II. Jesteś moją służącą

20 4 1
                                    

Minęła zaledwie chwila, gdy podeszła do nas wysoka kobieta o czarnych, spiętych w ciasnego koka włosach. Nie wywarła na mnie dobrego wrażenia. Na jej twarzy malował się grymas, który wystarczająco dał mi znać, że nie była szczęśliwa z naszego przyjazdu.

— Panienki, zapraszam za mną. Wasze rzeczy zostaną przeniesione do pokoju, więc możecie je tu zostawić — powiedziała, po czym zaczęła zmierzać w stronę zamku.

Biały zamek wyglądem przypominał pałac rodem z bajek Disneya. Liczne samodzielne budynki dodawały trójwymiarowości całej budowli, która dodatkowo urozmaicona była wieloma wieżami, wieżyczkami, balkonami i blankami.

Zamek znajdował się na lekkim wzniesieniu. Wokół ścieżki prowadzącej do głównego wejścia było mnóstwo kolorowych drzew i krzewów, które dodawały bajkowego klimatu.

Byłam ciekawa wyglądu dziedzińca z tyłu zamku. Czytałam, że był to jeden z najpiękniejszych miejsc w całej Andalii, jednak nigdzie nie można było znaleźć zdjęć tego miejsca.

— Gdzie my idziemy? — sapnęła Violet, która zdążyła się już lekko zmęczyć.

Czarnowłosa kobieta szła na tyle szybko, że musiałyśmy za nią niemal biec, co sprawiało lekki problem Violet, która na nogach miała wysokie szpilki.

— Do sali jadalnej. Czekają tam wszystkie kandydatki i ich pomocnice — spojrzała na mnie, odwracając się przez ramię. — Zjecie kolację i zostaną wam przedstawieni nasi młodzieńcy oraz Camberley Martin. Zapozna was ze szczegółami całego konkursu oraz zasadami, jakie panują w zamku.

Westchnęłam cicho, zdając sobie sprawę, że kobieta od razu zauważyła różnicę między mną a Violet. Blondynka miała na sobie śliczną, pudrowo–różową sukienkę, sięgającą jej przed kolano. Ja natomiast ubrałam tradycyjne dla siebie ciemne jeansowe spodnie, luźną bluzkę i przywiązaną do pasa zbyt dużą flanelową koszulę, którą zabrałam Ethanowi.

Nosiłam ją często przy sobie na wypadek deszczu. We wrześniu w naszym kraju często padało, choć przy dwudziestu pięciu stopniach taki deszcz był jedynie wyczekiwanym orzeźwieniem.

Zdawałam sobie sprawę, że mój strój nie pasował do otoczenia, w jakim się znalazłam. Starałam się, przypomnieć sobie za to, że byłam tu jedynie w pracy. Wątpiłam, aby problemem dla królewskiej rodziny miał być strój nic nieznaczącej dla nich obywatelki.

Oczywiście lubiłam modę. Uwielbiałam ładnie się prezentować, jednak dotyczyło to jedynie ważnych spotkań bądź imprez. Na co dzień wolałam zwykłe, luźne stroje, które przede wszystkim miały być wygodne.

Weszłyśmy do zamku głównym wejściem. Sala wejściowa była ogromna i jasna, co niezbyt mnie dziwiło. Z prawej strony, przed ogromnymi, złotymi wrotami stał mężczyzna w czarnym garniturze. Na nosie miał założone czarne, przeciwsłoneczne okulary. Kątem oka zauważyłam wystającą spod marynarki broń. Musiał być ochroniarzem. Otworzył przed nami wejście prowadzące do wielkiej sali.

Jasne pomieszczenie wyglądało równie dostojnie, co cały zamek. W niektórych miejscach na ścianach widniały złote malunki, które wyglądały bardzo elegancko. Posadzka, która z pewnością miała swoje lata, musiała być z drewna. Na ogromnej powierzchni rozstawione było kilkanaście okrągłych stolików, a pod najdłuższą ze ścian stały długie stoły, na których rozstawiono półmiski. Prawdopodobnie był to szwedzki stół.

— Po lewej stronie są miejsca dla pomocnic, natomiast po prawej dla kandydatek. Usiądźcie, za chwilę przyjdzie Camberley Martin — powiedziała kobieta, po czym wyszła z sali.

Violet ominęła mnie szybko i pomaszerowała w stronę stolika, przy którym siedziały inne kandydatki. Wszystkie wyglądały równie pięknie i elegancko. Uśmiechały się do siebie przyjaźnie, a niektóre nawet ze sobą rozmawiały. Ciekawiło mnie, ile czasu minie, gdy przestaną być względem siebie sympatyczne. Konkurs był konkursem i wiedziałam, że praktycznie każda z nich liczyła właśnie na wygraną.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 28, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

I choose to by with youWhere stories live. Discover now