2. Matka i córka

1.3K 279 43
                                    

Bill i Flora Weasley w szybkim tempie stali się jednymi z najbogatszych czarodziejów w na Wyspach Brytyjskich. On był najlepszym łamaczem zaklęć w kraju, natomiast ona brytyjskim przedstawicielem Międzynarodowej Konferencji Czarodziejów, i pieniędzy im nie brakowało.

Poskutkowało to tym, że mieszkali w ogromnej willi na klifach, powstałej po dobudowaniu sporych części do Muszelki, do której cała rezydencja została idealnie dopasowana. W wyniku tego zabiegu trzy córki Billa i Flory miały dla siebie ogromne, pięknie urządzone pokoje.

Właśnie w jednym z nich w ostatni sierpniowy wieczór pakowała się najstarsza z trzech sióstr, Camellia. Dziewczyna siedziała na podłodze pochylona nad swoim kufrem z herbem Hogwartu i sprawdzała, czy na pewno wzięła wszystkie potrzebne rzeczy. Była tak skupiona, że nawet nie zważała na to, że blond kosmyki wpadają jej do oczu.

Jej zamyślenie przerwał dźwięk otwierania się drzwi do pokoju. Flora pojawiła się w środku, unosząc swoją różdżką kilka przedmiotów.

- I jak tam? - zapytała, opierając się o jasnoróżową ścianę.

- Już wszystko spakowane, tak mi się wydaje - odparła Camellia, podnosząc się do pozycji stojącej, ale nie odrywając wzroku od walizki. Flora podeszła do niej z lewitującym zestawem przedmiotów - należały do nich miska, kilka eliksirów oraz ręczniki, które kobieta rozłożyła na komodzie.

- To dobrze, bo widzisz, co przyniosłam. Siadaj na łóżku, zaczniemy od nóg.

Camellia posłusznie wskoczyła na różową pościel, dając swoim nogom zwisać z wysokiego łóżka. Flora podłożyła miskę pod jej stopy, po czym rzuciła Aguamenti, by napełnić naczynie wodą.

- A co tu się dzieje? - zapytał Bill, znikąd pojawiając się w drzwiach. - O, salon piękności? - dodał, zauważywszy wszystko, co przygotowała żona.

- Czy Poppy i Daisy są już spakowane? - zapytała Flora od razu, rzucając okiem na męża.

- Daisy prawie, Poppy... Nie za bardzo. Szuka swojego niuchacza - wyjaśnił Bill, na co Flora westchnęła.

- To pomóż Poppy i powiedz Daisy, by przyszła tutaj, jak skończy.

- Aj, rozumiem, nie chcecie, żebym podsłuchiwał waszych rozmów o chłopakach.

- Tato - jęknęła poirytowana Camellia. - Ja nie mam czasu na chłopców. Owutemy w tym roku, a wiesz, że chcę się dostać na to całe stypendium we Francji...

- I bardzo dobrze - przyznał Bill, kiwając głową. - Ucz się, ucz, tylko ci na dobre wyjdzie.

Flora przewróciła oczami.

- No ty William jak coś powiesz...

- Zresztą... - kontynuowała Camellia. - Gdybym już miała się zakochiwać, to to musiałby być ktoś tak dobry dla mnie, jak ty dla mamy.

Bill uśmiechnął się dumnie i założył ręce.

- Słyszałaś, kochanie? - powiedział do Flory. Kobieta spojrzała na niego, a następnie chlusnęła w mężczyznę strumieniem ze swojej różdżki.

- Flora! - zawołał oburzony Bill, na co kobieta zaśmiała się złowieszczo.

- Ostudziłam ci ego - wyjaśniła. - Idź do Poppy, zanim ten niuchacz zdemoluje nam dom.

Bill wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, powstrzymał się jednak, gdy popatrzył na córkę. Posłał Florze wymowne spojrzenie, a następnie wyszedł z pokoju.

- Mamo, jak mogłaś? - zapytała Camellia, śmiejąc się.

- Oj, Mellie, nie można być ciągle miłym, bo kota można zagłaskać na śmierć. A tak jest ciekawiej, bo on teraz będzie chciał się zemścić. Inaczej byłoby monotonnie - wyjaśniła Flora, wywołując u córki kolejny śmiech. Cieszyła się, że jej rodzice nawet po latach tak dobrze się dogadywali. Po chwili jednak uśmiech zniknął z twarzy Camellii, która przygryzła wargę.

- Mamo... A co jak ja się nie dostanę na to stypendium?

- To nic się nie stanie i spróbujesz za rok - wyjaśniła Flora, napełniwszy miskę do ponad połowy.

- Na Merlina, ja tak nie chcę - odparła przerażona Camellia, odrzucając swoje blond włosy na plecy. Wtedy Flora odłożyła różdżkę i wstała.

- Skarbie, posłuchaj - powiedziała, zakładając córce niesforny kosmyk włosów za ucho. - Ja całe życie byłam taka jak ty, nadambitna... I dopiero twój tata mi uświadomił, że praca to nie wszystko. I teraz ja chcę, żebyś zrozumiała ten błąd szybciej niż ja.

- Mamo, ale to stypendium to moje marzenie, chyba największe, jakie mam...

- Wiem, kochanie. Dlatego na razie zakładamy, że wszystko pójdzie dobrze. Nie martw się na zapas, naprawdę nie warto. - Flora dotknęła ją w nos, a następnie wróciła po swoją różdżkę. - A na razie robimy z ciebie boginię.

- Nie chcę też zawieść ciebie i taty - ciągnęła Camellia, a Florze łamało się serce. Przytuliła córkę mocno, starając się nie rozkleić.

- Nigdy nas nie zawiedziesz. Ty nawet nie wiesz, jak bardzo tata i ja kochamy was wszystkie trzy. Nawet jak zakazuję Daisy jeść tych słodyczy, bo to dla jej dobra, to i tak mi potem przykro, że to robię. Tylko nie mów jej tego.

Camellia zaśmiała się krótko, uwalniając się ze ścisku matki.

- Właśnie mi uświadomiłaś, że... Jeśli się dostanę, to będę za wami strasznie tęsknić.

- Zawsze możesz wracać na weekendy. Poza tym, Fred i George często są w Paryżu, to możesz zabierać się z nimi.

Na to Camellia tylko westchnęła, czując, że teraz przez cały rok będzie siedział w niej ten okropny konflikt: rozłąka z ukochana rodziną... Czy jednak marzenie?

Czterdziesty KwiatWhere stories live. Discover now