Chapter three

1K 87 30
                                    

OPOWIADANIE PUBLIKOWANE NA http://shiny-lights.blogspot.com

Co po­dać? – Zza lady odezwał się barman.

Jeszcze raz to sa­mo – rzucił niedbale, spoglądając na kryształową szklankę, która w jednej chwili napełniła się złocistym trunkiem.

Był późny wieczór. W po­mie­szcze­niu zaczy­nało się ro­bić tłoczno i duszno od przybywających do lokalu gości. Pa­ry upo­jone al­ko­holem niem­ra­wo po­ruszały się w rytm smętnej mu­zyki. Szczerze nikt już się nie zas­ta­nawiał ja­ki ka­wałek właśnie brzmi w tle. Muzyka była jedynie nic nieznaczącym dodatkiem. Była zagłuszaczem.

Pijani faceci próbujący niezdarnie poderwać ładne dziewczyny, jak i ci 'doświadczeni przez los', siedzący przy barze, sprawiający wrażenie, że jakby nie odklejali się od swojego barowego stołka, zapewne przeżywali rozstanie z kobietą lub, co gorsza, wywalenie z roboty.

Mężczyźni chwiejnym krokiem próbowali dojść do drzwi, czasami potykając się lub wdając w kłótnie z ochroniarzem. Wiele kobiet sztucznie chichocząc opuszczała lokal w towarzystwie nowo poznanych facetów, którzy obejmowali je w tali i osłaniali przed przypadkowym dotykiem tłumu. W barze było ciemno. Na tyłach knajpy wokół stołu bilardowego kręciła się garstka młodych ludzi, prawdopodobnie studentów, pijanych i durnie śmiejących się. Było ich tu sporo, ze względu na to, że jakieś dwa kilometry dalej znajdował się kampus uczelni medycznej.

Mogłoby się wydawać, że każdy robił to, na co miał ochotę. Otaczający go ludzie sprawiali, że czuł się zirytowany. Ko­biety za­tapiające swe nie­szczęśli­we miłości w al­ko­holu, mężczyźni – zwierzęta – w oczach których uwięziono dziką i nieokiełznaną żądze. Gwar, szum, głośny śmiech, pod­niece­nie, zarzy­gany sto­lik, próba ucie­czki przed rzeczy­wis­tością – wszys­tko było tak pros­tackie, tak wkurzające.

Z da­la od wszys­tkich była ona.

Dlaczego dostrzegł ją dopiero teraz? Miała delikatne rysy twarzy uk­ry­te pod burzą różowych włosów. Czarny top z krótkim rękawem idealnie eksponował jej śred­ni biust, a dziurawe jeansy z wysokim stanem podkreślały zgrabną sylwetkę. Była szczupła, średniego wzrostu, zdawała się być o głowę od niego niższa. Grymas na jej twarzy zdradzał jej zmęczenie, ale mimo tego starała się wymusić uprzejmy uśmiech wobec klientów.

W lewej dłoni trzymała tacę z napojami zaś drugą uważnie stawiała wypełnione szklanki na stolik.

– Kto to jest? – rzucił do barmana, nadal nie odrywając wzroku od różowowłosej.

– Mówisz o...? – mruknął barman, polerując białą szmatką szklanki.

– O tej dziewczynie z różowymi włosami.

– Aa! To Sakura. Pracuje tu od niedawna – odpowiedział.

Już od samego rana była zestresowana ponownym ujrzeniem tego mężczyzny. Minął już tydzień. Przez te siedem dni, ledwie mogła jeść i spać, stres związany z pracą dał się jej w kość, a do tego doszło jeszcze ciągle rozmyślanie o obcym mężczyźnie. To był długi i ciężki tydzień, rozpoczął się grudzień a wraz z nim gorączka świątecznych zakupów. Wszyscy nosili tyle toreb z zakupami, a do świąt pozostało jeszcze około dwóch – trzech tygodni. Był piątek, doskonale wiedziała, że dzisiaj znowu się tam zjawi i zabawi w lokalu na dłużej. I jak ma zareagować? Jak ma się przy nim zachować? Przecież nie może udawać, że nic takiego się nie wydarzyło, bo owszem stało się! Namiętnie całowała się z zupełnie obcym mężczyzną. Pluła sobie w brodę za swoje głupie zachowanie. Okazała zbytnią ufność wobec tego człowieka, a to przecież nie może skończyć się dobrze...

[SasuSaku] Something I needWhere stories live. Discover now