Legolas
Mknąłem przez las, a za mną trzej inni elfowie: Inglor, Failin i Falathar.
Jechałem na czele naszej małej grupy.
Był to szósty dzień, odkąd wyruszyliśmy z Mrocznej Puszczy. Cel naszej podróży był już niedaleko. Wiedziałem, że Rivendell warte było poświęcenia tylu dni w siodle.Gdy w końcu wjechaliśmy przez bramy domostwa Elronda, odetchnąłem z ulgą. Nie spotkaliśmy niczego złego, a teraz byliśmy w końcu na miejscu. Czułem się bezpiecznie.
Zsiadłem ze swego wierzchowca i rozejrzałem się wokoło.
Dawno tu byłem. Ostatnio chyba jakiś czas po Bitwie Pięciu Armii.
Uśmiech zniknął z mej twarzy, gdy przypomniałem sobie to zdarzenie, jednak po chwili ponownie się pojawił.
To była moja pierwsza bitwa. Pamiętam to wszystko, jakby to było wczoraj.
Ciała, wszędzie ciała.
I krew. Krew orków, krasnoludów, ludzi, mych pobratyńców.
Zamknąłem oczy i policzyłem do dziesięciu, starając się wymazać ten obraz z głowy.Rozejrzałem się ponownie po mieście elfów. Nagle mój wzrok minął czyjeś oczy. Błękitne, krystalicznie czyste niczym woda. Jednak, gdy ponownie spojrzałem w tamto miejsce, nikogo tam nie było.
- Czegóż tak uparcie wypatrujesz, drogi książę? - zapytał się Falathar.
Spojrzałem na niego. Wpatrywał się we mnie z troską.
- Niczego, zamyśliłem się. - odparłem, odwracając od niego wzrok. Przywiązałem konia, po czym ruszyłem przed siebie. Parę kroków za mną szli Inglor i Failin, a obok Falathar. Mój mentor, doradca..
- Czy aby napewno? Znam cię nie od dziś, Legolasie. - dociekał swego. Przewróciłem oczami, po czym spojrzałem mu prosto w oczy.
- O bitwie. - rzekłem cicho. Tak, aby pozostali tego nie usłyszeli.
Moje elfie uszy zarejestrowały westchnięcie Falathara, ale po chwili inny dźwięk.
- Legolasie, witaj w Rivendell!***
Naira
W popłochu uciekłam do swej komnaty. Niedobrze, ktoś obcy mnie zauważył. Cichutko westchnęłam, po czym usiadłam na brzegu łóżka. W środku nocy miałam wyruszyć w podróż powrotną do Lothlórien, do domu. Tęskniłam za rodzicami, za swą komnatą, za znajomymi miejscami. Owszem, Rivendell było bliskie memu sercu, lecz to lasy Lórien były miejscem, gdzie się wychowałam.
W domu Elronda przebywałam tylko dla Arweny, mojej kochanej siostrzenicy. Pomimo, że byłam jej ciotką, nasz wiek był bardzo do siebie zbliżony. Nawet rok się zgadzał.Jednak rodzice nie byli zadowoleni z moich wypraw. To właśnie podczas takiej podróży Celebríana - moja starsza siostra - została zaatakowana przez orków i niemalże zabita. Z powodu złych wspomnień odpłynęła na Zachód.
Od tamtej pory podróżowałam z zastępem uzbrojonych po zęby elfów.
- Nairo, mogę wejść?
Podniosłam głowę, a moje oczy od razu spostrzegły moją ukochaną siostrzenice.
Z uśmiechem poklepałam miejsce obok siebie, dając znać, żeby usiadła. To zresztą chwilę potem uczyniła.
- Co cię do mnie sprowadza? - zapytałam wprost, patrząc w jej niebieskie niczym niebo oczy.
- Chodzi o Aragorna... - bąknęła nieśmiało, a jej policzki zrobiły się czerwone.
Zachichotałam pod nosem, a po chwili dołączyła do mnie pół elfka.
- Co z twoim ukochanym? Mów, Arweno.
Arwen zacisnęła usta w wąską linike, wpatrując się uważnie w swoje dłonie.
- Tak dawno tu był...
- Niedługo przybędzie. - pocieszyłam ją, mimo, że nie wysłowiła się do końca.
-...a teraz tak nagle, bez uprzedzenia się pojawił. - dokończyła Arwen, wcale mnie nie słuchając. Gdy zrozumiałam sens jej zdania, wybuchłam niepochamowanym śmiechem.
