Rozdział 13

273 42 6
                                    

  Dookoła było przeraźliwie ciemno, stałam na krawędzi wysokiego budynku. W pewnym momencie za plecami usłyszałam przeraźliwy dźwięk, Zaczęłam biec, jednak nie byłam bliżej zakrętu. W pewnym momencie noga mi się zgięła i zaczęłam spadać. Wtedy uświadomiłam sobie, jak budynek musiał być wysoki i że próba biegnięcia na samej krawędzi była idiotycznym pomysłem. Już tylko kilka metrów dzieliło mnie od ziemi...

-Aaaaa! - Zerwałam się.

-Co się stało? - Obok mnie siedział Robert. Wyglądał na bardzo zaniepokojonego.

-Nic to tylko zły sen... - Miewałam je dosyć często w ostatnim czasie.

Brawury miały odbyć się już następnego dnia. Gdy się zgłosiłam, w ogóle się tym nie przejmowałam, ale teraz czułam przerażenie, a zresztą nawet nie byłam betą, byłam na najniższej randze stada, jakie mogłam mieć znaczenie?

-Martyna? Robert? - Podszedł do nas Sebastian.

-Co się stało?

-Parę wilków chciałoby, abyś przeszła próbę na mag wilka... - Wyglądał na zmartwionego.

-NIE! - Poderwał się Robert.

-Nie ma innego wyboru. Same podejrzenia nie wystarczą.

-Dosyć tego! Co miałabym zrobić?

-W próbie chodzi o to, by włożyć wilczy kamień na wyznaczone miejsce w skale.

-Tylko tyle?

-Albo ci się uda i obudzisz mag wilki, albo zginiesz. - Dokończył Robert.

Nie zrozumiałam jego przerażenia. Przecież sam mnie uświadamiał, że jestem mag wilkiem. Może jednak nie? Okłamałby mnie?

-Dobrze spróbuje.

-A więc widzimy się za dwie godziny na miejscu.

Kątem oka zobaczyłam wbity we mnie wzrok Roberta. Nie odezwałam się. Wyszłam na leśną drogę. Jesienny wiatr niósł ze sobą cudny zapach. Zaczęłam spacerować krętymi drogami w okolicach altanki. Godzina mojej próby była coraz bliżej. Poczułam, jak coś spadło mi na głowę.

-Mam nadzieje, że to nie wróbel. - Szepnęłam do siebie.

Złapałam się za głowę i z włosów wyjęłam chabra. Przypatrywałam się intensywnej barwie jego płatków. Nagle coś mignęło mi przed oczami. Na bucie leżał kolejny kwiat. Obejrzałam się za siebie i poczułam, jak na ramie spada mi kolejny. Podniosłam głowę do góry i błękitny kwiat spadł mi prosto na twarz, odbił się lekko i upadł na ziemie.

-Ładnie to tak kwiatami rzucać? - Nie udało mi się powstrzymać uśmiechu.

-Owszem, nie podobają ci się? Mogę przynieść inne. - Robert zeskoczył z drzewa.

-Podobają się. - Zaczęłam iść w stronę altanki.

-Naprawdę chcesz to zrobić? - Złapał mnie za rękę.

-Owszem.

***

-Jesteś gotowa? - Sebastian utrzymywał pokerową twarz. Nie mogłam się w jego oczach niczego dopatrzyć.

-Tak.

Sebastian podał mi wilczy kamień i skinął głową. Na samym obrzeżu tarczy stał Rober. Nie spuszczał ze mnie wzroku nawet przez chwilę. Czułam ogromny niepokój.

-A więc czyń honory. - Sebastian odszedł mi z drogi i dołączył do Roberta.

Podeszłam bliżej wnęki w ogromnym kamieniu. Patrzyłam na kamień. Zaczął lekko lśnić. Spojrzałam jeszcze raz na Roberta, spuścił wzrok, a ja bez chwili zawahania, umieściłam kamień na swoim miejscu...

----------------- 

♥ Witajcie wilczki ♥

Dokładnie 31.10. 2017 ,,Wataha'' świętowała rok na wattpadzie. Kilka dni później na liczniku ukazało się 500 wyświetleń. 

Nawet nie macie pojęcia jaką radość mi sprawia świadomość iż jesteście tutaj dalej. 

Jak zwykle chce przeprosić za powstałe błędy i przypomnieć o gwiazdkowaniu rozdziałów, które wam się podobają :) 

Nie przedłużając... myślicie, że jak skończy się ta próba?  

P.S. Jeszcze raz dziękuję, że jesteście ze mną. ♥  

ZagubionaWCzasie

Wataha [zawieszone]Where stories live. Discover now