~1~

476 75 8
                                    

Castiel Novak od małego nigdy nie wiedział co chce zrobić ze swoim życiem.

Był to jego priorytetowy problem, z którym nie potrafił sobie poradzić. Sytuacji nie poprawiał fakt, że każdy z jego starszych braci był w czymś dobry.

Balthazar był rodzinnym śmieszkiem z mnóstwem pomysłów i słabością do wyrobów alkoholowych. Po tym, jak trzeci raz wywalili go z kolejnej szkoły, zrezygnował z edukacji i zamieszkał u swojej dziewczyny, po czym zabrał się za pisanie książek. Dwie nawet wydał i zaczął odkładać sobie na mieszkanie. Marzyło mu się Chicago, a najlepiej apartament w przeszklonym wieżowcu z widokiem na port.

Gabriel, egoista ze skłonnościami narcystycznymi, posiadacz wielkiego serca i niezmierzonego oceanu miłości do cukru oraz zdolności manualnych, uwielbiał nabijać się z ludzi i wodzić ich za nos w każdy możliwy sposób. W końcu jednak uznał, że niczego na tym nie zbije. Probówał swoich sił w różnych kawiarniach i restauracjach, ale ostatecznie wzorki robione z kremu na ciastach zamienił na tatuaże. Od zawsze lubił rysować i chociaż marzyła mu się praca cukiernika, ostatecznie postawił na drugą pasję. Wyznawał wiarę, iż za dwadzieścia lat nadal będzie mógł piec ciasta, a z tatuażami może być różnie, bo nigdy nie wiadomo kiedy dopadnie go Parkinson.

Michał, poważny, stonowany i stanowczy, został chirurgiem plastycznym. Wyjechał w poszukiwaniu lepszych zarobków i możliwości do Waszyngtonu i od pół roku nikt go nie widział.

Jedynie Lucyfer stoczył się na dno dna i w wieku siedemnastu lat uciekł z domu oknem wraz ze swoją kolekcją satanistycznych płyt i czarnych podkoszulków z nazwami zespołów, a słuch o nim zaginął. Po czasie dotarły do nivh informacje, że podobno dołączył do jakiejś mafii czy sekty, która postawiła sobie za cel rozpowszechnianie wokół satanistycznych poglądów. Od jakiegoś czasu zupełnie nic nie było o nim słychać. Bracia mimo wszystko trochę się o niego martwili, ale informacji znikąd nie było. Do tego ojciec się go wyparł i tym trudniej było czegokolwiek się dowiedzieć.

Tymczasem Castiel był Castielem. Może wydawał się nieporadny życiowo i trochę się plątał, ale przecież to wcale nie oznaczało, że w niczym sobie nie radzi. Mimo to ludzie traktowali go trochę pobłażliwie i to mu przeszkadzało. W końcu ruszył na studnia prawnicze i porzucił wszelkie nierealne marzenia na rzecz zostania notariuszem.

Mijał czas, wszyscy świetnie się bawili, a on umierał z nudów. Większość była typem imprezowiczów, spóźniających się na zajęcia, odsypiających noce i kaca na wykładach i jadących na poobrywanych ściągach obklejonych taśmą. On tam nie pasował, siedział więc sobie sam i marzył o chmurach z waty.

Stagnacja go zabijała.

Aż nagle Gabriel wyszedł z pomysłem, tym samym ratując go od nieciekawej śmierci.

Jak się okazało, naprzeciwko salonu tatuażu jego starszego brata stał sobie bardzo ładny budynek, z równie ładnym jednym pomieszczeniem z dużymi oknami, w którym wisiała kartka z napisem na sprzedaż.

I tak Cas porzucił studia na rzecz ucieleśniania niespełnionych marzeń starszego brata. Połączył siły stypendium, kredytu i finansów łatwo dającego się ubłagać ojca, po czym (z pomocą Gabriela) wyremontował lokal i otworzył swoją własną kawiarnię.

