We show our different scarlet letters

177 17 2
                                    

Rozglądając się dookoła, przed oczami nie widziała dorosłych ludzi tylko nastolatków pełnych nadziei, marzeń, motywacji, ale też nienawiści, fałszywości i zazdrości. Każdy uważał się za lepszego od drugiego, ta klasa nigdy nie była zgrana, za bardzo rywalizowali między sobą, aby raz na jakiś czas odpuścić, stanąć w obronie innych, nie zostawiać nikogo z tyłu. Był to rodzaj ludzi, którzy ciągle zmienili strony, tam gdzie jest lepsza drużyna tam i oni, lecz czy tak działa świat? Na wybieraniu grupy, tylko po to, aby później zmienić strony jak gramofon? Ludzie nieumiejący przegrywać, wyjść z walki z honorem.

Lecz jaka jest teraźniejszość? Taylor nie wiedziała jak bardzo się zmienili, ba, czy w ogóle się zmienili. Przecież mieli prawie po trzydzieści lat, ich życia powinny być już uporządkowane. Czy ktoś wziął już ślub, ma dzieci, dom, stałą pracę? Z ich ambicjami pewnie są na dobrej drodze do podbicia świata, ale to tylko gdybanie, a niedługo powinna dowiedzieć się prawdy.

- Będę potrzebowała cholernie dużej ilości alkoholu - szepnęła Celeste i kiwnęła głową na Eileen, która akurat wstawała od stołu.

- No to zaczynamy zabawę - odszepnęła Taylor, nalewając każdemu po kieliszku wina.

***

Jak Taylor mogła opisać Eileen? Jako zarozumiałą, wredną, fałszywą, rządzącą się wiedźmę. Może były to zbyt ostre słowa, ale spędzając z nią każdy dzień przez cztery lata i tak była pewna, że mogła nazywać ją gorzej.

A co było w niej najgorsze? Że po tylu latach nic się nie zmieniła, ale nie tylko ona, cała reszta nadal ślepo podążała za nią. Więc takim oto sposobem, z pomysłu Królowej Eileen, cała była klasa Taylor siedziała w kółeczku i każdy po kolei miał opowiedzieć coś o swoim życiu. Czyli czas na chwalenie się swoimi piętnami, ale jej i tak były lepsze.

- Kto chce zacząć? - spytała szatynka, a jak nikt się nie zgłosił w ciągu dwóch sekund, wzruszyła ramionami i ciągnęła dalej. - Okey, mogę ja. Skończyłam jedne z najlepszych studiów w Stanach, aktualnie mam praktyki w Waszyngtonie. Nie jest źle, zawsze mogło być gorzej.

- A masz kogoś? - zapytał Chuck, chłopak, teraz mężczyzna, którego tolerowanie średnio jej przychodziło. Umiał dobrze liczyć, ale był głupi. Był typem człowieka, który sprawiał, że każdemu podnosiło się ciśnienie i miał ochotę, po prostu, dać mu w twarz albo od razu wyjść, głośno zatrzaskując drzwi.

- Tak, chłopaka od trzech miesięcy... - mówiła coś dalej, ale Taylor już jej nie słuchała, wolała czytać e-maile na swoim telefonie i zastanawiać się, jaki nowy kontrakt przyniósłby zyski jej firmie. I mogłaby tak całe spotkanie być we własnym świecie, lecz do rzeczywistości przywróciła ją Celeste, która walnęła Swift w ramię. Zdziwiona blondynka rozejrzała się po zebranych. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że Eileen mówi do niej.

- Czy to prawda, że rzuciłaś studia? Słyszałam takie plotki oraz, że narzeczony cię rzucił, kolejny. - Ostatnie słowo dodała szeptem, ale Taylor doskonale ją słyszała. I aby się uspokoić musiała wziąć głęboki wdech. Czuła, jak policzki robią się czerwone, ale zignorowała to. Miała ważniejsze problemy teraz na głowie, niż jej twarz koloru buraka.

- Jak to się mówi, plotki są straszne i okrutne, ale kochanie, większość z nich to prawda, więc ustalmy fakty. Te prawdziwe, a nie wymyślone przez ciebie, co ty na to? Po pierwsze, rzuciłam studia, ale co ci do tego? Moja firma świetnie się zapowiada, wystarcza mi pieniędzy do pierwszego. Co do narzeczonego, nie rzucił mnie i tyle powinno ci wystarczać.

