24

397 31 4
                                    

Walka nie trwała długo w sumie czego się mogliśmy spodziewać. Wynik od początku był przesądzony. Szkoda tylko hotelu, który znowu był w opłakanym stanie.

Wężowa kreatura leżała na ziemi przed stopami Alastora. Przyglądając się dłużej naszemu napastnikowi zdałam sobie sprawę, że to jest ten sam wąż, którego zignorowałam w V Tower. Ciekawe o czym chciał rozmawiać z Vees bo na pewno nie o jego kolejnym ataku na Alastora.

Wypuściłam cyklopke z rąk na co ta posłała mi obrażone spojrzenie. Wybacz Niff to dla twojego a przede wszystkim mojego dobra.

- Dziękuję za kolejne mało znaczące przeżycie mój drogi przyjacielu.

Czerwonowłosy zaśmiał się opierając o swoją laske.

- To ja dziękuję.. Mój przeciwniku.. - wąż podniósł lekko swoje ciało - ŻE STRACIŁEŚ CZUJNOŚĆ HAHAHA.

Ogonem chwycił za plaszcz Alastora rozrywając go. Przeliczył się. Radiowy Demon nigdy nie traci czujności. Czy on naprawdę w ten sposób próbował pokonać Alastora? Im dłużej na to patrzyłam tym bardziej czułam jak moje szare komórki opuszczają mój mózg.

Ale muszę przyznać, że zabawnie się oglądało lot wężowego na drugi koniec miasta, który zafundował mu Alastor. Naprawdę zabawne..

- Obawiam się moi drodzy, że muszę was opuścić. Nie zostawię mojego cudownego płaszcza w takim stanie. [Y/N]? Zechcesz mi towarzyszyć?

Przechylił głowę patrząc na mnie wyczekująco.

- Dlaczego bym miała? - prychnęłam pod nosem.

- Oczywiście, że chce z tobą iść! - powiedział uradowany Angel popychających mnie w stronę Alastora.

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem na co ten tylko puścił mi oczko uśmiechając się szeroko.

Przysięgam zabije go. Zabije go w najokrutniejszy sposób..

- Alastor! - krzyknęła Vaggie - Nie możesz tak po prostu sobie pójść! Potrzebujemy twojej pomocy. Nie mamy kurwa ściany!

- Hm.. masz rację - pstryknął palcami.

Przed nami pojawiła się grupka demonicznych stworzeń. Po ostatniej akcji z reklamą wiem, że bardzo dobrze potrafią się spisać.

Poczułam uścisk na ramieniu. Podniosłam wzork napotykając szeroki demoniczny uśmiech.

- Zapraszam na spacer moja droga.

Obróciłam się jeszcze szybko rzucając mordercze spojrzenie pająkowi na co ten dalej uśmiechnięty pomachał mi.

Razem z jeleniowatym oddaliliśmy się od hotelu.

- Co się tak boczysz sarenko? Czyżbyś nie przepadała za moim towarzystwem? - zapytał nachylając się nade mną.

- Nie znoszę wręcz - mruknęłam odpychając go od siebie.

Chłopak zaśmiał się donośnie przejeżdżając teatralnie palcem pod okiem by zetrzeć łzę rozbawienia. Zmrużyłam oczy.

- Na dużo rzeczy pozwoliłaś mi nie znosząc mnie, ciekawe na ile pozwolisz mi uwielbiając mnie? Hm?

- Na nic ci nie pozwoliłam i na nic nie pozwole, a uwielbiać to cię nigdy nie będę.

Powiedziałam lekko wytrącona z równowagi. Po części była to prawda, musiałam spłacić swój dług a to była jedyna okazja, z drugiej strony.. Nie. Nie nie nie nie nie. Nie ma drugiej strony.

- Hm.. To chyba mi się przyśniły twoje błagania o więcej - rumieniec automatycznie pojawił się na mojej twarzy.

- Zwale to na owulacje - powiedziałam po chwili

- Ohh.. takie nie dopieszczone zwierzątko z ciebie?

Zaśmiał się głaskając mnie z politowaniem po włosach. Znowu go odepchnęłam. Nie dość, że od rana czuje się rozdrażniona to jeszcze on będzie mnie wkurwiać.

- Jak ja cię kurwa nienawidzę. O chuj ci chodzi?!

- Ostatnio odnosiłem inne wrażenie. Czy ktoś kto nienawidzi czyjegoś towarzystwa przychodzi do niego popołudniem bezczelnie macając go po głowie?

Moje zdenerwowanie i utrata jakiejkolwiek kontroli nad sytuacją rosły.

- Mieliśmy więcej do tego nie wracać - odwróciłam głowę.

- Nonsens moja droga! Mieliśmy nie wracać do sytuacji z wcześniej, którą w zasadzie już wspomniałem czyli.. - szybko mu przerwałam zatykając mu usta ręką.

- Dobra już! Po prostu się zamknij!

Wybuchnęłam rumieniąc się jeszcze bardziej. Jeszcze chwila a przysięgam, że to na nim wyląduje cała moja złość. Skoro mieliśmy nie wspominać to po chuj znowu zaczyna?!

Było minęło. Koniec tematu. Byłam młoda i głupia.

- Hm.. nie.

Odparł po chwili co jeszcze bardziej wzburzyło tafle mojego spokoju.

- O co ci kurwa chodzi?! - uniosłam się.

- Pamiętasz jak ci mówiłem, że powinnaś częściej korzystać z umiejętności zamykania ust? Lepiej ją wykorzystaj i nie mów do mnie w ten sposób sarenko, bardzo mi się to nie podoba.

- Bo co kurwa? - mruknęłam nieprzyjemne.

- W porównaniu do ciebie nie będę robić scen na mieście - prychnęłam - Co nie znaczy, że nie przekonasz się w hotelu.

- Dobre sobie. Niczego mi nie zrobisz. Spłaciłam swój dług więc to koniec żerowania na mnie jeleni przychlaście. Mogę ci pokazać środkowy palec na do widzenia.

Chłopak westchnął.

- Chyba nikt nie nauczył cię kultury. W sumie to logiczne przez większość czasu siedziałaś w tym zacofanym intelektualnie wieżowcu.

- Chyba sobie kpisz - zacisnęłam dłonie - Są od ciebie dużo lepsi pod każdym względem!

- Tak i to właśnie dlatego spędzasz swój czas ze mną a nie z nimi.

Puścił mi oczko uśmiechając się szerzej. Warga zadrżała mi z nerwów już wiem dlaczego Vox go tak nienawidzi. Powiedzmy, że chłop ma strasznie cienkie nerwy.

- Jaki masz kurwa problem? To moja sprawa co z kim robię i jakie są tego przyczyny. Chuj ci do tego!

- Przyczyną są Vees, którzy nie są tak świetni jak ich próbujesz przedstawić.

Stwierdził spokojnie poprawiając swój płaszcz.

- Idź do diabła - syknęłam.

- Już u niego jesteśmy sweetheart.

Zaśmiał się przystając przy jednym z budynków. Otworzył drzwi i przepuścił mnie przodem. Prychnęłam. Dżentelmen od siedmiu boleści.

Alastor x reader Where stories live. Discover now