▪ 1 ▪

21.9K 1.2K 913
                                    

Kanada to drugie pod względem powierzchni największe państwo na świecie, a mimo tego populacja kraju jest niemalże równa trzydzieści razy mniejszej Polsce. Dlatego gęstość zaludnienia wynosi tam nieco ponad trzy osoby na kilometr kwadratowy - co, w porównaniu do większości świata, jest bardzo małą liczbą.

Od tej reguły odbiegała jednak wcale niemała, nowoczesna garderoba w centrum Toronto, gdzie gęstość zaludnienia wynosiła o wiele za dużo ludzi na taką powierzchnię. Niemalże każda znajdująca się tam osoba była czymś zajęta: przymierzała ubrania, poprawiała je, robiła makijaż czy fryzurę. W tym zabieganym tłumie wyróżniała się młoda rudowłosa dziewczyna w kucyku, która nonszalancko opierała się o szafkę z przyborami wizażystów. Z założonymi rękoma obserwowała, jak pracująca tuż obok makijażystka nakłada prześlicznej modelce ciemnofioletową szminkę na usta.

- Nie za mrocznie? - spytała żartobliwie.

Ręka makijażystki zawisła w powietrzu, a ona sama uniosła wzrok na rudowłosą.

- Nie ma czegoś takiego jak za mrocznie - odparła, odrzucając swoje blond włosy na bok, po czym jeszcze raz przejechała szminką po ustach modelki. - A ty się chyba nudzisz, Kenna, bo już marudzisz. Nadal go nie ma?

Kenna westchnęła i skierowała swój wzrok na srebrny zegarek na swoim lewym nadgarstku, idealnie pasujący do jej całej stylizacji, składającej się z białej koszuli i ciemnych, dobrze dopasowanych dżinsów.

- Siódma pięćdziesiąt dwa. No, cud chłopak ma jeszcze osiem minut na pojawienie się tutaj - powiedziała, nie odrywając wzroku od tarczy zegara.

- A jak się spóźni, to co zrobisz? - Zaśmiała się makijażystka.

- Oj, Margaret. - Kenna przewróciła oczami. - Jak się spóźni, to ja i tak tu będę, bo parę dni temu zaświadczyłam to na papierze. Że będę tak czekać przez najbliższe osiem miesięcy. To spóźnienie będzie mówiło tylko o nim i jego profesjonalizmie, czy też raczej jego braku.

Margaret pokręciła głową.

- Daj spokój. Pracowałam już z Shawnem, to miły chłopak. Mogłabym mieć takiego syna - powiedziała kobieta, po czym odesłała modelkę, której makijaż skończyła.

- Oby się twoje słowa w złoto obróciły. Mnie już też o paru mówili, że są mili i że muchy by nie skrzywdzili - odparła Kenna, a jej wzrok znowu powędrował na zegarek. Dziewczyna westchnęła ponownie.

Siódma pięćdziesiąt cztery.

Dokładnie o tej godzinie wielki bus z widocznym z innego kraju niebieskim napisem Shawn Mendes zatrzymał się na strzeżonym parkingu obok jednego z wieżowców w Toronto. Wysiadło z niego dwóch mężczyzn, który szybkim krokiem zaczęli zmierzać do wejścia do budynku.

- Dobrze, Shawn, więc tak jak mówiłem, dzisiaj zebraliśmy tutaj całą ekipę wizerunkową. Z częścią już pracowałeś ostatnio, ale masz nową stylistkę - mówił Andrew Gertler, prowadząc swojego podopiecznego do drzwi. Chłopak kiwał tylko głową, nie chcąc po raz kolejny przypominać swojemu menadżerowi, że słyszał to co najmniej dziesięć razy.

Obaj wsiedli do windy, która zawiozła ich na dwudzieste drugie piętro wieżowca - czyli tam, gdzie znajdowała się przeludniona garderoba.

Dźwięk otwierających się drzwi od razu zwrócił uwagę Kenny, która z nudów zaczęła przeglądać Instagrama. Uniosła głowę i spojrzała na wejście, w którym w końcu stały dwie osoby, na które czekała. Spojrzała na zegarek.

- Wow, punkt ósma. No, jestem pod wrażeniem - powiedziała do Margaret, chowając telefon do kieszeni, po czym ruszyła w kierunku nowych gości.

- Oto twoja ekipa, Shawn - oznajmił stojący w drzwiach Andrew, gdy nagle rozległa się irytująca już dla niego muzyka jego telefonu, ledwo słyszalna w ruchliwym pomieszczeniu. - Cholera, muszę to odebrać. Zapoznaj się, zaraz wrócę - dodał pospiesznie i wyszedł z pomieszczenia.

Keep The Pretty Boy Pretty | JUŻ W KSIĘGARNIACHWhere stories live. Discover now