Rozdział 2

5.1K 160 24
                                    

Lekcja wydawała mi się niemiłosiernie wydłużać. Co chwilęzerkałam nerwowo w stronę zegarka i odliczałam sekundy do dzwonka. Parę razy zostałam upomniana przez nauczycielkę, któraprzyłapywała mnie na dekoncentracji podczas omawiania nowegodziału. Westchnęłam z radością, gdy wreszcie zadzwonił. Wstałamgwałtownie, prawie przewracają stojące za mną krzesło, spakowałamwszystkie przybory i książki do torby, a następnie szybkim pędemwyszłam z klasy, próbując przepchać się przez ogromny tłumuczniów. 

Gdy mijałam prawe skrzydło przystanęłam dostrzegającpomalowany farbami rysunek wiszący na ścianie, przedstawiającygrubego pana w garniturze z długą laską trzymającą w prawej ręceoraz czarnym kapeluszem na głowie. Uśmiechnęłam się na tenwidok, przypominając sobie jak razem ze Scarlett siedziałyśmy dopóźnej nocy by starannie go narysować. Problem był w tym, żedziewczyna kompletnie nie zna się w tej dziedzinie. Pies u niejwygląda jak krzywe kółko z dwoma oczkami i nosem, więc prawiecała robota spadła na mnie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, żenie widziałam dziewczyny dzisiaj na zajęciach. 

Wyciągnęłam z tylnej kieszeni spodni Iphona i wykręciłam numer dobrunetki. Po sygnale odezwał się jej ochrypły głos. Oprócz tegobyłam w stanie usłyszeć inne nieznane mi dźwięki oraz czyjeśszuranie. 

- „Właśnie przerwałaś mój piękny sen z Harrym Stylesem." 

Prychnęłam. 

- Harry poczeka. Jak się czujesz? 

-„ Luz, złapała mnie tylko grypa, wykuruję się trochę i zaraz minie."- odparła a ja mogłam sobie wyobrazić jak przewraca swoimi  dużymi, piwnymi oczami, a następnie kładzie się na podłodzeprzykrywając kocem. 

- Nudno tu bez ciebie. Masz szybko wracać, inaczej sama wyciągnęcię siłą z domu.- nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Jedną rękątrzymałam telefon, a drugą poprawiałam torbę, która spadała.Udałam się na parter, po czym powolnym krokiem wyszłam zbudynku. 

-„Niech zgadnę, znowu ubrałaś się jak dzieciak z podstawówki?" 

- Czy wszystko co neonowe jest dziecinne?- prychnęłam oburzona. 

-„ Ostatnio nawet przyszłaś do szkoły w dwóch warkoczykach orazze skarpetkami w jednorożce."- zarumieniłam się lekko na towspomnienie.- " Jesteśmy nastolatkami! Powinniśmy chodzić naimprezy i bawić się do rana!"

 -Widzę, że już lepiej się czujesz, w takim razie kończę. 

Prychnęłam przyśpieszając kroku.

 Imprezy. 

Nigdy na żadnej nie byłam, lecz nie przeszkadzało mi to. Wolałamzamiast tego zostać w domu i zająć się czymś innym. Ojciec Scarlettpuściłby ją na dyskotekę tylko wtedy gdybym, i ja poszła, ponieważdobrze wie jaka dziewczyna potrafi być rozkojarzona i niezdarna.Jednak mimo próśb i błagań nadal się nie zgadzałam. Nie byłam nato gotowa, mimo swojego wieku nadal czułam się mentalnie jakczternastolatka. Lubiłam ubierać się w kolorowe rzeczy i częstozachowywałam się dziecinnie, a moje wybryki przeważnie byłyżałosne i nieprzemyślane. Nie oznacza to jednak, że powinnam się zmienić. Myślę, że to przyjdzie samo z czasem, a puki co,zamierzałam cieszyć się spokojnym życiem. 

Skręciłam w lewo i ponownie podążyłam ścieżką prowadzącą przezlas, w którym jeszcze zaledwie parę godzin temu spotkałamzwierzaka. Po drodze rozglądnęłam się dookoła, upewniając się czyprzypadkiem znów się nie pojawił. Wiedziałam, że było to bardzomałe prawdopodobieństwo. Tak naprawdę nie liczyłam na zbytwiele, jednak miałam po prostu małą nadzieję, że będzie inaczej.Jeśli nie, pogodzę się z tym. Przynajmniej będę miała o czymopowiadać w przyszłości. Moje myśli całkowicie pochłonęływyobrażenia o tajemniczym zielonookim. Scarlett musiała tozauważyć bo westchnęła zirytowana. 

Biała WilczycaWhere stories live. Discover now