Był z tej decyzji bardzo zadowolony.

Oczywiście nie obyło się bez uwag i docinek Balthazara, który za nic nie potrafił wyobrazić sobie brata w tej branży. Cas jednak się nie zraził. Nie miał zamiaru wracać na studia, nawet za sto lat.

To była najlepsza decyzja z jego życia.

Teraz, chwilę przed otwarciem, siedział sobie przy jednym ze stolików i słuchał, jak Gabriel podśpiewuje sobie przy ladzie. Przychodził tu przed godzinami otwarcia i kroił ciasta, co chwilę próbując, czy aby na pewno dobrze smakują. Jego wytatuowane ręce w ogóle nie pasowały do tego, co teraz robił.

- To boli?

Gabe podniósł głowę i oblizał palce. Z jego oczu można było odczytać całą miłość, jaką darzył cukier i kalorie.

- Słucham?

- Mówię o twoich tatuażach. Bolało?

Gabe wzruszył ramionami i wrócił do krojenia.

- Czy ja wiem. Trochę. A co, chciałbyś jakiś?

- Może. - Uniósł głowę i chwilę analizował świeżo pomalowany sufit. Chwilę trwał w tej pozycji, aż kontemplacje przerwało mu głośne mlaskanie. - Czy mógłbyś, z łaski swojej, skończyć wyżerać to ciasto?

- Nic nie wyżeram.

- Jasne.

Gabriel odłożył nóż, oparł się plecami o ladę i przełknął ciasto. Chwilę mierzył brata czujnym spojrzeniem.

- O co ci chodzi?

- Nie rozumiem.

- Szukasz zaczepki.

- Wcale nie.

- Ha-ha-ha, bardzo śmieszne. - Znów moment ciszy. - Chodzi o Deana, prawda?

Cas udał, że się krztusi.

- Słucham, że co proszę? Pierwsze słyszę o kimś takim.

- Skończ robić z siebie kretyna.

- Nie robię.

Gabriel westchnął, ale poza tym więcej dźwięków nie wydobyło się z jego gardła. Albo skończyły mu się argumenty, albo siły do brata.

Tymczasem Cas myślami był już przy przystojnym facecie, który wczoraj zajrzał do ich kawiarni. Był już wieczór, wszyscy zmęczeni, tylko dwa stoliki zajęte, a on po prostu wparował do środka, rozjerzał się, oparł zbyt umięśnione, wytatuowane ramię o ladę, popatrzył na Casa zdecydowanie zbyt zielonymi oczami i oznajmił, że chce podwójne latte z karmelem i białą czekoladą.

A Cas zrobił najlepsze latte, jakie potrafił.

Rzeczony Dean usiadł w kącie lokalu i pogapił się na jasne ściany, mieszając łyżeczką w białej filiżance. Posiedział, wypił, popatrzył, rzucił odliczone pieniądze na stolik i wyszedł.

Mimo to zwrócił na siebie uwagę Castiela, który przykładał dużą uwagę do szczegółów, a do tego miał jakieś chore, psychologiczne podejście.

Z jakiegoś powodu wiedział, że kolega jego brata nie jest wcale szczęśliwy.

Widać to było po spodobie, w jaki patrzył, szedł, przerzucał dżinsową kurtkę przez oparcie jasnoniebieskiego fotela i obijał łyżeczką ścianki filiżanki. Nie było w nim energii ani chęci do niczego.

Cas patrzył tak na niego u pojął, że przygnał go tu kofeinowy głód, a nie ochota pocieszenie się na dobrą kawą po ciężkim dniu.

A potem obiecał sobie, że jeśli ten cały Dean tu jeszcze przyjdzie, to postara się to zmienić.

A jeśli nie, to pod pretekstem chęci na tatuaż wybierze się do salonu brata.

Glowing Eyes || SPN AUWhere stories live. Discover now