3. Niedziecięca miłość

1.4K 271 46
                                    

- Po kim Poppy ma taką rękę do zwierząt? - zapytał zdumiony Bill, wchodząc do dużej sypialni, gdzie czekała już na niego smarująca się balsamem żona. William uwielbiał ten słodki, sensualny zapach, bo kojarzył mu się właśnie z nią i z domem, i z samymi przyjemnymi chwilami.

- Ten niuchacz śpi z nią jak dziecko. Jak już ją widzi, to słucha jej bezwarunkowo - ciągnął, usadawiając się obok niej na potężnym łóżku małżeńskim.

- Wiesz, mój pradziadek był magizoologiem - powiedziała Flora, odstawiając balsam i gasząc malutkie światełko, które jak dotąd lewitowało gdzieś nad szafką tuż obok niej. - Uczył nawet Newta Scamandera przez chwilę.

- Tak? - Bill przykrył się kołdrą do pasa, przysuwając się do żony. - Nie mówiłaś o tym.

- Bo to drugie uświadomiła mi nasza mądra córka. Przecież jej przyjaciółka, Jenna, to praprawnuczka Scamandera. A jak już w ogole mówimy o Camellii, to martwię się o nią. - Flora westchnęła, ostatecznie ocierając dłonią o dłoń, by lepiej rozprowadzić końcówkę balsamu.

- Co się dzieje? Chyba nie martwisz się, że Owutemy jej nie pójdą?

- Nie, no co ty. - Flora przewróciła oczami. - Mellie ma chyba lepsze oceny niż my oboje. Tylko wiesz, William... - Westchnęła. - Ona odziedziczyła po mnie wszystko, co najlepsze i najgorsze jednocześnie. Widzę, że bez względu na to, co jej mówię, ona i tak stresuje się tym stypendium... Powiedziała mi, że nie chce nas zawieść i w ogóle, widać, że ta nauka to... Ech, no po prostu jakbym słyszała siebie sprzed lat.

- No to skoro tak... To co pomogło tobie, żeby mogło pomóc też jej?

- Ty mi pomogłeś - powiedziała Flora oczywistym tonem, na co Bill roześmiał się krótko, a następnie pochylił, by czule pocałować żonę w usta.

- To może powinniśmy porozmawiać jej z przyjaciółmi, żeby mieli na nią oko? - zaproponował Bill, patrząc na Florę tylko w marnym świetle nocy wpadającym przez niezasłonięte okno.

- Albo zaprosić Athenę, żeby z nią porozmawiała? W sumie też miała ten problem, a no... Może wiesz, koleżanki takiej prędzej posłucha niż starej matki.

- Atheny raczej nie. Odebrała jej przecież wymarzonego Clausa. - Zaśmiał się Bill, na co jego żona pokręciła głową.

- Oj, przestań. To takie dziecięce zauroczenie było.

- I już się boję, co będzie, gdy nastanie takie niedziecięce...

- Ja też w to nie wierzę, Bill, ale musimy z tym pogodzić... - Flora wtuliła się w bok męża po wsparcie. - Nasza najstarsza córka jest dorosła.

Następnym dniem był pierwszy września. Ethan opierał się o filar na peronie dziewięć i trzy czwarte, czytając jakąś książkę w skórzanej, bordowej okładce, a drugą ręką poprawiając swój błękitny sweter. Był tak zaabsorbowany czytaniem, że w ogóle nie zwracał uwagi na to, że grzywka spadała mu na oczy.

- Cześć, stary! - zawołał Artur Weasley, podchodząc do niego i uderzając go lekko w ramię. Ethan dopiero wtedy uniósł wzrok znad książki, po czym ją zamknął i uśmiechnął się do przyjaciela.

- Cześć, Artur - odparł, witając się z nim męską piątką.

- Jak wakacje? - zapytał rudzielec, opierając się o ścianę obok przyjaciela.

- W porządku. Byliśmy z rodzicami nad morzem w Hiszpanii. A wy?

- No my mieszkamy nad morzem, ja już po prostu rzygam morzem - odparł Artur, naciągając nieco swój czerwony t-shirt. - Śpisz sobie, a tu jakaś cholerna mewa wpada ci na okno.

Czterdziesty KwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz