Terrell Tranalve

12 1 0
                                    

Jak wygląda moje życie?

Co jest prawdą?
Co jest fałszem?
Czy to, że cokolwiek czuję, jest prawdziwe czy to po prostu następny udawany odruch?
Nie jestem niczego z tych rzeczy pewien.
Wiem tylko, że mam cel.
I nie ważne jak, nie ważne jak długo to będzie trwać. Choćbym miał być chorym starym dziadem, inwalidą, czy być na skraju śmierci... Spełnię to.
Mój pan... Nie. Ta wstrętna, zdradziecka gnida, która nie widzi niczego poza pieniędzmi i swoją własną dupą, zapłaci za to, że tak mnie wykorzystał.
Niech robi ze mną co chce. Może mnie nawet zgwałcić. Zapłaci za to wszystko.
Przyjaźń? Pff, coś takiego nie istnieje. Nigdy nie istniało. I nigdy istnieć nie będzie.
Wymorduję, zajebię całą jego zasraną rodzinę, przejmę ten majątek i wyrzucę go do głębokiej studni, z której nigdy więcej nie ujrzy światła dziennego.
Nie potrzebuję tych pieniędzy. Mi zależy tylko na tym, żeby ON za to zapłacił.
Myśli, że mnie zna. Gówno mnie zna. Jedynie co może o mnie wiedzieć to to, że jestem posłusznym, pustym psem, który wykona każdy jego rozkaz, bo...
N i e m a w y b o r u.
To jest takie... Żałosne. Nie wiem kiedy ostatnio miałem więcej niż trzy godziny czasu prywatnego, tylko dla siebie, bez nikogo innego.
Co wtedy robię? Śpię. Leżę. Myślę. Piszę. Raz na jakiś czas coś zjem.
A od jakiegoś czasu... Te prywatne chwile jeszcze bardziej zmalały i pierwsze dwie czynności to jedyne co wtedy robię. Nie mam nawet siły myśleć...
Ale byłem na to przygotowany. Wiedziałem, że pakuję się w niezłe gówno, ale jak wspomniałem... Zrobię wszystko, żeby spełnić swój cel.
Własnymi rękami ludźmi zabić nie mogłem. Ale ktoś za mnie mógł to zrobić. Nie ktoś zwykły. Musiał to zrobić f a c h o w c a. A jak wiadomo, fachowcom trzeba zapłacić.
Tak. Udało mi się... Cudem... Wynająć płatnych zabójców. Mieli zabić paru osób z rodziny mojego
P A N A.
Dużo musiałem im zapłacić. Bardzo dużo. Więcej niż możesz się spodziewać i na r ó ż n e inne sposoby. Na przykład gwałtem.
Nie będę owijać w bawełnę. Po całej akcji z morderstwami... Mój czas nie był najlepszy. Mogę powiedzieć, że był jeszcze g o r s z y niż wcześniej.
Nie dość, że musiałem więcej załatwić z P A N E M. To jeszcze gdy tylko miałem okazję wyjść z rezydencji, by "pójść do domu", nie miałem wyboru i musiałem iść do t y c h ludzi. Musiałem im zapłacić. Jeśli przynosiłem im pewną kwotę pieniędzy, nic więcej mi nie robili. Ale jeśli nie miałem nic przy sobie, brali mnie. Rozbierali, wkładali swoje kutasy w moją dupę i tak się zabawiali.
Bolało.
Ale po czasie... Zrozumiałem, że tak po prostu musi być. Przyjąłem to normalnie.
Jedyne co nie dawało mi jeszcze spokoju... To moja m a t k a.
Była chora. Chora od bardzo dłuższego czasu.
Szczerze mówiąc, nienawidziłem jej za to, że w przeszłości... Wraz z ojcem wydała mnie do tej służby. Teraz pewnie tego żałuje. A ja?
Może gdyby nie to, że zostałem tak wykorzystany, również bym jej wybaczył. Ale nie. N i g d y jej nie wybaczę.
Wolałbym żeby umarła, jednakże nie potrafię jej zabić. W żaden sposób. Może znowu muszę skorzystać z usług płatnych zabójców?
Ha, wtedy to rozpierdolę sobie życie.
Ale jeśli spełnię swój cel... Nieważne jak wypaczony będę, niech biorą sobie całą kasę z tego majątku. Wtedy z pewnością zostawią mnie w spokoju.

Co będzie dalej? Nie wiem. Wiem tylko, że NA P E W N O spełnię swój cel.

monologiWhere stories live. Discover now