31-Kapcie.

276 34 13
                                    

ANGEL:
Ciemnoskóry popatrzył na mnie dziwnie, ale olałem to.
-Jak się czujesz?
-Nie narzekam.
Zamilkliśmy na chwilę.
-Pozwoliłem sobie zabić jednego.-Odezwałem się.
Kreol posłał mi zza swoich okularów pytające spojrzenie.
-No wiesz, żeby uniknąć podejrzeń wobec Ciebie.
-Och.
Spojrzałem na leżące na stole skrzypce.
-O, grywasz?
-Gdy mam ochotę, tak.-Pokiwał głową.
-Nigdy nie widziałem żebyś grał.
-Dawno tego nie robiłem, kochany. Zawsze było coś lub po prostu nie miałem nastroju.
-Łapię.
Namyśliłem się.
-A zagrałbyś mi coś?
Radio Man uśmiechnął się i sięgnął po instrument.
Zaczął grać jakiś rytmiczny kawałek Electro Swing.
Obserwowałem go jak gra.
Przymknął lekko oczy, wczuwając się.
A ja się na niego gapiłem.
Prawie nie słyszałem tej muzyki.
Po prostu... On był taki idealny.
Nieziemsko przystojny, utalentowany... Był daleko poza moim zasięgiem.
Nie moja liga.
Westchnąłem cicho w duchu.
Ale mogłem chociaż patrzeć. Tego nikt mi nie zabierze.
W końcu Śmieszek skończył grać i odłożył skrzypce.
-To było zajebiste.
-Dziękuję, Darling.
Przyjrzałem mu się po raz kolejny.
Ubrany był w czerwony zestaw nocny składający się z koszuli i spodni w pionowe paski.
Aż w moje oczy rzuciły się jego stopy. Bose.
-Czemu nie nosisz kapci?-Zapytałem.
-Po prostu.-Wzruszył ramionami.
-Masz założyć coś na nogi. Dopiero co wróciłeś ze szpitala.
-A jeśli nie?-Zmarszczył jedną brew.
W odpowiedzi dałem ręce za plecy, nachyliłem się nad Spikerem i Wyszczerzyłem.
-Zostanę tu dłużej żeby Cię wkurzać.
Mężczyzna wywrócił oczami, ale poszedł gdzieś, by po chwili wrócić z kapciami.



"Dobrze, mamo" 🫠

|RADIODUST| Krwawa miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz