~ Decyzja piąta - wyznać ~

301 31 24
                                    

 Głośno ziewnęła.

Do trzeciej nad ranem doprowadzała pobitych uczniów do porządku, a przez kolejne pół godziny użerała się z resztą wesołej gromady, opowiadając wymyśloną historyjkę o tym, jak chłopcy postanowili się nawzajem ponaparzać z tylko sobie znanego powodu.

O ósmej rano mieli się wybrać na wycieczkę krajoznawczą, ale wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że najlepiej byłoby sobie odpuścić i po prostu poczekać w hotelu do pierwszego etapu olimpiady, który notabene okazał się jakimś „dniem rozeznania dla potencjalnych przyszłych studentów uniwersytetu", czy też raczej – „festynem naukowym".

Cóż... Chisanie to festynu nie przypominało ani trochę, ale na całe szczęście, gdy o umówionej godzinie stawiła się na miejscu, została zaszczycona informacją, że na terenie uczelni za jej uczniów odpowiedzialni będę wykładowcy, więc mogła sobie oszczędzić oglądania zmumifikowanych zwłok, zakonserwowanych w jakimś supermądrze brzmiącym płynie, zdeformowanych płodów oraz innych tego typu rzeczy.

Choć musiała przyznać, że bardzo się starała tam pozostać i nieobowiązkowo popilnować zafascynowanych zwłokami dzieciaków, ostatecznie okazała się na to troszkę za słaba. To wszystko po prostu zbyt mocno ją obrzydzało...

Podała numer jednemu z profesorów i poprosiła, żeby dzwonił jakby coś się działo, po czym wygłosiła jakąś pseudowychowawczą mowę i z prędkością światła ulotniła się z tamtego miejsca.

Miała sześć godzin, do końca tamtej całej farsy, więc postanowiła po prostu wrócić do hotelu i się porządnie zdrzemnąć.

Schowała dłonie do głębokich kieszeni płaszcza, a jej paznokcie delikatnie zastukały o metalową konstrukcję rewolwera, którego zdobycie kosztowało ją dobrych kilkadziesiąt tysięcy jenów i masę nerwów. W końcu nie tak łatwo było znaleźć nielegalny rynek w zupełnie nieznajomym mieście, jakim było dla niej Tokio...

Po ucieczce z Yokohamy, pozostała zupełnie z niczym. Chuuya zabrał jej teczkę, a ona nie mogła nawet wrócić do mieszkania, żeby sobie coś ogarnąć.

Tak i tak miała dużo szczęścia, że jeszcze w Yokohamie, znalazła jakiegoś zgonującego chłopa, który miał przy sobie wypchany portfel.

Wtedy myślała, że była to jej pierwsza kradzież. Wtedy bowiem nie pamiętała przeszłości, w której wraz z Chuuyą za małolata bawili się w „kto więcej zawinie".

Znowu! Znowu to robiła, do cholery!

Przyspieszyła kroku, mając nadzieję, że to jakoś pomoże jej o nim nie myśleć.

W tamtej chwili naprawdę chciała wreszcie znaleźć się pod ciepłą kołderką, odpalić jakieś sztampowe romansidło i pomarnować trochę czasu, starając się poddać słodkiej manipulacji mediów.

Im bardziej zbliżała się do miejsca docelowego, tym mniej myślała o przeszłości, a więcej nad tym, co powinna tak właściwie obejrzeć.

Jej przemyślenia przerwał widok elegacko ubranego kapelusznika. Jedną dłoń schowaną miał do kieszeni czarnego płaszcza, podczas gdy w drugiej ściskał spory bukiet czerwonych róż.

Był dość niski, ale to wcale nie odbierało mu wdzięku. W jej oczach był bowiem najprzystojniejszym mężczyzną w całej Japonii.

I tamten ideał stał właśnie przed bramą jej hotelu, wbijając wzrok w klamkę od furtki.

Chisana obróciła się na pięcie i skręciła w najbliższą uliczkę.

To nie było w ogóle zabawne.

          

Chuuya zachowywał się w stosunku do niej kompletnie nie fair... Nie można było być tak przystojnym i do tego tak się ubierać. To powinno być nielegalne.

Zaśmiała się z siebie w myślach.

Nawet gdyby było, nie znaczyłoby to dla niego kompletnie nic.

Gdy odeszła już dobry kawałek od miejsca, w którym zlokalizowała Chuuyę, przez myśl przeszło jej, że chyba może odetchnąć z ulgą.

Niestety jak zwykle świat postanowił z niej zakpić.

Kątem oka spostrzegła postać ukrytą w cieniu uliczki. Nie miała czasu na to, by się jej przyjrzeć, ale przez moment, w oczach mignął jej złoty motylek. To jej wystarczyło. Identyczny widniał na głowie kobiety, która rzuciła w nią skalpelem, gdy ostatnio była w Yokohamie. Lekarki ze zbrojnej agencji detektywistycznej.

Nie zatrzymała się jednak. Musiała udawać, że nic nie zauważyła i jest zupełnie zwyczajną nauczycielką matematyki w liceum.

Usłyszała cichutki świst powietrza nad jej głową. Brzmiało to trochę jakby ktoś skakał po budynkach. Była w stanie uwierzyć, że był to partner lekarki i czuła jak niepokój rozprzestrzenia się po jej ciele.

Prawie podskoczyła na dźwięk piosenki Shakiry, którą kilka dni wcześniej ustawiła na dzwonek.

Wygrzebała telefon z torebki i wzięła głęboki wdech.

Po krótkiej chwili wahania nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła komórkę do ucha.

Przez pewien czas, po drugiej stronie panowała cisza przerywana tylko niespokojnym oddechem.

– Halo? – odezwała się w końcu.

Serce waliło jej jak młotem, a oddech niebezpiecznie przyspieszył. Była tak głupia, że czasem sama nie potrafiła uwierzyć w poziom swojego idiotyzmu. Jej sytuacja była kompletnie skopana, śledziły ją jakieś pionki ze zbrojnej agencji detektywistycznej, nachodził ją jej były, a ona jak gdyby nigdy nic odebrała telefon od numeru zastrzeżonego.

To już nawet nie był kretynizm. To był przejaw ujemnego iq...

– Halo, kto dzwoni? – przyspieszyła kroku, czując dziwne napięcie w powietrzu.

Osoba, która do niej zadzwoniła dalej milczała, a ona bała się rozłączyć.

Od przyjazdu do Yokohamy coś jej nie grało i nie chodziło tu wcale o przyszłość, która postanowiła pobawić się w prześladowcę.

Wszystko wskazywało na to, że podczas jej nieobecność ktoś odkrył część prawdy na temat jej pochodzenia, co było jednoznaczne z końcem życia, które wiodła. Być może nawet ze zgubą...

Bo w kocu córka potwora Yokohamy była jednym z najbardziej poszukiwanych łupów dla każdego, kto chciał zarobić.

„Co cię łączy z demonem Yokohamy" – pytanie zadane przez lekarkę z agencji dźwięczało jej w uszach, sprawiając, że nie mogła już dłużej wypierać z umysłu ogromnej dozy prawdopodobieństwa, że agencja się dowiedziała.

Fakt, że jeszcze nikt nie próbował jej zabić czy też porwać mógł oznaczać, że wieść kim tak naprawdę jest, jeszcze się nie rozprzestrzeniła. Być może jej rodowód został odkryty tylko przez zbrojną agencję, która chciała ukryć prawdę przed resztą świata, by nie mieć żadnej konkurencji w polowaniu na nią.

– Czy dodzwoniłem się do pani Ueno Takako? – jej rozmyślenia przerwał głos wydobywający się z głośnika telefonu.

Głośno przełknęła ślinę.

Ewokacja - Chuuya x OC [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now