Ten rozdział miał być niespodzianką na moje urodziny, później niespodzianką na początek roku szkolnego, a później po prostu niespodzianką, ale wyszło jak wyszło, czyli nie wyszło 😅
Bardzo, bardzo dziękuję __Blue__Angel__ za cudowny pomysł z tym dodatkowym rozdziałem oraz za to, że natchnęłaś mnie na jeszcze kilka innych takich 💖😘🥰
Celia Hills siedziała na ławce przed szkołą z laptopem na kolanach i próbowała skupić myśli wśród rozmów i krzyków innych uczniów. Jak na razie jej artykuł o szkolnej akcji charytatywnej nie posuwał się do przodu. Ledwo udało jej się wymyślić dobry tytuł.
- Przerwa to może i dobry czas - mruknęła pod nosem. - Ale na pewno nie da się skupić.
Gdzieś z tyłu jej głowy zaczął rodzić się pomysł, w jaki sposób zacząć pierwszy akapit. Już prawie ubrała myśl w słowa, kiedy nagle tuż obok jej głowy śmignęła piłka do koszykówki, zupełnie wybijając ją z rytmu.
- Hej! - krzyknęła ze złością do chłopaków grających na boisku. - Uważajcie trochę!
- Wybacz - jeden z nich przebiegł obok niej i podniósł piłkę, nie poświęcając dziewczynie ani sekundy więcej.
Celia znów spojrzała na ekran laptopa, ale zupełnie nie pamiętała, co chciała jeszcze chwilę temu napisać. Warknęła cicho i zdenerwowana odłożyła komputer. Durna piłka! Czemu usiadła akurat koło boiska do koszykówki?
Podniosła mimowolnie wzrok. Kilkanaście metrów dalej zobaczyła chłopaka w pomarańczowej bluzie i z białymi jak śnieg włosami. Przyglądał się grającym, ale nie dołączył do meczu.
"Nie widziałam go wcześniej", Celia z zainteresowaniem zaczęła przyglądać się nieznajomemu. "Czy to uczeń naszej szkoły? Ale nie ma przecież mundurka...".
Nagle białowłosy chłopak podniósł wzrok i ich spojrzenia skrzyżowały się. Celia uciekła spojrzeniem na drugi koniec podwórka i udawała, że wcale nie gapiła się na niego jak cielę na malowane wrota. Postanowiła wrócić do pisania. Otworzyła laptopa i zaczęła pisać pierwsze lepsze zdanie, jakie wpadło jej do głowy. Gdy jakiś czas później znów podniosła wzrok, chłopaka w pomarańczowej bluzie już nie było. Próbowała pisać dalej, ale coś nie dawało jej spokoju. Jego oczy... Widziała je tylko przez sekundę, ale były one jakieś inne. Próbowała nazwać to, co w nich zobaczyła. Smutek? Tęsknota? Żal? Każde z tych uczuć było odbite w oczach chłopaka, ale też żadne z nich w pełni nie oddawało jego spojrzenia.
Celia nie wiedziała jeszcze tamtego ciepłego, szkolnego dnia, że to nie było jej ostatnie spotkanie z niecodziennym chłopakiem. Nie wiedziała, że zaczną widywać się codziennie. Nie wiedziała, że polubi piłkę nożną. Nie wiedziała, że białowłosy chłopak skradnie jej serce.
***
Czy jeśli nagle zaczynasz spotykać tę samą osobę każdego dnia w różnych miejscach, to czy można to nazwać przypadkiem? Axel Blaze kiedyś z pewnością by to tak nazwał. Dziś nazywa to przeznaczeniem.
Wracał właśnie wieczorem ze szpitala do domu. Myślał o wielu rzeczach, związanych z Julią, ojcem i swoją przyszłością. Niestety, żadna z tych kategorii nie była przyjemna.
Chłopak kopnął kamyk leżący na chodniku. Ten potoczył się kawałek i zatrzymał się. Axel zapatrzył się na niego i mimo woli uświadomił sobie, że jest jak ten kamyk: zimny, twardy, niczyj. Ze złością kopnął go najmocniej, jak potrafił. Na szczęście w zasięgu wzroku nie było nikogo, kogo kamień mógłby uderzyć. "Chociaż co to za różnica?", myślał Axel. "Po co mam się przejmować innymi ludźmi, skoro nikt nie przejmuje się mną?". Nie miał przyjaciół, nie miał z kim rozmawiać o swoich wątpliwościach, tęsknocie za Julią i o smutku, który każdego dnia coraz bardziej napełniał jego serce.
