Yakov doskonale pamiętał moment, gdy Vitya po raz pierwszy pokazał mu swój tegoroczny program dowolny. Pamiętał dylemat pomiędzy wykrzyknięciem „o cholera, ale to będzie piękne" i „o, cholera, ale to będzie trudne!"
Siła i elegancja. Nadzieja i tęsknota. Nieśmiałe oczekiwanie, ale też świadomość własnych pragnień.
Tylko Vitya mógł wymyślić program, który byłby tak pełen sprzeczności. Pełen sprzeczności, a zarazem wewnętrznie spójny, niosący ze sobą jasne przesłanie. Program będący zwieńczeniem długiej i pięknej kariery. Program ułożony przez kogoś, kto całe swoje życie poświęcił łyżwiarstwu. Układ godny mistrza!
No właśnie – mistrza. NIE pierwszego lepszego chłopaczka z prowincji, który wyglądał, jakby w przeciągu ostatnich paru miesięcy utył parę kilo (delikatnie mówiąc)!
Łyżwiarstwo rządziło się określonymi prawami – między innymi prawami fizyki. A Fizyka wielokrotnie udowodniła Feltsmanowi, że nie ma takiej sytuacji z przyrodzie, w której utuczone, napakowane tłuszczem dupsko przechodziłoby od jednego elementu choreografii do drugiego, tak łatwo, tak płynnie i z taką gracją, jakby nie ważyło absolutnie nic!
- Więc jakim, kurwa, cudem, on może poruszać się w taki sposób?! – z oczami wlepionymi w ekranik komórki syknął Yakov.
Jednocześnie zaczerwienił się, w obawie, że rzucił to stwierdzenie odrobinę za głośno i siedzący na siedzeniu kierowcy Igor zacznie dziwnie na niego patrzeć. Ale nie – Antonov wydawał się niczego nie zauważyć. Z bananem na gębie prowadził samochód, wciąż rozprawiając o złowionej sztuce.
- Taka piękność – żółwim tempem wyprzedzał drugi samochód, zupełnie ignorując kierowcę z tyłu, który poganiał go serią klaksonów. – Co najmniej dziesięć kilo! Wystarczy na parę dni! Nie mogę się doczekać min moich wnuków, gdy zobaczą, jaką piękną sztukę złowił ich dzia... tfu! Znaczy się kolega dziadka!
Yakov przewrócił oczami.
Ryby nie widział, czy co? Są ważniejsze rzeczy. Jak chociażby to przeklęte nagranie, które zaczęło gromadzić coraz więcej lajków! Jak tak dalej pójdzie to... to...
No właśnie! – Do głosu doszedł Rozsądek. – To... co? Co takiego się stanie?
Czy ja wiem? – Intuicja podrapała się po łepetynie. – Niby nic, ale...
Ale co?
No, kurwa, no! W powietrzu wisi coś niedobrego, okej?
Swoją drogą, ciekawe, czy Vitya już widział to nagranie?
Zaciskając zęby, Feltsman wbił paznokcie w podłokietnik. Jak na zawołanie, zza zakrętu wyłoniła się wyszczerzona morda srebrnowłosego utrapienia. Zajmowała niemal cały billboard!
Czy Vitya widział niefortunne nagranie z udziałem Katsukiego? Pfft! Równie bezsensowne wydawało się pytanie, czy Georgi widział najnowszy film Disneya. Oczywiście, że zboczony gamoń obejrzał występ Japończyka! Biorąc pod uwagę, ile czasu spędzał ostatnio w Internetach, pewnie dobrał się do nagrania ledwie parę minut po tym, gdy pojawiło się w sieci. Yakov bez trudu mógł to sobie wyobrazić – Viktora leżącego na kanapie u siebie w salonie, z oczami wlepionymi w ekran smartfona, myślącego sobie... nie wiadomo co.
Pozostawało jedynie mieć nadzieję, że nie planował niczego głupiego.
Bo nie planował... no nie?
CZYTASZ
Zakład (Yuri on Ice)
FanfictionW rozpaczliwej próbie ocalenia ukochanego lodowiska, 50-letni Yakov Feltsman bierze udział w zakładzie, który może zakończyć całą jego trenerską karierę. Przyparty do muru wybuchowy mężczyzna zaczyna wątpić we własne metody i zastanawiać się, co jes...