Chapter five

1.2K 84 18
                                    

– I gotowe! – krzyknęła zadowolona, domykając walizkę. Radośnie uniosła dłonie do góry i splotła ze sobą palce, po czym ziewnęła przeciągle. Była trochę senna, ze względu na to, że ze stresu prawie całą noc nie spała.

Na godzinę dwunastą zaplanowany był odjazd, a wszelkie ubrania i potrzebne na wyjazd rzeczy zostały w jej kawalerce, dlatego musiała wstać wcześnie rano, aby zdążyć na pociąg do Tokyo. Zrobiła kilka przysiadów, chcąc rozluźnić prawie zdrętwiałe nogi.

Zabrała walizkę, która leżała na samym środku pokoju i postawiła ją na korytarzu, tuż pod wieszakiem na kurtki. Z tylnej kieszeni spodni wyciągnęła telefon i sprawdziła godzinę. Zostało jej zaledwie trzydzieści minut do przyjazdu Sasuke. Usiadła więc na kanapie i wyciągnęła przed siebie nogi, opierając stopy o kant stołu. Przymknęła lekko powieki, chcąc się nieco zdrzemnąć. Jakieś kilka minut później usłyszała domofon. Podbiegła szybko, podniosła słuchawkę i wcisnęła jedynkę, otwierając tym samym Sasuke drzwi wejściowe do budynku. Z każdą chwilą robiła się coraz bardziej zestresowana. Czuła jak jej ciało oblewa zimny pot. Pociły jej się dłonie, przez co non stop nerwowo pocierała nimi o spodnie. Do tego dochodziło jeszcze tak mocne kołatanie serca, że słyszała, jak dudni jej krew w uszach.

– Dlaczego ja się na to zgadzałam – jęknęła, wsuwając palce we włosy. Lada moment usłyszała pukanie. Drżącymi dłońmi otworzyła drzwi i z nerwowym uśmiechem powitała Sasuke.

– I jak? Gotowa? – Przytaknęła i wsunęła stopy w kozaki. Uchiha w międzyczasie przecisnął się obok niej i chwycił średniej wielkości walizkę. – Ciężka – mruknął niezadowolony. Sakura spojrzała jedynie na niego spod byka, po czym narzuciła na siebie zielonkawą kurtkę i owinęła szyję bordowym szalikiem. Chwyciła za czarną torebkę, a ze szczytu komódki zgarnęła jeszcze telefon oraz klucze od mieszkania. Spokojnie rozejrzała się jeszcze raz po pokoju, sprawdzając, czy aby na pewno wszystko spakowała.

– Możemy wychodzić – powiedziała stanowczo, po czym oboje wyszli na klatkę. Sakura domknęła za sobą drzwi wejściowe, wsunęła klucz i przekręciła dwa razy. Dla sprawdzenia, czy na pewno je zamknęła, nacisnęła jeszcze na klamkę.

Sasuke zaniósł jej torbę do bagażnika. Chwilę później otworzył Sakurze drzwi samochodu i pomógł wsiąść. A następnie szybko przeszedł na stronę kierowcy. Rozsiadła się wygodnie w fotelu i zapięła pasy. Przez chwilę przyglądała się jak Sasuke próbuje wyjechać z gęsto zastawionego parkingu. Tak się na niego zapatrzyła, że wróciła na ziemię, dopiero gdy próbował ustawić jakąś stację radiową.

– Mogę pomóc? – spytała niepewnie, patrząc na jego dłoń przy pulpicie.

– Proszę – odpowiedział i zerknął na nią. Dzięki temu mógł skupić się na jeździe. Kątem oka zauważyła, że się uśmiecha. Uwielbiała ten jego wyraz twarzy, wyglądał wtedy tak beztrosko, zupełne przeciwieństwo tego, jaki jest na co dzień. Nie zimny i opanowany, po prostu spokojny. Nie targały nim żadne zbędne emocje, nie wyczuwała u niego żadnego spięcia, żadnego zdenerwowania.

Bezwiednie dotknęła dłonią jego policzka. Gdy to poczuł, był nieco zaskoczony. Zauważył, że była zmieszana, kiedy złapał za jej dłoń i ucałował wewnętrzną część. Twarz Sakury momentalnie zrobiła się cała czerwona. Uśmiechnął się do siebie i położył ich splecione dłonie na jej kolanie. Ten gest trwał zaledwie chwilę, gdyż zaraz musiał zabrać swoją dłoń, aby przerzucić biegi.

Z całych sił starała się nie myśleć o nim, ale przebywanie w jego towarzystwie to skutecznie utrudniało. Odruchowo dotknęła palcami ust. Minęły prawie dwa tygodnie, od kiedy widziała go ostatni raz. Dwa tygodnie od ich ostatniego pocałunku. A teraz spędzi z nim prawie pięć godzin w samochodzie, pięć godzin sam na sam z mężczyzną, którego od jakichś czterdziestu minut próbowała rozebrać wzrokiem.

[SasuSaku] Something I needWhere stories live. Discover now