobrym rozwiązaniem. Nie byłam pewna czy chciałam poznać tego swojego przeznaczonego.
- Słyszałam o tym, kilka osób też tak miało.
- I? - dopytałam, gdy skończyła jedynie na tym. Poprawiłam się na krześle, a na jej twarzy pojawiła się satysfakcja, że udało jej się mnie tak zaciekawić.
- Twój wybrany nie zażył jeszcze eliksiru. Jeśli to zrobi, przyśnisz mu się.
- Czy jest szansa bym mogła go zobaczyć? To trochę niesprawiedliwe, że on będzie wiedział kim jestem, a ja nie.

- Niestety nie. Eliksiru używa się tylko raz, za każdym razem będziesz widziała ten sam sen. Jeśli zrobiłaś to w złym momencie, Twoja strata. Przykro mi, skarbie.
- Mi nie aż tak bardzo. Jakby nie patrzeć, krok będzie należeć do niego. Jeśli go nie uczyni, ja umywam od tego wszystkiego dłonie, zrobiłam co mogłam - uśmiechnęłam się, uświadamiając sobie, że zaczynam w to wierzyć.
- Czy to nie śmieszne, że obie trafiłyśmy na Ślizgonów?
- Spodziewałam się tego. Od zawsze miałyśmy słaby gust do facetów - wzruszyłam ramionami, a rudowłosa zaśmiała się, jakbym wcale nie obraziła jej brata oraz obecnego chłopaka.

- Masz zamiar zrobić pierwszy krok wobec Zabiniego?
- A myślisz, że powinnam? - kobieta zaczęła bawić się swoimi włosami co oznaczało, że jest zdenerwowana.
- Wiem, że teraz dziewczyny równie często zabiegają o chłopaków, jak oni o nie, ale moim zdaniem pierwszy krok powinien zrobić on. Zwłaszcza jak sytuacja wygląda w ten sposób, a nie w inny. W końcu może zacząć się z Ciebie wyśmiewać, a Malfoy z pewnością z chęcią to podłapie.
- Masz rację. Nawet jak do mnie zagada lub napisze na tej śmiesznej aplikacji dla dobranych przez przeznaczenie, nie zrobię sobie nadziei. Muszę być ostrożna jak nigdy, w końcu to wąż - kiwnęłam głową, choć wiedziałam, że Ginny i tak postąpi inaczej.

Dla niej wystarczały drobne gesty mężczyzn by już się zauroczyć. Była kochaną osobą, ale serce miała wielkie jak autobus. Rudowłosa wróciła do czytania, więc i ja wzięłam się za odrabianie eliksirów. Snape może i nie był już tak wredny jak wcześniej, ale wciąż lubił odejmować nam punkty za najdrobniejsze przewinienia. Nie spodziewałam się dostać u niego wybitnego, ale powyżej oczekiwań by mnie zadowalał. Przez te kilka godzin udało mi się zapomnieć o czarnowłosym mężczyźnie, który załamie się po zobaczeniu, kto jest mu przeznaczony.

sweet dreams ~ teomione Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz