Wycieczka - cz. 3

66 23 11
                                    

— Co to? — spytała Vanessa, widząc, że przyjaciółka obraca w dłoniach jakiś przedmiot.

— Co? — odparła Alexandra pytaniem na pytanie, ale już po chwili zdała sobie sprawę z tego, o co pyta brunetka, gdy tylko podniosła na nią wzrok. — A, to... Dostałam od Davida. To zwykła bransoletka.

Ramirez podniosła do góry przedmiot i podała Vanessie. Brązowooka przyjrzała się podarkowi, a na jej ustach wykwitł uśmiech. Po kilku sekundach oddała bransoletkę Alexandrze.

— Załóż ją — powiedziała entuzjastycznie Vanessa, ale ta druga pokręciła głową

Dziewczyny stały w korytarzu pociągu, który miał za chwilę ruszyć w kilkugodzinną trasę. Ramirez cieszyła się na ten wyjazd, bo była to jedna z nielicznych okazji, kiedy to będzie mogła zobaczyć coś więcej niż sam Nowy Jork. Nawet jeśli nie jechali na drugi koniec świata, a w góry, które były oddalone od miasta o kilkaset kilometrów. Była to dla niej coś nowego i zarazem ekscytującego. Mimo wszystko nie potrafiła cieszyć się tym, tak jakby tego chciała. Bynajmniej nie w tej chwili. Jej głowę zaprzątały przeróżne myśli, począwszy od zaplanowania tego, co powinna powiedzieć Louisowi, na zastanawianiu się, czy dobrze postąpiła z Davidem, skończywszy.

Co prawda Alexandra czuła, że w ten sposób postąpił właściwie, szczególnie że wciąż bardzo mocno go kochała, ale nie zmieniała to faktu, że odnosiła wrażenie ogromnej straty. Rezygnując z Louisa, mogła przecież zaprzepaścić swoją szansę na lepszą przyszłość. Chciała jednak postąpić uczciwie. Nie mogła ciągnąć tego dłużej, nie byłaby też w stanie grać na dwa fronty. Nie należała do tego typu osób. Nie tak do końca, bo częściowo tak postąpiła, spotykając się z Louisem, a jednocześnie przeciągając danie szansy Davidowi. Nie powinna była tego robić, ale czasu nie mogła cofnąć. Pozostało wiec skupić się na tym, co musiała zrobić teraz. Zaraz po powrocie z wycieczki.

Słysząc słowa przyjaciółki, roześmiała się. Nie zamierzała zakładać tej bransoletki. Nie pasowałaby jej zupełnie do niczego. Nie była też niczym cennym. Ot zwykły kawałek materiału z przeciętnymi, nic niewartymi metalowymi ozdobami.

— Przestań, to zwykły kawałek szmaty — mruknęła pod nosem.

— Jak możesz? — zapytała Vanessa.

Russell spojrzała na przyjaciółkę z niedowierzaniem.

— O co Ci chodzi? — Alexandra uniosła brew.

— To podarunek od ukochanego. Każdy byłby wniebowzięty, gdyby dostawał prezenty od swojej drugiej połówki. To taki miły gest — odpowiedziała brązowooka. — Czasami mam wrażenie, że interesują Cię tylko błyskotki.

— Tak, wiem. Liczy się gest. — Przewróciła oczami. — Nie chodzi o to. Po prostu dla takich jak Ty to zwyczajny przedmiot. O to mi chodziło.

— Kochana, nie powinnaś przejmować się takimi rzeczami. Poza tym, mnie się bardzo podoba. Jest naprawdę śliczna. Sama chętnie, bym taką nosiła. Szczególnie, gdyby była od mojego ukochanego.

— Nie przejmować się... Jasne. — Ramirez wzruszyła ramionami — Najpierw musiałabyś go mieć.

— To było złośliwe — skomentowała Vanessa.

— Wiem. Przepraszam... To nie mój dzień.

— Coś się stało?

Vanessa pomimo słów przyjaciółki nie była na nią zła, może tylko trochę urażona. Znała ją jednak na tyle, że wiedziała, iż ta czasem coś powie, a dopiero później pomyśli. Uważała, że dziewczyna nie robi tego celowo. W gruncie rzeczy była bardzo dobrą osobą, która po prostu broniła się przed atakami innych, choć czasami przesadzała. Na przykład w takich sytuacjach. Teraz miała przecież do czynienia z przyjaciółką, a nie z wrogiem.

Póki śmierć nas nie rozłączy. Tom IWhere stories live. Discover now