Nicholas opadł zmęczony na swoje łoże, oddychając głęboko. Kilka tygodni w podróży i spania w niewielkich, średnio wygodnych namiotach dała się we znaki. Do tego dochodził stres związany z tym, w jakim stanie zastanie swoją rezydencję. O ile w ogóle ją zastanie...
Uspokoił się więc nieco, gdy wszystko było na swoim miejscu, a budynek jak stał, tak stał. To nieco go rozluźniło jednak nie tak bardzo jak duże, ciepłe dłonie wodzące po jego plecach w celu rozładowania spiętych mięśni.
- Mówiłem, że nie ma się Pan czego obawiać — odparł Eliot spokojnie, masując jego łopatki.
- Zwykłem mieć ten cień niepewności w swoim sercu — odpowiedział na to ciemnowłosy, przymykając oczy — Byłby on jednak większy gdyby nie twoje usta.
- Twoi niewolnicy są ci wierni, Panie. Nigdy nie podjęliby buntu — pocieszył go, załączając ich wargi.
- Widocznie zarządca dobrze spełnił swoją powinność. Wezwij go potem, chcę z nim pomówić. Gdzie jest Kai?
- Rozpakowuje Pana rzeczy i pewnie znajduje miejsce do spania dla nowych — powiedział konkretnie Eliot.
- Przyprowadź mi ich, muszę wyjaśnić im tutejsze zasady, jakie tutaj panują. Przywykli do zupełnie innego traktowania i wygód.
- Raczej ich braku — skrzywił się niewolnik, jednak dość szybko przyprowadził dwójkę, nieco zestresowanych niewolników.
- Jak się czujecie? - mężczyzna spojrzał na nich łagodnie. Byli czyści, a śnieżnobiałe tuniki były ładnie dopasowane do ich szczupłych ciał. Wyglądali trochę jak odmienieni.
- Dobrze Panie — odpowiedział Danzel z uśmiechem. Drugi chłopak jednak się nie odezwał.
- Lorasie...? - Nicholas przeniósł wzrok na drugiego niewolnika.
- Dobrze, Panie — powiedział od razu posłusznie.
- W twoim głosie słyszę niepewność. Coś się stało? - wstał i ruszył w jego stronę, chcąc lepiej mu się przyjrzeć.
- Nie Panie, wszystko jest bardzo dobrze. Cieszę się, że tu jestem, Panie — powiedział już pewniej i skulił ramiona.
- Dobrze — ten pokiwał głową, przeczesując jego włosy — Dziś zostaniecie zbadani, medyk przyjrzy się waszym ciałom i sprawdzi, czy wszystko jest w porządku.
- Byliśmy niedobrzy Panie? - zapytał Loras niepewnie.
- Nie, chcę, by nic wam nie dolegało — odparł
- Oczywście Panie. Dziękujemy — chłopcy posłusznie klęczeli na podłodze, choć nie wyglądali na zachwyconych perspektywą medyka.
- W porządku — skinął głową — Kai dziś pokaże wam sale, w których od dziś będziecie mieszkać. Będziecie dzielić je wraz z innymi niewolnikami i nie chcę by, doszło do jakichkolwiek sytuacji konfliktowych. Czy to zrozumiałe?
- Oczywiście Panie — znów odpowiedzieli chórem.
- Świetnie — uśmiechnął się — Zatem możecie odejść — odprawił ich dłonią.
Ci wyszli z pomieszczenia, na korytarzu spotykając Kai'a, który uśmiechnął się na ich widok.
- Pan kazał mi was zaprowadzić do pokoi, zgadza się? - spojrzał na nich przyjaźnie.
- Tak, Pan jest taki dobry — westchnął Danzel.
Loras nie odezwał się ani słowem, jedynie patrząc na Kai'a mało życzliwym wzrokiem.
CZYTASZ
Liberated by a Slave
Short StoryNiewolnicy pragnący i potrzebujący uwagi. Pełni miłości i nienawiści do swoich Panów. Robiący wszystko by tylko zostać zauważonymi, wszystko by nie stracić swojego życia lub by ich nie rozgniewać. Jedni każdego dnia myślą o ucieczce...