▪ 3 ▪

9.9K 971 321
                                    

Shawn i Kenna spędzili ze sobą trzy godziny, rozmawiając, śmiejąc się i rzucając ubraniami, aż on musiał w końcu jechać na kolejną próbę, o czym przypomniał mu telefon od menadżera.

- No cóż, cud chłopcze, musisz się zbierać - powiedziała Kenna, gdy Shawn ubierał z powrotem koszulkę, w której wcześniej przyszedł - ale widzimy się za trzy dni na koncercie, mam rację?

Chłopak pokiwał głową, uśmiechając się.

- Dziękuję, Kenna - powiedział, podnosząc swoją kurtkę.

- Za co?

- No wiesz, za to - wskazał na przygotowany przez nią wieszak pełen wybranych wcześniej ubrań.

Rudowłosa zaśmiała się.

- Nie ma za co, przecież to moja praca. Po prostu masz wyglądać idealnie. Ale na szczęście nie trzeba ci dużo pomagać - odparła, posyłając mu oczko. - W sumie tobie też dziękuję, Shawn.

- A za co mi?

- Za to, że nie jesteś zadufanym w sobie palantem, z jakimi zazwyczaj mam styczność.

I tymi słowami się rozstali.

Następnego dnia Shawn chciał sprawdzić pogodę w swoim telefonie w czasie przerwy w próbie. Uniósł wysoko brwi, gdy tylko zobaczył na ekranie następującą wiadomość:

Twój największy koszmar: słuchaj cud chłopcze.

Shawn roześmiał się serdecznie, a potem jeszcze przez dłuższą chwilę szczerzył się do swojego telefonu. W sumie znał Kennę zaledwie od kilku dni, ale od razu wiedział, że to tylko ona potrafiłaby się w taki sposób zapisać w kontaktach. Stwierdził jednak, że to zmieni - ona zdecydowanie nie była jego największym koszmarem na ten moment.

Zmieniłeś nazwę kontaktu na: Kenna.

Kenna: masz pierwszą i ostatnią szansę sb coś wybrać nie zmarnuj tego

Kenna: wolisz niebieską koszulkę czy zieloną? bo pasują obie

Shawn: zieloną

Shawn: ps ciekawą nazwę sb ustawiłaś

Kenna: ja w ogóle jestem ciekawa jak to nazwałeś 😉

Kenna: ok, bd zielona

Kenna: a i jeszcze

Kenna: sprawdzalam tw tracklistę i zmieniasz ciuchy po 4. i 10. piosence, jasne? to sb możesz to przećwiczyć czy coś

Shawn: jasne, dzięki

Chłopak śmiał się do siebie pod nosem, kręcąc głową. Już dawno zapomniał o pogodzie. Nigdy nie spotkał jeszcze kogoś, kto go tak bardzo intrygował - i po prostu nie mógł się doczekać kolejnego spotkania i kolejnych niespodzianek, których spodziewał się od dziewczyny.

Nim oboje się obejrzeli, Shawn i Kenna znowu byli razem w garderobie (tylko teraz z wieloma innymi pracownikami obsługującymi koncert, który zaczynał się za godzinę). Dziewczyna załatwiła już stroje jego tancerzy i właśnie kończyła zapinać mu znaną im już problematyczną, czarną koszulę, w której dosłownie się zakochała, gdy nagle znikąd wybrzmiały w garderobie pierwsze nuty refrenu Castle On The Hill Eda Sheerana.

- O proszę - powiedziała Kenna, po czym wyjęła z kieszeni spodni swój telefon, który był źródłem owego dźwięku. Spojrzała na ekran i, lekko się uśmiechając, wcisnęła zieloną słuchawkę.

Keep The Pretty Boy Pretty | JUŻ W KSIĘGARNIACHKde žijí příběhy. Začni objevovat