I. Miłość nie istnieje

24 4 0
                                    

... czwarte w historii naszego kraju eliminacje rozpoczną się już za cztery dni. Kandydatki...

Przekręciłam oczami, wyłączając telewizor.

Od niemal miesiąca jedynym nadawanym programem w lokalnej telewizji był "Wybór". W naszym kraju od przeszło wieku odbywały się tak zwane eliminacje, podczas których książę spośród dwudziestu czterech kobiet wybierał tę jedyną, z którą chciał się ożenić. Działo się, to gdy książę był już w odpowiednim wieku. Wszyscy obywatele Andalii — a w szczególności kobiety — na bieżąco śledzili te wydarzenia podczas trwania programu. Każda dziewczyna, która kwalifikowała się do tego wiekowo, od początku sierpnia mogła wysłać swoje zgłoszenie, aby mieć szansę zostać tą jedyną.

Całe królestwo żyło tylko tym wydarzeniem, szczególnie iż nie było to tak proste, jak mogło się wydawać. Tożsamość księcia była skrzętnie ukrywana, przez co nikt tak naprawdę nie wiedział, jak on wyglądał. Kandydatki poznawały czterech mężczyzn, nie wiedząc, który był prawdziwym księciem. Miało to zapobiec interesowności ze strony kandydatek, chociaż wątpiłam, aby to działało. Było to jedynie w ten sposób bardziej interesujące.

Osobiście ani trochę nie rozumiałam fenomenu całego zdarzenia, gdyż widziałam to w zupełnie inny sposób niż większość osób. Do tego "konkursu" zgłaszały się dziewczyny, które marzyły jedynie o tym, aby jakimś cudem upolować księcia.

Zresztą z tego, co wiedziałam eliminacje do dwudziestki czwórki, która miała przez kilka miesięcy mieszkać w zamku wraz z rodziną królewską, odbywały się za pośrednictwem formularzy. Nie trzeba było być wielkim naukowcem, aby wiedzieć, że dziewczęta były wybierane tylko i wyłącznie ze względu na ich wygląd. Nie widziałam w tym ani trochę prawdziwej miłości, a już na pewno nie ze strony tych dziewczyn.

Słysząc głośne burczenie w moim brzuchu, wstałam z miękkiej kanapy, po czym poszłam do kuchni, w której jak zwykle urzędowała moja rodzicielka.

Sofia Campbell mimo swoich czterdziestu lat wciąż wyglądała pięknie. Długie blond włosy zawsze starannie upinała, ukazując swoją długą szyję. Duże, praktycznie czarne oczy mamy były jej największym atutem. Sama bardzo zazdrościłam jej wyglądu, gdyż byłam jej całkowitym przeciwieństwem, wdając się w ojca.

Ciemnobrązowe włosy sięgały mi do połowy pleców, a duże, niebieskie oczy w odcieniu minimalnie jaśniejszym od granatu, nie przypominały ani trochę tych należących do mojej mamy. Moja mama wyglądała jak prawdziwa modelka, natomiast ja byłam jedynie damską wersją własnego ojca.

— Cześć, mamuś — przywitałam się, podchodząc do srebrnej lodówki.

— Kochanie — zaczęła cicho, gdy odsunęłam się od lodówki, wcześniej wyciągając z niej kurczaka w panierce, którego miałam zamiar sobie odgrzać.

— Coś się stało, mamo? — zmarszczyłam brwi, obserwując jej przejętą minę.

Kobieta odłożyła wielką łyżkę, którą używała do mieszania składników na ciasto. Od razu zauważyła, że z całych sił starała się unikać mojego wzroku. Nie podobało mi się to, gdyż oznaczało to, że to, co chciała mi powiedzieć, miało mi się nie spodobać.

— Pewnie słyszałaś, że Violet dostała się do eliminacji.

— Trudno było nie słyszeć — uśmiechnęłam się krzywo, przypominając sobie okropnie głośny krzyk, słyszalny na całej dzielnicy, gdy to moja sąsiadka otrzymała list, w którym poinformowano ją o pozytywnym przejściu kwalifikacji.

— Tak, właśnie — uśmiechnęła się niepewnie. — Okazało się, że pałac ma lekko okrojoną liczbę kobiet, które będą sprawowały opiekę nad przygotowaniami poszczególnych kandydatek. No wiesz, makijaż, suknie i takie inne — zatrzymała się na chwilę, a do mnie powoli zaczęło docierać, co próbowała powiedzieć. — Mama Violet doskonale wie, że uwielbiasz modę, więc poprosiła, abyś to ty towarzyszyła jej córce podczas eliminacji.

I choose to by with youWhere stories live. Discover now