- Czy ty w ogóle miałaś jakiegoś? W liceum nie widziałam wielu chętnych, nie żeby coś... - I Eileen, i cała reszta klasa wymieniała wady Taylor, Celeste i Charlie, które też wtrąciły się do kłótni, broniąc blondynki, a Swift zrozumiała, że dorosłe życie nie różni się dużo od szkoły, może życie to tylko jedna wielka klasa? Nie była typem kłócącej się, wrednej jędzy, ale oni sprawiali, że to nawet sprawiało jej frajdę. To, jak jedno słowo czy zdanie potrafi doprowadzić ich do szewskiej pasji. Jednak z drugiej strony, po tym wszystkim czuła się paskudnie, a jej śmiech powoli zamieniał się w płacz. I Taylor wiedziała, że zaraz ten etap nastąpi, lecz nie mogła pokazać swojej słabości przy nich. Musiała być silna, jak przez całe życie albo chociaż udawać.

- Oh, proszę was, wasze życie jest naprawdę paskudne, jak tak bardzo krytykujecie moje, choć ja uważam, że nie jest takie złe. Śmieszne, najmniej upoważnione do tego osoby, krytykują mnie za coś, za co nie zamierzam przepraszać, z czego jestem dumna albo za coś, co nie jest waszym interesem. Myślę, że tu zakończymy tę bezsensowną kłótnię. A teraz was przepraszam - powiedziała na jednym tchu i szybko wstała, kierując się do wyjścia. Powtarzała sobie ciągle „jeszcze nie teraz, jeszcze nie teraz, za chwilę, sekunda", póki nie doszła do łazienki, znajdującej się na pierwszym piętrze. Dopiero w łazience rozpłakała się na dobre, rozmazując tusz. Miała tylko nadzieję, że nikt nie pomyślał, aby za nią iść, nie miała ochoty nikogo widzieć, lecz życie to nie instytucja spełniająca marzenia i już po chwili usłyszała jak ktoś wchodzi do pomieszczenia.

- Tay, nie mów, że się popłakałaś przez taką głupotę. Szkoda, że nie zostałaś, aby zobaczyć jak Charlie przemawia do Eileen! To było coś wspaniałego, choć nadal ludzie ją bronią.

- A coś ty myślała, Celeste? - spytała blondynka szeptem, próbując się uspokoić i ratować resztki makijażu. Wszystko szło nie tak, a co najgorsze, ona tego się spodziewała. Wiedziała, że coś takiego może się wydarzyć, a jednak odpowiedziała na zaproszenie. Ona naprawdę była głupia.

- Wiesz, co jest najśmieszniejsze? Meg nic się nie zmieniła i dalej daje się Eileen, ona mówi „skacz", Meg skacze. To chore.

- Bardziej przeraża mnie wygląd Meg, bo przypomina śmierć.

- I tak nic już nie zrobisz, nie pomożesz jej. - Może wychodziła na tę złą, obgadując razem z Celeste resztę, ale nic nie mogła na to poradzić. Tak samo na to, że inni będą o niej mówić, gdyby każde oszczerstwo rzucone w jej stronę było cegłą, już dawno mogłaby zbudować pałac. Ludzie są ludźmi i nic nie poradzą na swoją naturę, w której leży plotkowanie i ocenianie po wyglądzie. Każdy wie, że to złe, ale jednak to robi. Taylor też, ale za to innymi uczynkami próbowała się oczyścić, robiła co tylko mogła, aby to zatuszować i sprawić, że świat byłby lepszym miejscem, mimo tylu zła. Lecz nawet ona czasem potrzebowała od tego przerwy i mocno się upić...



***

Rozdział wyjątkowo w niedzielę, ale w piątek i sobotę byłam nad morzem i dopiero teraz mogę.
Ogólnie chciałabym podziękować wszystkim za te wspaniałe komentarze. Czytając je miałam ochotę płakać, że pierwszy rozdział wam się spodobał, cieszyłam się jak małe dziecko czytając je. 

Jeszcze raz dziękuję i oczywiście pod tym rozdziałem komentarze też mile widziane z opiniami, a może ktoś jakiś błąd wyłapał.


Love, Meikushika xx 

New RomanticsWhere stories live. Discover now