- Na początku mówisz, że dawno był a potem narzekasz, że wrócił? Zastanów się! - powiedziałam, po czym ponownie zaczęłam się śmiać.
- Bardzo śmieszne, Nairo. - rzekła pół elfka, patrząc się na mnie z pretensją.
Natychmiast spoważniałam, widząc że ten temat wcale nie jest dla mojej siostrzenicy lekki.
- Kochasz go? - zapytałam, łapiąc Arwene za ręce i mocno je ścisnęłam.
- Bardzo. On nadaje memu życiu sens, dla niego mogę umrzeć. - wyznała, a jej słowa mnie wzruszyły.
Przyjżałam się jej dokładnie i dopiero wtedy zrozumiałam, że to nie ta sama, wesoła Arwena, którą zawsze traktowałam na młodszą siostrę.
Teraz, gdy tak się na nią patrzyłam zrozumiałam, że to już dorosła kobieta-elfka, świadoma swych wyborów i uczuć. I nawet z wyglądu się zmieniła. Zniknęły te dziecięce rysy twarzy. Teraz wyglądała jak prawdziwa kobieta. Miała gęste, czarne włosy , niebieskie oczy, bladą cerę i czerwone usta. Arwena była niezaprzeczalnie piękna i do mnie podobna. Z jedną różnicą - ja miałam białe jak śnieg włosy.
- Więc nie unikaj go. Nawet jeśli nie jesteś przygotowana, miłość sprawi, że serce podyktuje ci rytm. - rzekłam, a po chwili poczułam, jak czarnowłosa mnie przytula.
- Dziękuję Nairo.***
Legolas
Szum rzeki, śpiewanie ptaków...
Rivendell miało w sobie tą magię, którą nawet Leśne Królestwo mogło pozazdrościć. Niby normalna rzecz, a to miejsce dodawało wszystkiemu uroku.Usiadłem na wielkim kamieniu i przyglądałem się niebu. Księżyc w pełni był wysoko na niebie, a gwiazdy migały radośnie. Wszystko wydawało się być idealne... Ale nie było.
Wspomnienia z Bitwy Pięciu Armii powracały, a ja czułem się z tym coraz gorzej. I nie chodziło o to, że zabijałem, nie. Pamiętam to jakby to zdarzyło się wczoraj. Rudowłosa Tauriel*, jej rozpacz za tym krasnoludem, jej odejście. To co do niej czułem nie można było nazwać miłością, ale z pewnością zauroczeniem. Moim pierwszym zauroczeniem.Nagle usłyszałem anielski głos śpiewający pieśń o morzu.
Zaintrygowany podniosłem się i zacząłem podążać za źródłem tej pięknej muzyki.
Byłem coraz bliżej, melodia była coraz bardziej słyszalna.
W końcu zobaczyłem kto tak nieziemsko śpiewa.
Była to elfka, ale nie byle jaka.
Miała gęste, falowane białe włosy, błękitne, krystalicznie czyste oczy, lekko opaloną cerę i smukłą sylwetkę. Jej malinowe usta poruszały się szybko, wyśpiewując coraz to nowsze słowa. Nagle spojrzała na mnie.
Poznałem ją od razu. To jej oczy wtedy widziałem.W kilka skoków pokonałem dzielącą nas odległość. Elfka tymczasem cofnęła się przestraszona.
- Spokojnie, Nie mam złych zamiarów, naprawdę. - mówiłem. Najwyraźniej trochę to pomogło, bo białowłosa uspokoiła się trochę. Nadal jednak pozostawała nieufna.
- Kim jesteś? - zapytała cicho. Jej błękitne oczy uważnie się mi przyglądały, zupełnie jakby upewniając się, czy może mi zaufać.
- Legolas. - odpowiedziałem, nieznacznie się do niej przybliżając.
Nastała między nami cisza. Oboje uważnie się sobie przyglądaliśmy.
- A ty? - spytałem w końcu.
- Mam wiele imion. - odparła po czym uciekła.
Tak po prostu.
YOU ARE READING
Legolas&Naira: Smocza Pani
FanfictionLegolas - książę Mrocznej Puszczy szykuje się na wyprawe, która zmieni losy świata, choć on jeszcze o tym nie wie. W Rivendell zostaje jednym z dziewięciu członków Drużyny Pierścienia, której zadaniem jest zniszczenie Jedynego. Jednakże podczas poby...