Rozdział 1

7.6K 182 67
                                    

Biegłam wzdłuż ciemnego lasu. Już sama nie wiem ile czasu minęłoodkąd tu się znalazłam. Karłowate, bezlistne drzewa, którewyglądem przypominają potwory czyhające w otchłani, były terazprzykryte gęstą mgłą zasłaniającą pole widzenia. Duchota jaka tupanowała sprawiała, że moja klatka piersiowa boleśnie płonęła, lecznie miałam nawet czasu by zrobić postój i zaczerpnąć trochęświeżego powietrza. Nie wiedziałam co mnie w tej chwili goniło, alejestem świadoma, że to nic przyjaznego. Gdy zamierzałamprzeskoczyć przez zwalony konar, poczułam jak moja noga wplątujesię w jakąś gałąź, na wskutek czego boleśnie upadłam lądującniezgrabnie na ziemie. Jęknęłam łapiąc się za prawą rękę,sprawdzając przy okazji czy mogę nią ruszać. Z ulgą stwierdziłam,że nic sobie nie złamałam. Ta chwila szczęścia trwała niecałetrzydzieści pięć sekund, póki moje spojrzenie nie padło na białą kupęfutra. Wilk, i to nie byle jaki. Jego śnieżna sierść lśniła w pełniksiężyca, ukazując tym samym olbrzymie, złote ślepia w którychjarzyła się wściekłość i ból. Zawył głośno, unosząc pysk ku górze, anastępnie obnażył ostre niczym ostrza kły, z których kapała gęsta,lepka ślina. 

Muszę stąd jak najszybciej uciec. 

W tej chwili to była moja myśl przewodnia. Rozejrzałam sięspanikowana. Nie miałam nawet jak się obronić. Z każdym jegokolejnym krokiem czułam jak coraz szybciej bije moje serce. Wjednej chwili poczułam jak moje żebro ogarnia straszliwy ból, odktórego zrobiło mi się słabo. Bezwładnie przewróciłam się na plecy acały dotychczas otaczający mnie krajobraz zaczął się powolirozmazywać w tym biała bestia. Jej warczenie z każdą sekundązdawało się cichnąć.

 Potem była już tylko ciemność. 

 ** 

Obudziłam się cała zalana potem. Odruchowo złapałam się za klatkępiersiową sprawdzając, czy piekący od wysiłku ból przeszedł.Otworzyłam szerzej oczy upewniając się, że jestem w swoim pokoju. 

Las. Otchłań. Zniknęły. 

To był tylko sen. Każda normalna osoba po prostu by to zignorowałai uznała za wybryk wyobraźni, niestety ja nie mogłam. Nie jeden razw moich snach pojawiały się wilki. A raczej ten jeden konkretny.Ostatnio dzieje się to coraz częściej, powoli zastanawiam się czyprzypadkiem nie zwariowałam. Ciągle odgrywany jest ten samscenariusz. 

- Kochanie zejdź na dół, zrobiliśmy śniadanie! - krzyknęła mama,tym samym wyrywając mnie z moich głębokich rozmyślań. Niebyłam głodna, nie jestem pewna czy po tym wszystkim dałabym radęcokolwiek przełknąć. Jedyne na co miałam teraz ochotę to położyćsię z powrotem, założyć słuchawki, puścić muzykę i zatracić się wswoim własnym świecie. Jednak postanowiłam odpuścić, tymsamym niezgrabnie podnosząc się z łóżka i zakładając różowe kapciew króliki, które dostałam od babci podczas ostatniej wizyty.

Są całkiem wygodne. 

Mój pokój był umieszczony na poddaszu, gdzie nocami aż wiałogorącem. Cztery szare ściany, małe łóżko, drewniana podłoga i parębiałych mebli jedynie ozdabiało te wnętrze. Jednak czułam się tucałkiem przytulnie. Spojrzałam w ogromnie szklane lustro, stojącetuż przy drzwiach, upewniając się, że nie wyglądam aż tak najgorzej.Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie moje, długie, brązowe,rozczochrane włosy, które były wręcz powykręcane we wszystkie strony, jakby uderzył w nie piorun. Byłam całkiem przeciętna jeżelichodziło o wygląd. Lekko zadarty nos, jasna cera i duże, niebieskieoczy odziedziczone po tacie, z których jestem chyba najbardziejdumna. Nie wspominając już o ogromnych, ciemnych worach podnimi. 

Biała WilczycaWhere stories live. Discover now