Kilkadziesiąt metrów dalej, tuż za rogiem żwawym tempem szła Celia. Wracała ze spotkania kółka dziennikarskiego, a że było już dość późno, spieszyła się. Czekało na nią jeszcze mnóstwo prac domowych, piętrzących się na jej biurku.
Skręciła w wąską uliczkę, którą codziennie szła do szkoły i z powrotem. Zwykle nie zwracała na nią większej uwagi, ale dziś czuła pewien niepokój. Czemu ta latarnia się nie pali? Jakaś awaria? Uliczka była dość ciemna, zachodzące słońce nie oświetlało jej wystarczająco. O tej porze powinny palić się tu wszystkie latarnie, a tymczasem było ciemno jak w grobie.
Granatowowłosa przyspieszyła. Nagle zza budynku wyskoczyli trzej chłopcy. A może mężczyźni? Było zbyt ciemno, by mogła dostrzec coś więcej, niż tylko trzy duże sylwetki przed sobą. Z bijącym mocno sercem chciała ich wyminąć, ale jeden z nich zagrodził jej drogę.
- Dokąd to się tak spieszysz, panienko? - wyszczerzył zęby. - Nie za późno już dla ciebie na spacery po mieście?
Celia poczuła, jak trzęsą jej się nogi, a od mocnej woni alkoholu, którym zionęło od mężczyzny, zrobiło jej się niedobrze. Spróbowała ponownie wyminąć nieznajomego, ale ten chwycił ją za ramię. Krzyknęła.
- Zamknij się - wybełkotał. Jego towarzysz zszarpnął z jej ramion plecak i zaczął przeglądać jego zawartość.
- Puść mnie - Celia starała się brzmieć pewnie. - Oddajcie plecak.
- A bo co nam zrobisz? - mężczyzna potrząsnął nią i zacisnął mocniej rękę na jej ramieniu.
- Zostaw mnie! - krzyknęła, mając nadzieję, że ktoś usłyszy. - Ratun...!
Nie zdążyła dokończyć. Mężczyzna brutalnie zasłonił jej usta i pchnął ją na ścianę.
- Bądź cicho, to cię może później wypuścimy.
Celia nie zamierzała być cicho. Sama jedna nie na rady uciec trzem silnym facetom. Wzięła głęboki oddech i z całych sił wrzasnęła:
- Pomocy!
Jeden z mężczyzn w sekundzie doskoczył do niej i uderzył, po czym zacisnął swoją paskudną dłoń na ustach dziewczyny, żeby nie mogła krzyczeć. Celia nigdy nie była tak przerażona. Wyrywała się, próbowała krzyczeć, ale mężczyźni stawali się coraz bardziej brutalni.
Axela z zamyślenia wyrwał jakiś dźwięk, który dobiegał jakby zza budynku. Nie wiedział, czy tylko mu się zdawało, ale przyspieszył kroku. Chwilę później usłyszał spanikowany krzyk:
- Pomocy!
Nie zastanawiając się, ruszył biegiem i skręcił w ciemną uliczkę, skąd, jak mu się wydawało, dobiegł krzyk.
Ulica nie była oświetlona, ale zauważył czyjeś sylwetki. Jakaś szarpanina. Rzucił się w tamtą stronę. Gdy od ludzi dzieliły go tylko metry, zobaczył w ciemności trzech mężczyzn i dziewczynę. Momentalnie zorientował się w sytuacji.
- Zostawcie ją - warknął w kierunku facetów. Ci na moment odwrócili swoją uwagę od przerażonej dziewczyny.
- Bo co takiego, gówniarzu? - podszedł do niego jeden z nich.
- Puśćcie ją - Axel był zły, ale hamował się, chociaż z przyjemnością by ich zdzielił.
- A na co ci ona?- kolejny z mężczyzn podszedł do niego i zarechotał. - Aha! Też chciałbyś pobawić się tą laleczką?
Axel, wściekły do granic wytrzymałości, zamachnął się i uderzył pięścią mężczyznę, zanim ten zdążył się zorientować - był kompletnie pijany. Facet zatoczył się i złapał za nos. Drugi z nich ruszył na Axela z pięściami, ale chłopak uchylił się od ciosu i sam kopnął napastnika. Trzeci mężczyzna puścił dziewczynę, rzucił coś na ziemię i szybko odbiegł, chwiejąc się na wszystkie strony. Po chwili reszty też już nie było.