3. sᴄɪᴇɴᴄᴇ ᴄʟᴜʙ

26 5 1
                                    

*****

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

*****

            — Najcięższy pierwiastek chemiczny? — zapytała Liz, stojąca na podeście.

            Jeden z chłopaków uderzył w dzwonek.

            — Najlżejszy jest wodór, ale nie pytałaś o to, więc odpowiem, że uran.

            — Dokładnie tak, Abraham! — ucieszyła się brunetka.

            Jak się okazało, przyjście na kółko naukowe, nie było wcale złym pomysłem. Siedziałam przy jednej z ławek, bez problemu odpowiadając na pytania pani kapitan. Brunetka na ten moment wydawała się dosyć sympatyczna. Podobnie jak nauczyciel, który spędzał ten czas z nami: pan Harrington.

            Cała szkoła z resztą nie wydawała się taka zła i jeżeli kiedykolwiek miałam chociaż mikroskopijne myśli, że mogłabym sobie nie poradzić w nowym otoczeniu, te bezpowrotnie odleciały. Jedynie podczas przerw — szczególnie tej obiadowej — czułam się dziwnie.

            Plotki o tym, kim był mój ojciec, rozniosły się po szkole w ciągu dwóch godzin. Może będę trochę dokładniejsza: wieść rozniosła się po pięciu minutach od momentu poznania Flasha, który umieścił co najmniej dziesięć insta story, które dotyczyły mnie, mojego przyjścia do szkoły i całej mojej rodziny. Chłopak miał rozmach. Tego nie można mu było odmówić.

            Ludzie podczas przerw patrzyli na mnie, jak na zmutowane stworzenie, więc podczas obiadu siedziałam na szkolnym boisku. Było miło, chociaż nie pogardziłabym jedzeniu w miejscu do tego przeznaczonym.

            Po kilku minutach moją uwagę zwróciła osoba, która spóźniona wbiegła do Sali.

            — Czemu się spóźniłeś, Peter? — zapytała z wyraźną irytacją Liz.

            Brunet skulił się pod jej wzrokiem i mogłam przysiąc na własną inteligencję, że się lekko zarumienił. Ciekawe.

            — Mam ten cały staż i musiałem zadzwonić — wyjąkał pośpiesznie, zerkając na mnie ukradkiem.

            Byłam pewna, że upewniał się, iż go nie wsypię. Ja jednak nie miałam takiego zamiaru.

            Może i nie potrafiłam zrozumieć jego postępowania i całej tej farsy ze stażem u mojego ojca, ale nie zamierzałam być kapusiem. Co jak co, znałam wartość trzymania czyjegoś sekretu dla siebie. Nigdy nie wiadomo, kiedy i mi przyda się pomoc tego niepozornego, acz dosyć przystojnego chłopaka.

            — Skoro już jesteś, to twoja zgoda na wyjazd do Waszyngtonu — odezwał się nauczyciel, poprawiając okulary korekcyjne, które lekko mu się zsunęły z nosa. Chłopak zabrał od nauczyciela kartkę, dokładnie skanując ją wzrokiem. Inny egzemplarz pan Harrington podał mi. Przyjęłam ją, marszcząc brwi. — Mam nadzieję, że pojedziesz z nami, Melody. Możesz nam się bardzo przydać — stwierdził.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 09, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

ʀᴇᴀsᴏɴ |sᴘɪᴅᴇʀ-ᴍᴀɴ Where stories live. Discover now