Zguba

3.1K 244 100
                                    

Siedzenia Impali zatrzeszczały w proteście, ale ugięły się posłusznie pod ciężarem anioła wepchniętego przez Deana do wnętrza samochodu. Castiel był zbyt zaskoczony, żeby zatrzymać łowcę, który teraz patrzył na niego z ogromnym uśmiechem na ustach.

- Dean, jesteś pijany - stwierdził, uważnie słuchając pulsu i obserwując wielkie źrenice człowieka. Zmarszczył brwi. Niewątpliwie Winchester miał we krwi kilka porządnych promili, a te skutecznie uniemożliwiały mu kontrolę własnych poczynań.

- Gdyby za stwierdzenie rzeczy oczywistych dawali Nobla, już dawno pisali by o tobie w szkolnych podręcznikach - warknął jasnowłosy, opierając się dłońmi o fotel. Podpełzł bliżej Castiela, który nagle znalazł się w pozycji półleżącej.

- Dla mnie wszystko, co żyje, jest oczywiste. Skoro Ojciec chciał, żeby istniało... - Zaczął, próbując odsunąć się od Deana, jednak ucieczkę utrudniły mu drzwi. Stuknął o nie plecami, zastanawiając się, czy nie zniknąć. Przez chwilę rozważał tę możliwość, lecz zaraz potem uświadomił sobie, jak bardzo nieprzewidywalny był łowca w stanie upojenia alkoholowego - nie mógł zostawić Winchestera samego, w końcu obiecał Samowi, że go przypilnuje.

- Dean? - spytał, kiedy twarz mężczyzny znalazła się niebezpiecznie blisko policzka jego naczynia. Nie miał pojęcia, co planuje towarzysz, lecz mimo to po jego kręgosłupie przeszedł dziwny dreszcz, którego pochodzenia nie zdołał zidentyfikować. Nie rozumiał, skąd bierze się to uczucie - ludzkie odczuwanie bodźców nadal stanowiło dla niego zagadkę.

- Oj, zamknij się, Cas! - Mruknął na to jasnowłosy, przyszpilając anioła do siedzenia wściekłym spojrzeniem zielonych oczu i nim Castiel zdążył go odepchnąć, zaprotestować lub choćby krzyknąć... Dean pocałował go namiętnie.

Gdyby ciemnowłosy potrzebował tlenu, z całą pewnością zachłysnąłby wówczas się powietrzem, ale skoro nie musiał oddychać, po prostu otworzył szeroko błękitne oczy, będąc w kompletnym szoku. Wzrok łowcy delikatnie omiatał jego twarz, a dotyk gorących ust wprawiał w zakłopotanie.

- Dean... - zakwilił błagalnie, kiedy zrozumiał do czego zmierza przyjaciel. Nie chciał tego. Wiedział, że Winchester będzie żałował swojego postępowania, gdy tylko wróci mu świadomość, więc znów spróbował się uwolnić. Nic z tego. Wszelka siła, jaka powinna znajdować się w jego ciele, nagle przestała być mu posłuszna. Członki automatycznie rozprostowały się i rozluźniły, jakby spragnione zakazanej pieszczoty. Wargi otwarły się, z westchnieniem wypuszczając gorący język do wnętrza ust Castiela, który odurzony owym doznaniem, przestał protestować. Smak i zapach wypitego przez łowcę alkoholu otumaniał zmysły.

Powinien być przyzwyczajony do pocałunków - z Meg przecież całowali się wiele razy, powinien z łatwością zakończyć tę "zabawę"...
... ale to uczucie było tak inne od tego, jakie zwykle przeżywał z kobietami. Bardziej elektryzujące i chaotyczne. Anioł pomyślał, że odczuwa to w ten sposób z powodu więzi, jaką ma z Deanem, lecz nie był tego pewien - tak niewiele przecież jeszcze wiedział o ludziach, nawet jeśli przez pewien okres był jednym z nich... Zesztywniał. Jakaś część jego umysłu niepowstrzymanie krzyczała: "Chcę więcej! Chcę wiedzieć!".

Uległ. Chęć poznania dotyku oferowanego przez łowcę skłoniła go, aby pozwolić Winchesterowi na wszystko. Odrzucił wątpliwości ("Dean przecież nie będzie pamiętał") i spojrzał ufnie na przyjaciela, dając mu do zrozumienia, że nie będzie dalej się stawiał.

Widząc niemą zgodę w oczach anioła, Dean rozdzielił ich wargi i w kilku ruchach zdarł z Castiela beżowy prochowiec oraz czarną marynarkę. Następnie zaczął całować jego szyję, równocześnie rozwiązując, otaczający ją, granatowy krawat, który chwilę później wylądował gdzieś na podłodze Impali.

ZgubaWhere stories live. Discover now