Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Rozglądał się po pełnej butów, parasoli i różnych rupieci komórce, przypominając sobie, jak budził się tutaj co rano, widząc spód schodów, po którym prawie zawsze wędrowały dwa lub trzy pająki. Wtedy jeszcze nie wiedział, kim naprawdę jest, nie wiedział, jak zginęli jego rodzice, nie wiedział, dlaczego tak często wokół niego zdarzają się dziwne rzeczy. Pamiętał jednak swoje sny z tamtych nocy: jakieś poplątane, dziwaczne sceny, rozbłyski zielonego światła, a raz wuj Vernon o mało nie rozbił samochodu, kiedy Harry o tym powiedział - przyśnił mu się latający motocykl... Nagle gdzieś w pobliżu zdrowo huknęło. Harry wyprostował się gwałtownie i uderzył czubkiem głowy w niską framugę drzwi. Rzucając po drodze przekleństwa, zasłyszane od wuja Vernona, powlókł się do kuchni, masując sobie głowę, żeby wyjrzeć przez okno do ogrodu. Ciemność jakby się pomarszczyła, powietrze zadrgało, a potem, gdy przestały działać zaklęcia zwodzące, znikąd zaczęły się pojawiać postacie. Nad wszystkim górował Hagrid, w hełmie i goglach, na olbrzymim motocyklu z czarną przyczepą. Wokół niego czarodzieje zsiadali z mioteł, a dwóch z wychudłych jak szkielety koni o czarnych skrzydłach. Harry otworzył tylne drzwi i po chwili znalazł się wśród nich. Rozległy się gromkie okrzyki powitalne, Hermiona rzuciła mu się na szyje. Ron już klepał go po plecach, a Hagrid zagadnął: - W porząsiu, Harry? Gotów do odlotu? - No jasne - odpowiedział Harry z szerokim uśmiechem. -Ale nie spodziewałem się, że będzie was tylu! - Zmiana planu - warknął Szalonooki, który dźwigał dwa wielkie worki i którego magiczne oko wędrowało z oszałamiającą prędkością od ciemniejącego nieba po dom i ogród. - Schowajmy się gdzieś, zanim to wszystko szczegółowo omówimy. Harry poprowadził ich do kuchni, gdzie wśród śmiechów i dogadywań usadowili się na krzesłach i lśniących blatach albo oparli o wypucowane przez ciotkę Petunię urządzenia kuchenne: chudy i wysoki jak tyczka Ron, Hermiona z włosami zaplecionymi z tyłu w gruby warkocz, uśmiechający się identycznie bliźniacy Fred i George, długowłosy Bill z twarzą pokrytą bliznami, łysiejący pan Weasley w lekko przekrzywionych okularach na dobrodusznej twarzy, kulawy, pokiereszowany w potyczkach Szalonooki z wirującym jak oszalałe magicznym okiem, Tonks z krótko ostrzyżonymi włosami w swoim ulubionym jaskraworóżowym kolorze, trochę bardziej pasowały i pomarszczony Lupin, piękna i smukła Fleur z długimi srebrzystymi włosami, łysy, czarny, barczysty Kingsley, rozczochrany brodaty Hagrid, mocno przygarbiony, żeby nie walić głową w sufit, mały, brudny i obdarty
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Mundungus Fletcher z załzawionymi oczami basseta i potarganymi włosami. Na ich widok Harry'emu zrobiło się ciepło w sercu. Tak się za nimi stęsknił, tak ich wszystkich lubił, nawet Mundungusa, którego chciał udusić, kiedy spotkali się ostatnim razem. - Kingsley, myślałem, że ochraniasz premiera mugoli! - zawołał do czarnoskórego aurora. - Przez jedną noc jakoś sobie beze mnie poradzi odrzekł Kingsley. Ty jesteś ważniejszy. Harry rozejrzał się jeszcze raz po tych wszystkich osobach. - Gdzie jest Wiktoria? - zapytał Harry. Wszyscy spuścili głowy nawet Ron i Hermiona. - Nie pisała do nas, ani do mnie,ani do Rona. - stwierdziła Hermiona. Harry'emu spełzł uśmiech z twarzy. - To co? Jest w jakimś niebezpieczeństwie? - Harry, nic jej na pewno nie ma. - kucnął przy nim Lupin. - Sam wiesz, że ona zawsze sobie daje radę. Moody charknął tak, jakby chciał coś powiedzieć. Wszystkie oczy spojrzały na nie, oprócz Lupina. On jedyny spuścił głowę. - No tak... - zaczął Moody. - Z tego co wiem to nie wesoło jest... - Nie wesoło!? - Przerwał Hagrid nerwowo. - Jak to cholibka!? - Nie wróciła do nas do domu. - wtrącił Fred. - Powinniśmy im powiedzieć to co wiemy... - wyjąkał Lupin. Moody wziął głęboki oddech. Wszyscy czekali pod napięciem tego, co mają do powiedzenia. - Autorzy po tym jak się dowiedzieli, że jej nie ma u Weasleyów odwiedzili ją w jej domu. - zaczął się przechadzać. - W domu nie było nikogo. ŻADNEGO. - skończył Lupin. Harry usiadł na krześle. Złapał się za głowę. Hermiona podeszła do niego i położyła na jego ramieniu swoją rękę. Hagrid wyciągnął wielką chusteczkę i otarł nią swe wielkie łzy. - A jak ją śmierciożercy mają albo już zabili? - wybuchnął Harry. - Znajdzie się napewno. - uspokoił go Lupin. - Jak się teraz nie znalazła to wątpię, aby się znalazła! Zaległa się cisza. Wszyscy byli w szoku wiadomością, którą przekazał im Lupin i Moody. - Harry, a ty dobrze się czułeś przez te Wakacje?- zaczęła Nimfadora. - Chodzi o sny? - zapytał Harry. - Nawet.- powiedział Lupin. Harry kiwnął głową i zaczął im opowiadać o śnie, który miał nie dawno o tajemniczej kobiecie i Peterze Pettigrew. - Peter Pettigrew?! - krzyknął Lupin. - To on pracuje dla Voldemorta?! - Na to wygląda. - stwierdził Harry. - Bardziej mnie niepokoi ta kobieta. Ona nie miała znaku śmierciożercy, więc jak tam się dostała? - Właśnie... - wtrąciła Moody. - Jak? Przecież Voldemort musiał mieć jakieś zaklęcia. Tym bardziej, że on tam był. - Harry, jak ci się jeszcze coś przyśni musisz mi o tym powiedzieć, dobrze? - powiedział Lupin, już nie z uśmiechem, a z twardą jak skała twarzą. - Dobrze. Pokój wypełnij się ciszą.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.