13.Magiczne święta

144 9 7
                                    

Teraźniejszość

Boże Narodzenie to chyba najpiękniejsze święta jakie w życiu istnieją. Nie tylko dlatego, że święty Mikołaj rozdaje prezenty grzecznym dzieciom, ale dlatego, iż jest to czas spędzony w gronie rodzinnym, śpiewa się kolędy i składa się wzajemnie życzenia. Jest się dla każdego miłym i dobrym, do wigilijnego stołu zaprasza się zagubionego wędrowca, a zwierzęta mówią ludzkim głosem. Dzieje się tak tylko tego jednego dnia.

Damon Salvatore nie był typem człowieka, dla którego święta były w jakiś sposób ważne. Nigdy nie brał ich na poważnie. W tym roku, jak z resztą każdego poprzedniego, odkąd skończył liceum, spędzał je razem z grupą przyjaciół. Wśród nich był jego brat, kilka osób, za którymi nie za bardzo przepadał oraz ONA - jego największa miłość. Nigdy się do tego nie przyznawał, ale to dla niej tam był, jednakże jednocześnie nie chciał być. Tak, kochał ją. Tak, mieli pewien etap w życiu, że ich relacja na zasadzie koleżeństwa, zmieniła się na romantyczną. Tak, było cudownie. Ale... Ich romans się skończył i zostały same wspomnienia. Za to ona wyjechała na długo. Dostała jakiś staż za granicą, nie było jej pięć lat i nagle wróciła z jakimś gachem.

Tak więc jego święta wyjątkowo były okropne.

Codziennie zastanawiał się co u niej. Jak sobie radziła i czy tęskni tak samo jak on. Pisał do niej wiadomości, dzwonił prawie że w każdej możliwej chwili, jaką posiadał. Ona nie odpowiadała. Ani razu. Minął rok, więc dał sobie spokój. Starał się zapomnieć o niej, wrócił nawet do swojego codziennego trybu życia, którym żył przed poznaniem kobiety, ale ona wciąż była gdzieś z tyłu głowy, nie dając o sobie zapomnieć. Nieskończenie ilość razy porównywał te wszystkie dziwki do niej. Żadna nie była taka jak ona, żadna nie potrafiła być jak ona. Nie dosięgały jej do pięt! A ona była wyjątkowa i nie do podrobienia.

- Damon! - krzyknął jego rodzony brat, poprawiając lampki, wiszące na parapecie. Damon przewracał oczami, gdy Stefan zachowywał się jak pantofel, robiąc wszystko co kazała mu jego żona, zwariowana blondynka, z którą niebieskooki jeszcze, gdy byli w liceum, sam się przespał. Do tej pory zbierało mu się na wymioty, gdy o tym wspomniał. - Zobacz, czy to dobrze wygląda, co? Nie jest zbyt...

- Jakby kazała ci skoczyć z dachu, zrobiłbyś to bez wahania, prawda? - mówił znudzonym głosem. - Przecież to tylko durne lampki - przewrócił oczami.

- A mówiłam wam, że dzisiaj pojawią się dodatkowe dwie osoby? - zapytała z uśmiechem Caroline, stawiając barszcz na środku stołu. Kilkakrotnie jeszcze sprawdzając, czy aby na pewno stoi na środku. Zawsze była perfekcyjna we wszystkim, co robiła, a jeśli chodziło o święta, to już w ogóle.

- Macie Bourbon? - Damon wstał z krzesła i zaczął się rozglądać po pomieszczeniu, szukając po wszystkich szafkach i półkach swojego ulubionego trunku. Damon nie pierwszy raz zachowywał się w ten sposób. Zawsze zachowywał się w domu swojego brata jak u siebie: bez pukania wchodził do ich domu (czasami się zdarzało, że nawet do pokoju), otwierał lodówkę i zabierał z niej to, na co miał ochotę, czasami nawet bez pytania kładł się na kanapie i zasypiał, często było to spowodowane upiciem.

Krótko mówiąc: Damon był u nich w domu pasożytem i wcale nie czuł się z tego powodu źle. Przeciwnie - było mu tak dobrze.

**********************


Wspomnienie

- Co tam robisz? - Damon pojawił się przy Elenie znienacka. Stał przy niej tak blisko, że ich oddechy się zaczęły ze sobą mieszać. Damon oparł brodę na jej barku, dzięki czemu mógł wygodnie obserwować poczynania Eleny z choinką. Właśnie miała zamiar włożyć czub na choinkę, jednak była odrobinę za niska i nie udawało się jej to. - Daj mi - wystawił przed nią swoją dłoń, by ta położyła na niej ozdobę. Patrzył się na nią z zawahaniem, dlatego też, gdy mu podała ową rzecz, wpadł na pomysł.

Miniaturki || DELENAWhere stories live. Discover now