~0~

790 80 12
                                    

Dean pożegnał ostatniego tego dnia klienta, poprawił opatrunek na ramieniu i przygładził dłonią włosy, po czym usiadł za biurkiem i zabrał się za uzupełnianie papierów. Lubił mieć wszystko poukładane i gotowe. Co prawda nie miał tak dużych zdolności organizacyjnych jak jego młodszy brat, ale starał się coś od niego podpatrzeć.

Jeszcze raz przeanalizował grafik i z zadowoleniem zarejestrował fakt, iż miał pozajmowane terminy na całe najbliższe dwa tygodnie, a ludzie wciąż się do niego zgłaszali. Biznes rósł i Winchester nie mógł powiedzieć, że był z tego niezadowolony.

Kiedy kończył papierkową robotę, cienie zaczęły się wydłużać. Przez okno wpadły ostatnie tego dnia promienie słońca, a niebo przybrało fioletowo-różowy kolor. Dean zgasił lampkę, odłożył długopisy do szuflady, zarzucił na siebie skórzaną kurtkę i wyszedł z salonu.

Tym razem nie fatygował się z zasuwaniem kraty, po prostu zamknął drzwi na klucz, wyjął z kieszeni papierosa i wsunął go między zęby. Podchodząc do zaparkowanego przy krawężniku samochodu, wyjął zapalniczkę i osłaniając ją lewą ręką, zapalił papierosa. Wypuścił dym nosem, oparł się o maskę auta i wpatrzył się w ciemniejące niebo. Chłodne, jesienne powietrze wbijało mu się w skórę i wywoływało dreszcze, ale mimo to mężczyzna stał tak, dopóki słońce nie zniknęło za horyzontem, a kolory rozpłynęły się w granacie.

Zanim wsiadł do samochodu, rzucił przelotne spojrzenie na przeciwległy budynek. Przez dużą szybę widać było porozstawiane drabiny. Podobno miała tam powstać kawiarnia. I bardzo dobrze, wśród gości na pewno znajdą się jacyś potencjalni klienci.

Przez szybę widać było spory, neonowy napis tattoo. Osobiście Dean uważał go za najładniejszą ozdobę salonu.

W końcu wsiadł do Impali, odpalił silnik i odjechał w kierunku domu. Została za nim pusta ulica.

~~~

Następnego dnia, w przerwie między klientami, Dean wlał sobie kawę z automatu i przysiadł na szerokim parapecie w oknie. Przyłożył do ust papierowy kubek i ignorując sparzony język, pociągnął kolejnego łyka.

Chwilę patrzył na chodzących po ulicach miasta ludzi, ale ostatecznie zawiesił wzrok na kawiarni. Wewnątrz kręcili się robotnicy i malowali ściany na kolor kawy z mlekiem.

Z zamyślenia wyrwał mężczyznę dzwonek zawieszony nad drzwami. Zastukał ciepło, a do wnętrza salonu weszła miło uśmiechnięta dziewczyna opatulona szalem. Dean zgniótł kubek, wrzucił go do kosza i odpowiadając uśmiechem, poszedł pomóc jej zdjąć płaszcz.

~

Po kilku dniach z urlopu wrócił kolega po fachu, Gabriel.

- Dobrze, że już wróciłeś. - Dean w jednej dłoni trzymał kubek z kawą z tego samego automatu, a palcem wskazującym drugiej uderzał w otwarty notes. - Spójrz ilu klientów zapisanych na przyszły tydzień.

- To chyba dobrze, prawda? - odparł Gabe, układając na półce katalogi z wzorami tatuaży. Nastała chwila ciszy. - Swoją drogą, wiesz, że mój młodszy brat otwiera kawiarnię naprzeciwko naszego salonu?

- Tak? - Dean udał zainteresowanie. - To świetnie. Będę musiał zajrzeć.

W rzeczywistości wcale nie miał tego w planach.

~~~

Mimo jesiennego deszczu pracownicy zawieszali nad dużymi, przeszklonymi drzwami szyld z nazwą lokalu.

Obserwowanie ich stało się małą rutyną Deana. Prawie taką, jak kawa z automatu w papierowym kubku.

