Wiśniowe lizaki

1.3K 129 44
                                    

Sam zatrzymał impalę na motelowym parkingu i wysiadł. Dean by go zabił, że wziął ją bez pozwolenia, ale przecież jego brat jest bardzo zajęty, nie dowie się. Młodszy Winchester mimowolnie się uśmiechnął. Castiel. Nareszcie. Oparł się o maskę i wyjął telefon, żeby sprawdzić, która godzina. Jeszcze dwie minuty i zacznie się martwić. Był pewien, że to on przyjedzie jako drugi. Odczytał jeszcze raz wiadomość, po raz czterdziesty szósty odkąd ją otrzymał.

"Motel Rose, dzisiaj. Przyjedź sam, Samantho."

Gabriel żyje. Żyje. Tylko on mógł to napisać. Lucyfer jest w klatce, a numer Crowleya ma zapisany. Poza tym, Król Piekieł nie umawia się w motelach. Tylko ta trójka mogła nazwać go Samanthą. A jeśli to pułapka? Sam pomyślał o tym dopiero teraz. Wcześniej był zbyt podekscytowany tym, że archanioł jakimś cudem przeżył i nie zapomniał o ich krótkim...hmm... romansie.

- Tylko nie uciekaj - głos nie należał do Gabriela, ale Winchester znał go równie dobrze. Albo i lepiej.

- Lucyfer? - odskoczył od samochodu i odwrócił się jednocześnie sięgając po nóż. Nie pomógłby mu, ale odruch jest odruchem.

- Tęskniłeś? - kpiący uśmiech i rozłożone ręce. Niech jeszcze zaśpiewa, powspominam psychiatryk.

- Ani trochę - skłamał.

- Oooo, zasmucasz mnie. Mieliśmy nie kłamać. Przecież dobrze się bawiliśmy.

-Ty się dobrze bawiłeś. Nie wiem jakim cudem tu jesteś, ale nie mam zamiaru się z tobą zaprzyjaźniać.

- Ależ ja również nie mam takiego zamiaru. Chcę tylko przebić braciszka w twoim rankingu - uśmiechnął się szeroko unosząc brwi. - Co ty na to?

- Czemu to naczynie jeszcze się nie rozpadło? Czemu tu jesteś? Jak? - łowca zignorował pytanie.

- Za dużo pytasz, za mało działasz - nagle Winchester poczuł oddech tuż przy uchu. Sekundę później usłyszał szept - Samantho.

Lucyfer zniknął, a Gabriel usiadł na masce impali szczerząc zęby.

- Zabiję cię, przysięgam - Sam był wściekły, ale jednocześnie cieszył się na widok swojego własnego, ulubionego anioła. Skoro Dean ma Casa, to czemu on nie miałby jakiegoś mieć? Roześmiał się na myśl o bracie. Archanioł zmarszczył w odpowiedzi brwi.

- Ale przecież ja już nie żyję - powiedział z udawanym oburzeniem. - Co ty taki wesoły? Oczywiście oprócz tego, że stoi przed tobą najlepsza noc twojego życia.

- Dean i twój młodszy brat.

- Nareszcie. Zaczynałem myśleć, że prędzej Michał pogodzi się z Lucyferem lub Ojciec wróci do Nieba, niż któreś z nich się zdecyduje działać. Chcesz lizaka? - wyjął z kieszeni kilka sztuk. Odpakował wiśniowego i wsadził go do ust. Zaczął nerwowo mlaskać, po czym rozległo się chrupnięcie świadczące o tym, że nie ma cierpliwości, aby zjeść go tak, jak się powinno jeść lizaki.

- Nie, dzięki. Po co ta scenka z Lucyferem? Chciałeś mieć pewność, że będę wściekły?

- Takiego lubię cię najbardziej - odpowiedziałpuszczając mu oczko. Sam zaśmiał się i podszedł bliżej archanioła, który wyjął z ust patyczek i zawinął go w papierek z kieszeni. Spoważnieli w tym samym momencie. Patrzyli sobie chwilę w oczy, po czym Gabriel spuścił wzrok i oblizał nerwowo wargi. Łowca patrzył na niego uważnie, czekając aż zbierze się w sobie.

- Przepraszam, Sam - odezwał się w końcu głosem tak cichym, że gdyby łowca stał o krok dalej, nie usłyszałby go. Było w tym coś intymnego, co sprawiło, że Winchester poczuł ciepło przenikające jego ciało. Wiedział jak nazwać to uczucie, ale nie chciał o nim mówić. Dalej był zły na anioła i nie miał zamiaru mu tak szybko wybaczyć, ale chyba właśnie to zrobił. Przebaczenie, ulga, spokój, radość. Nuta wstydu. Cała wściekłość i żal zeszły na dalszy plan. Ale Gabriel nie musiał się o tym dowiedzieć.

Nadzieja [Destiel+Sabriel]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz