21

1.2K 83 53
                                    

Spojrzałam na Zagubionych Chłopców spojrzeniem z wymalowanym pytajnikiem na twarzy. Wszyscy stali osłupieni z szokiem w oczach, Peter siedział w miejscu z rozdziawionymi wargami i połowa twarzy w piasku. Alex dopiero po chwili się ogarnął i podbiegł do mnie

— Wendy — wstawił do mnie rękę i pomógł wstać. — Co tam robiłaś? — gdy wstałam i zobaczył mnie w pełnej okazałości, szczęka i jemu opadła. — Co ci się stało?

Zmarszczyłam brwi i z jeszcze bardziej skwaszoną miną zmrużyłam oczy i zaczęłam odwracać wzrok pokazując chłopakowi, że totalnie nie wiem o co mu chodzi.

Alex zamrugał powoli i przejechał ręką po niemal platynowych blond włosach. Położył mi rękę na ramieniu i złapał za końcówkę moich włosów przystawiając mi je przed oczy.

Widząc, co się stało zapiszczałam sama nie wiedząc czy z wrażenia, czy strachu.

Moje włosy były różowe

RÓŻOWE

Pastelowo różowe!

Pędem rzuciłam się do mojego domku, w którym znajdowało się lustro. Przy wejściu mało nie zaorałam twarzą podłogi. Cała podekscytowana podbiegłam do lustra i zaniemówiłam.

Moje włosy na całej długości były pastelowo różowe, miałam wiecej piegów, a moja skóra już miała mocną opaleniznę. Mój strój od Petera był z dodatkami brokatu, który mienił się we wszystkie strony. Ale broń...broń mnie po prostu rozwaliła. Na każdym z pistoletów różowym kolorem wygrawerowane było moje imię. Dosłownie na każdym najmniejszym pistolecie widniało imię „Wendy" w różowych kolorach.

Cofnęłam się zakochana we własnym odbiciu. Wyglądałam niesmowicie! Zawsze miałam wysoką samoocenę, ale to przewyższyło wszystko. Wybiegłam z domku podekscytowana i rzuciłam się Alexowi na szyję. Puszczając go, w efekcie silnych emocji podbiegłam do Petera i wyciągnęłam ręce, a on się zaczął smiac i uciekać piszcząc niczym małe przestraszone dziecko.

Biegłam za chłopakiem, ale mój śmiech spotęgował zmęczenie i po niecałej minucie padłam na piasek.
— Co one mi zrobiły? — wydyszałam wbijając oczy w niebo. Pomyśleć, że jedną z tych gwiazd była Nibylandia. Teoretycznie to płynęliśmy po oceanie, a nie niebie, ale no cóż. Tu wszystko jest możliwe i nie należy do logicznych.

— Wróżki wydobywają z ludzi to, co najważniejsze i ukryte w nich — powiedział Max siadając obok mnie.

— Tak więc moja ukryta osobowość, to różowe włosy i broń z moim imieniem? — zaśmiałam się nabierając powietrza.

Chłopak przekrzywil głowę i wzruszył ramionami.
— Kiedy zamierzacie jechać? — zapytał Davida i pomógł mi wstać.

Przeczesałam moje prześliczne różowe włosy i dołączyłam się do pytania. Wszyscy Zagubieni Chłopcy spojrzeli na mnie i lekko nieobecnymi spojrzeniami zaczeli się sprzeczać co do odpowiedzi.

Koniec końców, zdecydowali na wyjazd za okrągła godzinę, więc musiałam podejść do Petera i wypytać o szczegóły.

Niestety

W tym czasie wszyscy chłopcy zniknęli już między drzewami, a Felix dał mi znać głową, że zobaczymy się niebawem.

— Hej Peter poczekaj! — krzyknęłam podbiegając do wysokiego dziecka.

Chłopak nabrał powietrza i westchnął
— Co się stało? — zapytał uśmiechając się ironicznie.

Parsknęłam widząc jego znudzone zielone oczy
— Nic, po prostu chciałam spytać... — zaczęłam.

You'll also like

          

— A to jak nic, to nic — Peter pochylił się znajdując się centymetry ode mnie i wcisnął ręce do kieszeni. Jego ciemne usta rozproszyły mój tok myślenia, ale nie zamierzałam mu tego pokazać.

— Jak chcesz wypłynąć? I gdzie? — odeszłam od blondyna i podeszłam do oceanu wpatrując się w jego niemal czarną już o tej porze wodę. Na celu oczywiście miałam odsunięcie się od chłopaka, żeby nie dawać mu satysfakcji moimi rumieńcami na policzkach i przyspieszonym oddechem.

Odpowiedziała mi cisza. Odwróciłam się, ale po chłopaku nie byli już ani śladu.

Nie no, to są już jakieś jaja

Przymknęłam oczy i z powrotem spojrzałam na ocean, gdy nagle zauważyłam przed sobą czarną postać ze świecącymi oczami i upadłam na piasek przerażona. Zanim zdałam sobie sprawę, kim jest istota, zaczęłam panicznie wyrywac broń z pasa, czego za nic nie potrafiłam zrobić. Palce mi się ślizgały, a serce łomotało.

Postać schyliła się i nie wykazując żadnego wysiłku złapała moje nadgarstki i bez żadnego zmęczenia uniosła moje całe ciało do góry stawiając na piasku. Wtedy zdałam sobie sprawę jak bardzo się upokorzyłam.

— Musisz jeszcze potrenować, bo nie dożyjesz rana.

— Nienawidze cię — warknęłam zaciskając pięści już puszczone przez Petera.

Posłał mi arogancki uśmieszek tak bardzo w jego stylu i skierował się między drzewa w poszukiwaniu reszty Zaginionych chłopców.
— Zaufasz mi? — odwrócił się nagle stając na linii lasu.

— Nigdy — uśmiechnęłam się do chłopaka, na co ten przekrzywił głowę i zaśmiał się sarkastycznie.

— Słusznie — odparł wymijająco — Za godzinę jedziemy. Przygotuj się — wcisnął ręce do kieszeni. Uniósł brwi patrzył na mnie. — A i jeszcze jedno — podszedł do mnie otulając swoim zapachem — Nie ufaj Hugo — podniósł lewą brew i rozejrzał się po wysepce czy nie mamy towarzystwa.

Z jego wcześniejszych wypowiedzi wywnioskowałam, że Hugo to ten zielony mężczyzna który rządzi wyspą.

Nie miałam wcale zamiaru mu ufać, więc rada Petera tak czy inaczej nic nie zmieniała. Zanim zdążyłam odpowiedzieć twierdząco, ten zniknął między drzewami po raz kolejny zostawiając mnie samą.

Tak naprawdę nie dowiedziałam się niczego od chłopaka, o co pytałam. Czego się spodziewać po Peterze? Zawsze zmienia temat i złośliwie nie udziela mi odpowiedzi.

Usiadłam na piasku i zaczęłam wpatrywać się w spokojną ciemną taflę wody. Ciekawiło mnie też co znajduje się pod powierzchnią wody. Na samym dnie. Zawsze bardziej to mnie interesowało, niż kosmos. Dla mnie ocean i ich głębiny były zawsze jednym z najciekawszych tematów. Snucie co może żyć w głębinach tak niewyobrażalnej i niezbadanej sile oceanu.

Wyjęłam z pasa nóż i zaczęłam mu się przyglądać. Jego rękojeść początkowo była złota, teraz za to przybrała kolor srebra. Był stalowy i widziałam w nim swoje odbicie. Poruszyłam nim trochę, gdy nagle zauważyłam w nim coś niepokojącego. Przybliżyłam się do przedmiotu nie wierząc w to, co widzę. Zauważyłam drugą twarz nie należąca już do mnie. Moje serce się zatrzymało, ale wiedziałam że muszę działać.

Odwróciłam się w ułamku sekundy i stanęłam twarzą w twarz z dwumetrowym Hugo.
— Czego chcesz? — ustawiłam się gotowa do ataku.

Mężczyzna odsunął się instynktownie, ale po chwili prychnął z uznaniem widząc moją postawę.

— Pragnąłem tylko życzyć wam szerokiej i owocnej drogi — zmarszczyłam brwi słysząc formalność wypowiedzi istoty.

— Czym ty jesteś? — zapytałam wstając. Może i zabrzmiało to nieelegancko i za bardzo wprost, ale wolałam zapytac tak, niz owijać w bawełnę.

Take me to the Neverland Where stories live. Discover now