Znów ten koszmar cz. 2

1K 92 21
                                    

Całe szczęście kominek, przez który wyszli, nie był w poczekalni, tylko od razu w gabinecie.

― Witam panów ― przywitał się lekarz. ― Miło mi pana poznać, panie Potter. Jestem doktor Nathan Cuba.

Harry niezbyt chętnie się przywitał. Potem spojrzał na swoich towarzyszy.

― Poczekacie na zewnątrz?

― Harry... ― zaczął Severus, ale Harry mu przerwał.

― Nie jestem małym dzieckiem. Potem będziesz mógł wyciągnąć wszystko do pana Cuba. Minimum prywatności chyba mi się należy?

― Oczywiście.

Snape delikatnie pociągnął za sobą ociągających się blondynów.

― Ma pan troskliwych opiekunów. Proszę usiąść.

Harry usiadł na białym krześle, naprzeciw białego biurka. W tym gabinecie wszystko było białe i w pierwszej chwili skojarzyło mu się z psychiatrykiem, takim widzianym w jakimś filmie.

― To nie psychiatryk, prawda? ― Ufał Severusowi, ale lęk ciągle gdzieś tam tkwił, zwłaszcza po tym, co odstawił Vernon.

― Oczywiście, że nie, mogę zapewnić. Lubię biel, jeśli to pana zaniepokoiło. No i dodatkowo to szpital.

― Mugolskie są zwykle w jakichś odcieniach zieleni.

― Myślę, że przybył pan do mnie w innej sprawie, niż kolory szpitali. Proszę powiedzieć o co chodzi, a postaram się pomóc.

― Severus martwi się, że z moimi bliznami jest coś nie tak.

Mężczyzna natychmiast podniósł wzrok na jego czoło.

― Akurat z tą daję sobie radę. Chodzi o wszystkie pozostałe. Odczuwam w nich ból.

― Cały czas? ― Lekarz zaczął notować.

― Nie. Choć ostatnio coraz częściej.

― Czy to blizny spowodowane przez zaklęcia?

― Tak. W większości.

― Ile jest tych blizn?

― Eee... ― Harry zająknął się. ― Nie wiem. Nigdy ich nie liczyłem. ― Nie spodziewał się takiego pytania.

Mężczyzna podniósł głowę.

― Czyli ich liczba jest spora? Czy w granicach na przykład około dziesięciu?

Harry rozpiął szybko koszulę i ją zdjął.

― Mogę powiedzieć, że sporo ich dobrze pasuje ― powiedział okręcając się dookoła, by mężczyzna mógł go dokładnie zobaczyć.

― Och! ― zdołał wydusić lekarz. ― Czytałem pana zeznania w Proroku, ale przypuszczałem, że to może błąd przy druku albo jakiś... One błyszczą ― rzekł nagle, urywając poprzednią wypowiedź, gdy dostrzegł kolejny objaw.

― Tak. Wiem. I czuję się przez to jak żarówka. ― Harry zaczynał się denerwować. ― I proszę mi wierzyć, to boli.

― Proszę się przez chwilę nie ruszać.

Po kilku zaklęciach Harry zdołał się uspokoić i opanować. Lekarz wszystkie czynniki skrzętnie zapisywał, zanim przeprowadzał kolejne badania.

― Czy ostatnio rzucał pan jakieś silniejsze zaklęcie?

― Nie. Ogólnie staram się w domu rzadko korzystać z czarów. Przyzwyczajenie z mugolskiego świata, jak sądzę.

Blizny II - ObskurusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz