Klątwa

2.1K 170 25
                                    

Zamknął oczy. Ciepły oddech muskał jego skórę, przyprawiając go o drżenie. Ciekawskie dłonie rozpinały białą koszulę, a wilgotny język pieścił jego szyję. Otworzył oczy. Pokój był pusty i zimny, a on sam leżał na łóżku Deana, wdychając jego zapach. Wspomnienie ostatniej nocy nie dawało mu spokoju.
Jęki i krzyki
To nawet nie wydarzyło się naprawdę. Otruty jakąś przedziwną, magiczną substancją, stworzoną przez potężną wiedźmę z myślą o nieszczęśliwych aniołach, spędził cały dzień w świecie, w którym chciałby zostać. Ale gdyby został, umarłby. Przypominało mu to dżiny, ale różnica była ogromna. Dżin wykorzystywał i zabijał cię, gdy wciąż przebywałeś w iluzji. Zaś trucizna zabijała cię iluzją. Dając ci spełnienie, najpierw zaspokajając fizyczne, nie do końca znane aniołom potrzeby, następnie te niezrozumiałe, emocjonalne, a potem odbierając wszystko i czekając aż zapragniesz śmierci. Można było utknąć na lata, odzyskując coraz to nowsze i większe szczęście i coraz brutalniej je tracąc. Nikt by nie wytrzymał. Próba samobójcza w iluzji kończyła się śmiercią. Złudzenie było o wiele silniejsze niż u dżinów. Sam fakt, że działa na anioły... I było tak realistyczne.
Krew i pot
Wstał usłyszawszy silnik impali. Winchesterowie wracali z cmentarza, gdzie mieli zakopać prochy wiedźmy. Na wszelki wypadek musiały znaleźć się na poświęconej ziemi. Sam wszedł do pokoju i wbił wzrok w stojącego pod oknem Castiela.
- Jak się czujesz?
- Lepiej - zadrapania i krawat - Gdzie Dean?
- Wzywałeś, księżniczko? - blondyn mrugnął do anioła, kierując się w stronę łazienki.
Pożądanie i głód
Castiel poczuł, że się rumieni. Podążał wzrokiem za starszym Winchesterem, a gdy ten zniknął za drzwiami, westchnął słabo i spojrzał na jego młodszego brata.
- Opowiesz co widziałeś?
- Przypominam, że trucizna wyzwalała UKRYTE pragnienia i potrzeby, które zapewniłyby szczęście... - błagania i brak litości.
- Czyli nie. Okej. Ale prędzej czy później Dean to z ciebie wydusi, wiesz o tym? On zawsze chce wszystkich wokół uszczęśliwić, bo to on ma się opiekować rodziną, bla, bla, bla...
- Słyszę to Sammy! - zirytowany głos z łazienki przerwał monolog, za co Cas był w duchu wdzięczny. Zmęczenie dawało o sobie znać, nie miał siły słuchać kazań. Młodszy Winchester przewrócił oczami.
- Palant!
- To też słyszałem!
- Miałeś usłyszeć! - odkrzyknął Sam, po czym westchnął i zwrócił się do Castiela, wzruszając przy tym ramionami. - Po prostu wiedz, że możesz pogadać najpierw ze mną, jeżeli boisz się, że Dean za bardzo się tym wszystkim przejmie. Jak wolisz.
- Dzięki, Sam - nie było go stać na nic więcej. Sznur i anielskie ostrze na bladej skórze pokrytej piegami. Ze zmieszaniem zauważył, że obiekt jego fantazji stoi w drzwiach łazienki owinięty w pasie ręcznikiem. - Pozwolicie, że się zdrzemnę?
- Myślałem, że nie sypiasz? - Dean zmarszczył brwi. - Wszystko okej?
- Mówiłem, że jest lepiej, a nie, że jest dobrze. Muszę się na trochę położyć. To tak, jakbym użył za dużo mocy i...
- Okej, Panie Śpiączka, idź. Słodkich snów.

