★★★

90 11 14
                                    

Trup okazał się mężczyzną, który zmarł niedawno przez jakiś wewnętrzny krwotok czy coś podobnego. Przynajmniej tak twierdził Victor. A skąd się wzięło ciało leżące teraz na podwórzu po tym, jak wściekła dziewczyna kazała szczurowi go przetransportować?

Rogerson go wykopał.

W gwoli ścisłości, Victor zniknął, wyruszając na pobliski cmentarz, w celu odkopania zwłok, które następnie przytaszczył ze sobą do domu, do którego się włamali, a najlepsze w tym, że nie traktował tego, jak coś nieodpowiedniego albo odbiegającego od normy.

Skołowana Leyla sączyła wino, próbując zrozumieć, jak z grania narzeczonej księcia przeszli do wykopywania trupów i ukrywania się przed wszystkimi. Po jej wybuchu zakłopotania Victor dał jej spokój, nie próbując tłumaczyć nic poza tym, skąd się wytrzasnął zmarły. W dodatku przyniósł też kolację, której dziewczyna nie mogła przełknąć. Nie, kiedy zaczynała rozmyślać, czy przypadkiem jedzenie nie stykało się z trupem.

W związku z tym wszystkim białowłosy jadł sam, od czasu do czasu drżąc i bacznie się jej przyglądając, a ognista dziewczyna siedziała, a na wpół leżała na sofie, wlewając w siebie procenty. Przyjemne odprężenie pomogło jej pozbyć się wcześniejszego poddenerwowania, ale wino przestało jej smakować. Zemdliło ją. Odłożyła je, a wtem:

– Jak widzę, twoje wyjście się udało – zapoczątkował rozmowę.

Przekręciła głowę w bok.

– Niesamowicie się bawiłam.

Książę pokiwał głową i spuścił wzrok. Odłożył sztućce po obu stronach pustego talerza, wytarł kąciki ust chusteczką i wyprostował plecy. Bawiąc się złotymi sygnetami i wpatrując w nie, stwierdził:

– Zabiłaś kogoś.

Uniósł twarz. Ich wzrok się zbiegł. Powaga w głosie Victora, była do niego nie podobna. Pozostał jednak ten charakterystyczny błysk rozbawienia albo czegoś innego w jego oczach.

– Tak – wyznała, nie zamierzając kłamać.

Mężczyzna zlustrował ją wzrokiem. Złączył palce w piramidkę. Wydawał się spięty.

– Czy odniosłaś poważne rany? – zapytał cicho. Na jej uniesione brwi, dodał pośpiesznie: – Jesteś cała we krwi.

Spojrzała na siebie. Rzeczywiście. Odkaziła tylko razny, ale nie zyła z siebie posoki, w związku z czym krew pokrywała w dalszym ciągu jej ciało. Najwięcej było jej na nogach i zepsutej sukience, która zaczęła jej ciążyć przez tą zaschniętą ciecz. Pewnie włosy i twarz również zostały w niej umorusane. No i do tego prawe ramię, przecięte w dwóch miejscach przez pseudo szpiega. Wyglądało na to, że nadal sączyła się z niego krew. Musiała się nimi zająć, ale nie miała na to siły. Samo się zagoi.

– Gdybym była, chyba nie wydarłabym się na ciebie i nie zdzieliła wcześniej w łeb. Zamiast tego zwijałabym się z bólu, geniuszu.

Cień uśmiechu przybłąkał się na jego wargi. Spięcie ramion minęło.

– Masz rację – zauważył i wlepił uwagę w okno.

Pomieszczenie przepełniło ciche trzaskanie drewna w kominku, który Victor polecił jej zapalić. Właśnie ta martwa melodia dookoła przytłoczyła jej myśli. Miażdżyła je. Nie mogła wytrzymać z cichym Victorem. Pociągnęła ostatni łyk z butelki i zapytała:

– Nie jesteś z tego powodu... zmieszany? Nie jesteś przerażony?

– Nie – odparł jak gdyby nigdy nic, głosem wyzbytym czegokolwiek, i na powrót zajął się oglądaniem pejzażu za oknem.

Zdrajcy WszechświataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz