Głośno ziewnęła.
Do trzeciej nad ranem doprowadzała pobitych uczniów do porządku, a przez kolejne pół godziny użerała się z resztą wesołej gromady, opowiadając wymyśloną historyjkę o tym, jak chłopcy postanowili się nawzajem ponaparzać z tylko sobie znanego powodu.
O ósmej rano mieli się wybrać na wycieczkę krajoznawczą, ale wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że najlepiej byłoby sobie odpuścić i po prostu poczekać w hotelu do pierwszego etapu olimpiady, który notabene okazał się jakimś „dniem rozeznania dla potencjalnych przyszłych studentów uniwersytetu", czy też raczej – „festynem naukowym".
Cóż... Chisanie to festynu nie przypominało ani trochę, ale na całe szczęście, gdy o umówionej godzinie stawiła się na miejscu, została zaszczycona informacją, że na terenie uczelni za jej uczniów odpowiedzialni będę wykładowcy, więc mogła sobie oszczędzić oglądania zmumifikowanych zwłok, zakonserwowanych w jakimś supermądrze brzmiącym płynie, zdeformowanych płodów oraz innych tego typu rzeczy.
Choć musiała przyznać, że bardzo się starała tam pozostać i nieobowiązkowo popilnować zafascynowanych zwłokami dzieciaków, ostatecznie okazała się na to troszkę za słaba. To wszystko po prostu zbyt mocno ją obrzydzało...
Podała numer jednemu z profesorów i poprosiła, żeby dzwonił jakby coś się działo, po czym wygłosiła jakąś pseudowychowawczą mowę i z prędkością światła ulotniła się z tamtego miejsca.
Miała sześć godzin, do końca tamtej całej farsy, więc postanowiła po prostu wrócić do hotelu i się porządnie zdrzemnąć.
Schowała dłonie do głębokich kieszeni płaszcza, a jej paznokcie delikatnie zastukały o metalową konstrukcję rewolwera, którego zdobycie kosztowało ją dobrych kilkadziesiąt tysięcy jenów i masę nerwów. W końcu nie tak łatwo było znaleźć nielegalny rynek w zupełnie nieznajomym mieście, jakim było dla niej Tokio...
Po ucieczce z Yokohamy, pozostała zupełnie z niczym. Chuuya zabrał jej teczkę, a ona nie mogła nawet wrócić do mieszkania, żeby sobie coś ogarnąć.
Tak i tak miała dużo szczęścia, że jeszcze w Yokohamie, znalazła jakiegoś zgonującego chłopa, który miał przy sobie wypchany portfel.
Wtedy myślała, że była to jej pierwsza kradzież. Wtedy bowiem nie pamiętała przeszłości, w której wraz z Chuuyą za małolata bawili się w „kto więcej zawinie".
Znowu! Znowu to robiła, do cholery!
Przyspieszyła kroku, mając nadzieję, że to jakoś pomoże jej o nim nie myśleć.
W tamtej chwili naprawdę chciała wreszcie znaleźć się pod ciepłą kołderką, odpalić jakieś sztampowe romansidło i pomarnować trochę czasu, starając się poddać słodkiej manipulacji mediów.
Im bardziej zbliżała się do miejsca docelowego, tym mniej myślała o przeszłości, a więcej nad tym, co powinna tak właściwie obejrzeć.
Jej przemyślenia przerwał widok elegacko ubranego kapelusznika. Jedną dłoń schowaną miał do kieszeni czarnego płaszcza, podczas gdy w drugiej ściskał spory bukiet czerwonych róż.
Był dość niski, ale to wcale nie odbierało mu wdzięku. W jej oczach był bowiem najprzystojniejszym mężczyzną w całej Japonii.
I tamten ideał stał właśnie przed bramą jej hotelu, wbijając wzrok w klamkę od furtki.
Chisana obróciła się na pięcie i skręciła w najbliższą uliczkę.
To nie było w ogóle zabawne.
CZYTASZ
Ewokacja - Chuuya x OC [ZAKOŃCZONE]
FanfictionJedynym czego pragnęła było zwyczajne życie u boku swojego zwyczajnego ukochanego. By to osiągnąć, okłamywała go i udawała, że nie widzi iż on robił to samo. Jedynym czego pragnęła było bezpieczne życie u boku mężczyzny swojego życia. Dlatego przyć...