Dryń, dryń! Dryń, dryń!
Chmury na niebie rozstąpiły się, a do wnętrza samochodu wpadł pierwszy tego dnia promień słońca. Z kłębowiska rozrzuconych w bagażniku koców wyłoniła się muskularna ręka. Dłoń ze złotym sygnetem wściekle obmacywała otoczenie w poszukiwaniu komórki. Po chwili koce wystrzeliły do góry i głowa mężczyzny przygrzmociła w sufit.
- Szlag! - Yakov zaklął pod nosem.
Nareszcie odnalazł telefon. Przeczesując przypominające ptasie gniazdo włosy, nacisnął zieloną słuchawkę.
- Halooo? – wybąkał nieprzytomnie.
- O kurde, obudziłem cię? – zapytał zdziwiony głos Igora – Przepraszam, nie wiedziałem, że jeszcze śpisz. Wiesz, że jest już jedenasta?
Zamiast odpowiedzieć, Felsman przetarł wymęczone po ciężkiej nocy oczy.
- Yakov? Jesteś tam?
- Tłaaaaaa, jłesłem. – wypowiedź została nieco zniekształcona przez ziewnięcie.
- Umm... a wszystko w porządku? Dobrze się czujesz?
- Zajebiście. – Yakov wymruczał, leniwie się przeciągając – Czuję się zajebiście. A co?
Po drugiej stronie linii dało się słyszeć westchnienie ulgi.
- Słuchaj, dzwonię bo... tego...no... chciałem cię przeprosić za przedwczoraj. – Igor powiedział nieśmiało – Ja i Pavlo rozmawialiśmy z Tatianą i dostaliśmy małą zjebkę za to, że cię nie wspieramy... a właściwie to dostaliśmy dużą zjebkę... groziła, że nas przeklnie i w ogóle... no i doszliśmy do wniosku, że chociaż uważamy, że to głupi pomysł i lepiej byłoby kupić lodowisko, bo tak jest bezpieczniej... to chcemy, żebyś wiedział, że zrobimy wszystko, by ci pomóc! Znaczy... i tak zamierzamy w tym roku wyjechać, bo planowaliśmy to już wcześniej... ale postaramy się znaleźć dobrych ludzi na nasze miejsce! No i pomóc ci. Z tym zakładem, w sensie.
- Z jakim zakładem? – Feltsman zapytał tonem człowieka na haju.
Skrzywił się, gdy jego oczy weszły w niespodziewany kontakt ze słońcem.
- Jakim... zakładem? – menadżer powtórzył głupio – No wiesz... Zakładem! Zakładem przez wielki „Z". Nie pamiętasz już? Ty i Wronkov? Wszystko albo nic?
- Aaaaa. – Yakov ponownie ziewnął – Ta, już pamiętam. Wiem, o czym mówisz.
- Yyyy... jesteś pewien, że wiesz? Bo widzisz... ehehe... jakby ci to powiedzieć... brzmisz bardzo dziwnie. Jesteś podejrzanie wyluzowany. Nie chcesz sobie powrzeszczeć? Przez ostatnie kilka dni byłeś jak chodząca bomba atomowa...
- Może i byłem, ale już mi przeszło.
- Przeszło? – Igor rozpromienił się – O kurde, to wspaniale! Jezu, nawet nie wiesz, jak się cieszę! To był jednak dobry pomysł, by wysłać do ciebie Tatianę... pogadaliście i poczułeś się lepiej, tak?
- Nie.
- Yyy... nie?
Yakov stwierdził, że trochę mu zimno, więc zabrał się za szukanie kluczyków do samochodu. Chyba nic się nie stanie, jeśli na chwilę włączy sobie ogrzewanie?
- Po prostu miałem dzisiaj w nocy totalnie porypany sen. – wymamrotał, sięgając po marynarkę.
- Sen?
- Ta, sen. A to, co wydarzyło się w tym śnie, tak zlansowało mi mózg, że zupełnie przestałem przejmować się zakładem.
Na moment zapadła cisza.
CZYTASZ
Zakład (Yuri on Ice)
FanfictionW rozpaczliwej próbie ocalenia ukochanego lodowiska, 50-letni Yakov Feltsman bierze udział w zakładzie, który może zakończyć całą jego trenerską karierę. Przyparty do muru wybuchowy mężczyzna zaczyna wątpić we własne metody i zastanawiać się, co jes...