(10) "Welcome to Mount Weather"

94 7 12
                                    

~Clarke~

Z trudem rozchyliłam powieki by zaraz je zamknąć. Światło potwornie mnie raziło i powodowało ból ociężałej głowy. Zaraz...światło? Zmusiłam się do otwarcia oczu i zaczęłam gwałtownie mrugać aby przyzwyczaić się do jasności panującej w pokoju. Bo znajdowałam się na białym łóżku w śnieżnobiałym pokoju, przebrana w czyste białe ciuchy. W mojej małej klitce oprócz łóżka znajdował się jeden stolik i jakiś obraz wiszący na ścianie. I było tam coś jeszcze. Czerwona dioda migała w rogu sufitu nagrywając każdy mój ruch.

Gdzie ja do diabła jestem?! Jak się tu znalazłam?! Wysiliłam mózg aby przypomnieć sobie co się właściwie stało. A ostatnim co pamiętałam był...Bellamy. O mój Boże, Bellamy! Widziałam jak go postrzelili. Widziałam jak upadał. Widziałam jak umierał próbując mnie uratować, a ja nie mogłam nic zrobić. Nie mogłam sobie wybaczyć że nasza ostatnia rozmowa pełna była jedynie złości i jadu. Poczułam piekące łzy po powiekami i ukryłam twarz w dłoniach pozwalając sobie na tą chwilę słabości, bo nie potrafiłam już znieść tyle śmierci, tyle śmierci tak bliskich mi osób. Bo Blake stał się dla mnie bliski, nawet bardzo. Nie wiedziałam jak mam sama temu podołać. Nie miałam wątpliwości, że już go nigdy nie spotkam, bo nawet jeśli nie zginąłby od kuli, na pewno wykrwawił się na śmierć w tym lesie.

Chyba że...? Do mojego serca nagle zaczęła wkradać się iskra nadziei. Skoro zabrali mnie, to pewnie zabrali też innych ze Skaikru, a ja musiałam się jak najszybciej dowiedzieć o co w tym wszystkich chodzi. Smutek zastąpiła złość i desperacja. Mocno złapałam za nogę od łóżka i z łatwością ją wyrwałam, następnie jednym, precyzyjnym ruchem zbiłam kamerę. Jeśli mnie oglądali miałam pięć, najwyżej sześć minut zanim tu będą. Od razu ruszyłam w stronę drzwi, które były oczywiście zamknięte. Zanim wybiłam szybę, zerknęłam przez nią na korytarz i to co zobaczyłam, zmroziło mi krew w żyłach. Na ścianie wisiała tabliczka, z napisem, który miał być odpowiedzią na nurtujące mnie pytania a stał się zarodkiem kolejnych.

„Witamy w Mount Weather".

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

~Bellamy~

Stałem na bezdrożnej, nieruchomej polanie. Nie było czuć wiatru ani słychać owadów. Tylko wszechobecna cisza i pustka. Czy tak wyglądają zaświaty?

Nagle coś w otoczeniu się zmieniło. Daleko przede mną pojawiła się moja siostra przywiązana do drzewa albo może jakiegoś pala z mnóstwem ran. Od razu ruszyłem w jej stronę, kiedy usłyszałem inny znajomy krzyk. Z lewej strony w takim samym położeniu znajdowała się Clarke i patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. Jednocześnie poczułem, że coś dużego pojawia się w kieszeni moich spodni i sięgnąłem tam niepewnie ręką. Był to pistolet, którego używałem już tak wiele razy, tym razem naładowany tylko jedną kulą.

-Wybieraj.

Usłyszałem głos, który zdawał się dobiegać ze wszystkich kierunków dookoła mnie i przygniatać moją małą istotę do samej ziemi swoją mocą.

-O co tu chodzi? Kim jesteś?!

-Wybieraj.

Nagle obok obydwu dziewczyn pojawił się sztylet i szybko pozostawił głębokie rany na ich brzuchu. Ruszyłem do Octavii, ale zatrzymałem się słysząc jęk blondynki.

-Wybieraj.

-Nie mogę! Ja...nie potrafię! – załkałem, cofając się gwałtownie w tył.

-W takim razie zginą obie.

Nagle pode mną rozstąpiła się ziemia i zacząłem spadać w dół przez ciemność. Upadłem głucho na dno przepaści i ponownie ból ogarnął całe moje ciało. Miałem wrażenie, że z tego się składam – bólu, cierpienia, palącego ognia, którym żywo płonęła każda pojedyncza komórka mojego ciała. Ale skoro już umarłem czemu musiało tak bardzo boleć?

I hate you #1 //BELLARKEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz