-Już... Spokojnie... - szeptała Kornelia, tuląc drżącą Teal. Nie było mowy o prawdziwym spokoju i wszystkie o tym wiedziały. Miasto umarłych syczało od ukrytych pod bezbarwnym kurzem gniazd niewidocznego. Willow krążyła po ulicach, nie mogąc zrozumieć, choć przecież Teal sama jej mówiła. Mówiła jaką moc posiadają demony. Wiedzieć a widzieć. Metalowe elementy architektury stopiły się, spływając żałobnymi łzami na chodniki, teraz rdzewiały już, wystawione na deszcz i powietrze. Natknęła się na widok który wzięła początkowo za zwęglone kwiaty, wyrastające z zawalonej fontanny. Przy bliższych oględzinach zrozumiała, że to ręce. Dziesiątki szkieletowych dłoni, sięgających ku niebu. Odwróciła się czym prędzej.
Wojny Demonów, bohaterowie, los świata, kiedy przestała myśleć o tych rzeczach, jakby jej nie dotyczyły? Bohaterowie. Kojarzyła ich twarze. Przeznaczenie, walka o przyszłość świata. Co właściwie tu robiła? Czemu została boginią... Nie miała być kimś innym, kimś mniej? Jaki był powód? Próbowała sobie przypomnieć jakiś konkret. Rozeline? Szeptane, wyśnione powołanie, wymówione we śnie. Kocham cię. Gdyby tylko zdążyła odpowiedzieć na czas.
Wtedy nie byłoby tu ani Teal, ani Kornelii. Nie, nie mogła odejść z raz objętej ścieżki i nie o to chodziło. To nie była wina żadnej z nich. Niczyja wina. Więc czemu zaciskała pięści w bezsilnej wściekłości? Minęła opuszczoną Świątynię. Wydawało jej się, że za zamkniętymi drzwiami słychać miarowe, jednostajnie drapanie. Nie miała zamiaru sprawdzać co mogło tu przetrwać. To i tak był tylko wiatr. Tylko wiatr.
Znalazła je na moście, nad wyschniętym korytem rzeki gdzie zaskorupiałe błoto przykryło łaskawie sylwetki czegoś nieokreślonego, choć dziwnie ludzkiego. Nie mogła się chować przed natarczywą obecnością śmierci, bo ta i tak by nie odeszła. Przemoc nie była Willow obca. Ale ta przemoc była tak niewyobrażalna i zupełnie bezsensowna. To było w tym najgorsze, bezsensowność zemsty, o której Teal mogła nigdy się nie dowiedzieć, wykonano ją... bo tak. Helledrax, Lord Demonów. Potrzeba było sił bohaterów, całych armii, by zatrzymać demoniczny pochód na zamieszkane ziemie. Zatrzymać. Nie zabić. Nikomu w historii nie udało się zabić demonicznego lorda. Kornelia śpiewała smutną piosenkę, głaszcząc wciąż drżącą córkę lorda demonów demonów po falujących włosach. Nie było miejsca na słowa. Mimo to musiała coś powiedzieć...
-Nie bój się tej nocy. Ty nie jesteś nim. Jesteś tylko sobą, jasną i dobrą. Wśród... wśród gorzkich myśli pamiętaj o śnie. Twoim śnie. Twój głos przyniesie pokój, Teal, w to wierzę... Nie w to. W to nie można uwierzyć - stanęła przy barierce, oddychając z trudem. Teal nie podniosła głowy, może nie słyszała ani jednego z tych zbędnych wyrazów. Wydawała się być cieniem samej siebie. Willow była pewna, że nie zdołają zapomnieć o tych obrazach. Miała tylko nadzieję, że demonica nie będzie się obwiniać, uznając pogorzelisko za cenę własnej wolności.
-Musimy stąd iść - powiedziała Kornelia - Na południe. Jak najszybciej.
-Zabierz bagaże. Chciałabym... Dać im coś... - zaczęła bogini myśląc o martwych i przerwała, kiedy zza skrzyżowania ulicy wynurzyła się niewielka postać, idącą powolnym, niepewnym krokiem w ich stronę. Zatoczyła się, brnąc przez zaspy popiołu. Kobiety czekały cierpliwie, aż znajdzie się bliżej. Xiao trzymała dłonie przy uszach, kręcąc rozpaczliwie głową na boki. Dopiero gdy znalazła bliżej, na stopniach mostu, opadła na ziemię, kaszląc. Wyglądała na wyczerpaną. Jej ubranie pokrywała warstwa błota i brudu, czerwone pętelki postrzępiły się i wyblakły na słońcu. Króliczej czapce brakowało jednego ucha, drugie zwisało mizernie. Podniosła się na kolana, patrząc na nie z szaleństwem w oczach, jeszcze bardziej wychudzona i posiniaczona niż Willow zapamiętała.
-Co...? C-co? - wydusiła wreszcie, przytomniejąc. Cokolwiek słyszała, ucichło. Willow wyszła jej naprzeciw, pomagając jej wstać i wymieniła spojrzenia z Kornelią. Krasnoludka odskoczyła gwałtownie, nie pozwalając się dotknąć.
CZYTASZ
Eldritch Isekai - Zostałam Wybrana Przez Wielkiego Przedwiecznego?
AdventureUPDATE 2.O : Jak pewnie zauważyliście, jesteśmy w akcie 3, który już w najbliższej przyszłości połączy kilka równoległych wątków. Przy okazji zapomniałem dodać, ze zarówno okładka, jak i obrazek z najnowszego rozdziału (Po drugiej stronie lustra) są...