Ciepło, głód, zapomnienie. Głośne bicie serca. Prośba, by nie uzdrawiać powstałych ran. Szepty w ciemności. Spełnienie. Szczęście.
Castiel obudził się z krzykiem. Winchesterowie siedzieli przy stole, Sam z laptopem, a Dean z dziennikiem ojca i jakąś wielką księgą. Patrzyli na niego z niepokojem. Szeptali coś między sobą, ale anioł był zbyt rozkojarzony, by zrozumieć co mówią. Docierały do niego pojedyncze słowa. Rozpoznał głos Deana.
- ...gorzej niż myśleliśmy.
- Postępuje szybciej i... pomóc...
- Cholera! ... wiedźma... po śmierci.
- Musimy... sposób... Cas umrze.
Dean, biała pościel, krople krwi, jęki, Dean, Dean, Dean. Nagle usłyszał wysoki dźwięk, jakby był człowiekiem słyszącym anioła. Wrzasnął i zamknął oczy. Chcę, chcę, daj, Dean. Umrze? Czy dobrze słyszał?
- Chcę umrzeć, chcę umrzeć, chcę umrzeć - szeptał te słowa niczym mantrę. Winchesterowie słysząc to, zerwali się z miejsca i podbiegli do Castiela. Sam usiadł obok niego na łóżku.
- Powiedz co było w iluzji! Cas, musimy wiedzieć co widziałeś!
- Chcę umrzeć, chcę umrzeć, chcę umrzeć... - szeptał uparcie patrząc w przestrzeń. Kocham cię, szczęście, szczęście, nieprawda, iluzja, śmierć, wszystko nieprawda, Dean tu jest, nieprawda, nie umarł mi w ramionach, jest tu, jest tu. Chcę, chcę, Dean.
- Chcę umrzeć, chcę umrzeć, Dean - wyszeptał nieświadomie, na co starszy łowca zmarszczył brwi i usiadł przy drugim boku anioła.
- Cas? Nikt nie umrze, rozumiesz? Nie umrzesz. Powiedz tylko, do cholery, co widziałeś w pieprzonej iluzji! Musimy ci to dać, rozumiesz? Jeżeli chciałeś być w Niebie, pozwolimy ci odejść. Jeśli chciałeś hodować pieprzone pszczoły, kupimy ci ul, rozumiesz? Musisz mieć nadzieję, że to marzenie się spełni, inaczej umrzesz. A masz nie umierać. Cas!
- Cas, proszę powiedz nam! Wiemy, że to trudne, biorąc pod uwagę twój stan, ale spróbuj - Sam wpatrywał się w nieobecną, ale pełną bólu twarz anioła. Widział, że toczy walkę ze skutkami zaklęcia, co chwilę zaciskał powieki szeptając kolejne "chcę umrzeć". Jedyna inna rzecz, którą powiedział to...
- Dean.
Starszy Winchester spojrzał na brata.
- Co?
- Może to nie było wołanie o pomoc, tylko odpowiedź?
- Nie bądź śmieszny. On... - nie dokończył, bo Castiel złapał go za rękaw. Zaskoczony, wbił tępo wzrok w jego twarz. - Cas? Sam ma rację?
Anioł skinął lekko głową i wykrzywił twarz w grymasie bólu. Walka z transem wymagała olbrzymiego wysiłku, ale to był jedyny sposób, żeby nie umrzeć. Chcę umrzeć, chcę umrzeć, nie, nie, nie, chcę umrzeć, nie zostawię go, chcę umrzeć, Dean.
- Dean? On chyba....
- Wiem, Sam. Zostawisz nas samych?
Jak tylko młodszy Winchester opuścił pomieszczenie, Dean złapał Castiela za rękę. Tyle lat unikania fizycznego kontaktu, jakby miało ich to skrzywdzić... i w sumie nie wiedział dlaczego.
- Cas, zostań ze mną. Potrzebujemy cię, świat cię potrzebuje, ja cię potrzebuję. Wróć. Walcz z tym. Znalazłem się w twojej wizji szczęścia, nie wiem w jakich okolicznościach, ale to dużo dla mnie znaczy. Cholera, przestań mówić, że chcesz umrzeć! Nie możesz umrzeć, słyszysz?! Jestem tu! Możesz być szczęśliwy, skoro tu jestem! Cas... czego tak się boisz, że nie masz nadziei na szczęście?

Nadzieja [Destiel+Sabriel]Where stories live. Discover now