~2~

527 68 9
                                    

Dean był zachwycony latte z kawiarni brata Gabriela, ale oczywiście nikomu się do tego nie przyznał. Głównie dlatego, bo pewnie wtedy nie zaznałby już spokoju ze strony swojego współpracownika i musiał częściej tam chodzić.

Nie, nie chodziło o to, że nie polubił kawiarni i nie miał ochoty tam wracać. Miejsce było przyjemne, otoczone miłą atmosferą i zapachem świeżej kawy. Tu chodziło tylko i wyłącznie o niego.

O poczucie, że przebywając tam, spada mu poziom męskości w organizmie.

Po prostu czuł, że tam nie pasował. Nie ze swoimi tatuażami, dżinsową kurtką z naszytymi nazwami hard rockowych zespołów i chłodnym spojrzeniem, którym mierzył wszystko i wszystkich.

Jednak mimo tych uprzedzeń chciał się tej kawy napić raz jeszcze, chociaż zamawiając podwójne latte z karmelem czuł się jak zniewieściały student ekonomii w okularach, zmierzający właśnie nie wykład jakiegoś równie zniewieściałego wykładowcy. Albo jakaś napalona na Instagrama nastoletnia "blogerka", wrzucająca codziennie po sto takich samych zdjęć.

I do tego brat Gabriela.

Stał tam, bez skrępowania patrzył jak Dean stara się nie paść pod stolik z zażenowania i jak gdyby nigdy nic dalej wycierał białą szmatką fliżanki.

Winchester musiał przyznać, że jak na faceta był całkiem niezły.

Nie, żeby był w tym jakiś podtekst. Po prostu jego własne, pierwsze przemyślenie na jego temat.

I nic więcej.

Serio.

Z resztą, i tak nie miał zamiaru tam wracać. Nawet jeśli podświadomie bardzo chciał.

~~~

Mimo wczesnej pory i ulewy drzwi kawiarni otworzyły się i do środka weszła (żeby nie powiedzieć wpadła) dobra znajoma Casa. Rozejrzała się, wyjęła dłonie z kieszeni, zsunęła kaptur na ramiona i uśmiechnęła się szeroko do wycierającego blat mężczyzny.

- Wpadłam zobaczyć, jak ci się wiedzie - powiedziała bez zbędnych wstępów, po czym podeszła bliżej lady i uwaliła się na jednym z wielkich foteli. Rozjerzała się po pomieszczeniu po raz kolejny, z aprobatą uniosła brwi i dodała: - Podoba mi się.

- Złaź, Charlie. Tapicerka będzie cała mokra - skarcił ją Cas. Zrobił to jednak jedynie z obowiązku i poczucia sympatii do nowych mebli. W rzeczywistości nie miał ochoty ani podstaw żeby być złym na rudowłosą. Lubił ją. Była ułożona, niegłupia i znali się od dzieciaka.

- Przeżywasz. Zawsze wszystko przeżywasz. Jak Chińczyk bateryjkę. - Zmarszczyła brwi i pochyliła się do przodu. - Z resztą, w ten deszcz i tak tu nikt szybko nie przyjdzie. Możesz być spokojny.

- Jestem spokojny. - Spróbował ją przedrzeźnić, ale nie wyszło mu to tak, jak chciał, co wywołało szeroki uśmiech na twarzy dziewczyny. - Kawy?

- Chętnie. Tylko nie za mocnej. - Zdjęła z siebie przemoczoną kurtkę i przewiesiła przez oparcie.

- Jak sobie życzysz. -Wstał, z wyrzutem na twarzy zabrał ociekającą wodą część garderoby z mebla i kierując się w stronę wieszaków, dodał dla lepszego efektu: - A co myślisz o całokształcie?

- Brakuje mi zdjęcia jakiejś rozebranej pani. - Stwierdziła śmiertelnie poważnie, a Cas prychnął. - No co? - obruszyła się.

- To kawiarnia, skarbie, a nie burdel. - Wytarł mokre dłonie z spodnie i skierował się za ladę.

- I znów przeżywasz.

- Nieprawda. Tylko stwierdzam fakt.

- Zajmij się lepiej tą kawą, bo jak spieprzysz, to wyleję ci ją na łeb.

Glowing Eyes || SPN AUWhere stories live. Discover now