Aż dziwne, że ostatnio zaczęła wydawać mu się jakaś taka mdła.

~~~

Kawiarnia, jak na ironię, nosiła nazwę Kawa z mlekiem. A tak przynajmniej głosił neon. Był ładny, z zakręconymi literami. Pierwsze dwa słowa w jasnym odcieniu błękitu, a pozostały wyraz biały. Na końcu widniała neonowa filiżanka ze skrzydłami.

Dean zapisał nowego klienta na dość odległy termin, pożegnał się i odłożył słuchawkę, po czym wlepił wzrok w neon. Spodobał mu się, tak jak w sumie większość.

Położył brodę na pięści i zapatrzył się w świecący napis. Może powinien dokupić jakiś nowy do swojego salonu?

~~~

Dwa dni później pod lokalem pojawił się ciemnowłosy mężczyzna w długim, beżowym płaszczu. Obejrzał stan robót, posiedział chwilę w środku, po czym odjechał.

- To był twój brat? - Dean zagadał Gabriela, który tatuował coś na ramieniu jakiegoś umięśnionego faceta.

- Mhmmm - odparł jego współpracownik i jednocześnie przyjaciel, po czym zagryzł w skupieniu wargę i całą uwagę przeniósł na tatuowanie. Dean chwilę patrzył na jego zaabsorbowaną minę, po czym wrócił do oglądania ulic miasta.

~~~

Brat Gabriela zaczął pojawiać się coraz częściej w miarę kończenia się robót. Dean lubił mu się przyglądać. Dużo gestykulował i się uśmiechał, przez co wydawał się być sympatyczną osobą.

Winchester znów sparzył się w język kawą z automatu.

~~~

Deszcz lał się strumieniami z szarego nieba, a niestrudzony właściciel nowej kawiarni biegł od samochodu do swojego lokalu, trzymając nad głową teczkę.

Wchodząc do środka, na ułamek sekundy odwrócił się w kierunku dużej szyby salonu tatuażu i skrzyżował spojrzenia z Winchesterem. Trwało to tylko chwilę, ale mimo to Dean był pewnien, że dostrzegł w oczach mężczyzny błękit.

Potem popatrzył w dół, na trzymany w rękach papierowy kubek z mdłą kawą i zmarszczył z niechęcią nos, po czym wrzucił go do kosza wraz z zawartością.

Dziś przebiła swoją zwykłą mdłość dwukrotnie. Z resztą, może miał takie wrażenie przez pogodę.

~~~

Dean oficjalnie zakończył swój związek z kawą z automatu. Przestała mu odpowiadać.

Teraz zajęty był tatuowaniem róży na kostce jakiejś dziewczyny, która wydawała się pochłonięta jakimś czasopismem, ale mimo to co chwilę spoglądała na swoją nogę, a z jej ust wydobywał się bolesny syk.

Dean spojrzał przez okno na otwartą dzień wcześniej kawiarnię. Siedziało tam kilku ludzi. Dzień był słoneczny i jasny, więc Winchester bez problemu mógł dostrzec jak klienci piją kawę ze spienionym mlekiem z dużych filiżanek.

~~~

Nawet kawa z automatu okazała się być lepsza od braku kawy.
Ale co to za radość pić mdłą kawę przez kofeinowe uzależnienie?

Mężczyzna rzucił spojrzenie na kawiarnię. Frekwencja była dość spora, biorąc pod uwagę fakt, że lokal został otwarty tydzień temu.

Może to ten ładny neon tak przyciągał ludzi?

~~~

Automat się zepsuł i w efekcie kawy nie było.

Stała się tragedia narodowa i koniec świata.

Nawet mdła kawa jest lepsza od braku kawy.

Winchester skończył czyścić igły i próbując zabić kofeinowy głód przełykaniem śliny, popatrzył z zazdrością na ludzi przebywających w kawiarni naprzeciwko.

Może powinien w końcu ruszyć tyłek i skorzystać z gabrielowej rekomendacji?

Ostatecznie obniżony poziom kofeiny we krwi wygrał z lenistwem i niechęcią wobec nieznanych rzeczy.

Równo dwa tygodnie po otwarciu lokalu Dean zdecydował się na odwiedzenie go.

~~~

Wyjeżdżam z czymś nowym i lżejszym. Przyjemnie się pisze, mam nadzieję że z czytaniem będzie podobnie.

Początkowy zamysł jest, jak ktoś będzie czytał, to z radością pociągnę fabułę dalej.

xx

Glowing Eyes || SPN AUWhere stories live. Discover now