Rozdział 01

2.7K 174 21
                                    

Legolas

Mknąłem przez las, a za mną trzej inni elfowie: Inglor, Failin i Falathar.
Jechałem na czele naszej małej grupy.
Był to szósty dzień, odkąd wyruszyliśmy z Mrocznej Puszczy. Cel naszej podróży był już niedaleko. Wiedziałem, że Rivendell warte było poświęcenia tylu dni w siodle.

Gdy w końcu wjechaliśmy przez bramy domostwa Elronda, odetchnąłem z ulgą. Nie spotkaliśmy niczego złego, a teraz byliśmy w końcu na miejscu. Czułem się bezpiecznie.
Zsiadłem ze swego wierzchowca i rozejrzałem się wokoło.
Dawno tu byłem. Ostatnio chyba jakiś czas po Bitwie Pięciu Armii.
Uśmiech zniknął z mej twarzy, gdy przypomniałem sobie to zdarzenie, jednak po chwili ponownie się pojawił.
To była moja pierwsza bitwa. Pamiętam to wszystko, jakby to było wczoraj.
Ciała, wszędzie ciała.
I krew. Krew orków, krasnoludów, ludzi, mych pobratyńców.
Zamknąłem oczy i policzyłem do dziesięciu, starając się wymazać ten obraz z głowy.

Rozejrzałem się ponownie po mieście elfów. Nagle mój wzrok minął czyjeś oczy. Błękitne, krystalicznie czyste niczym woda. Jednak, gdy ponownie spojrzałem w tamto miejsce, nikogo tam nie było.
- Czegóż tak uparcie wypatrujesz, drogi książę? - zapytał się Falathar.
Spojrzałem na niego. Wpatrywał się we mnie z troską.
- Niczego, zamyśliłem się. - odparłem, odwracając od niego wzrok. Przywiązałem konia, po czym ruszyłem przed siebie. Parę kroków za mną szli Inglor i Failin, a obok Falathar. Mój mentor, doradca..
- Czy aby napewno? Znam cię nie od dziś, Legolasie. - dociekał swego. Przewróciłem oczami, po czym spojrzałem mu prosto w oczy.
- O bitwie. - rzekłem cicho. Tak, aby pozostali tego nie usłyszeli.
Moje elfie uszy zarejestrowały westchnięcie Falathara, ale po chwili inny dźwięk.
- Legolasie, witaj w Rivendell!

***

Naira

W popłochu uciekłam do swej komnaty. Niedobrze, ktoś obcy mnie zauważył. Cichutko westchnęłam, po czym usiadłam na brzegu łóżka. W środku nocy miałam wyruszyć w podróż powrotną do Lothlórien, do domu. Tęskniłam za rodzicami, za swą komnatą, za znajomymi miejscami. Owszem, Rivendell było bliskie memu sercu, lecz to lasy Lórien były miejscem, gdzie się wychowałam.
W domu Elronda przebywałam tylko dla Arweny, mojej kochanej siostrzenicy. Pomimo, że byłam jej ciotką, nasz wiek był bardzo do siebie zbliżony. Nawet rok się zgadzał.

Jednak rodzice nie byli zadowoleni z moich wypraw. To właśnie podczas takiej podróży  Celebríana - moja starsza siostra - została zaatakowana przez orków i niemalże zabita. Z powodu złych wspomnień odpłynęła na Zachód.
O

d tamtej pory podróżowałam z  zastępem uzbrojonych po zęby elfów.

- Nairo, mogę wejść?
Podniosłam głowę, a moje oczy od razu spostrzegły moją ukochaną siostrzenice.
Z uśmiechem poklepałam miejsce obok siebie, dając znać, żeby usiadła. To zresztą chwilę potem uczyniła.
- Co cię do mnie sprowadza? - zapytałam wprost, patrząc w jej niebieskie niczym niebo oczy.
- Chodzi o Aragorna... - bąknęła nieśmiało, a jej policzki zrobiły się czerwone.
Zachichotałam pod nosem, a po chwili dołączyła do mnie pół elfka.
- Co z twoim ukochanym? Mów, Arweno.
Arwen zacisnęła usta w wąską linike, wpatrując się uważnie w swoje dłonie.
- Tak dawno tu był...
- Niedługo przybędzie. - pocieszyłam ją, mimo, że nie wysłowiła się do końca.
-...a teraz tak nagle, bez uprzedzenia się pojawił. - dokończyła Arwen, wcale mnie nie słuchając. Gdy zrozumiałam sens jej zdania, wybuchłam niepochamowanym śmiechem.
- Na początku mówisz, że dawno był a potem narzekasz, że wrócił? Zastanów się! - powiedziałam, po czym ponownie zaczęłam się śmiać.
- Bardzo śmieszne, Nairo. - rzekła pół elfka, patrząc się na mnie z pretensją.
Natychmiast spoważniałam, widząc że ten temat wcale nie jest dla mojej siostrzenicy lekki.
- Kochasz go? - zapytałam, łapiąc Arwene za ręce i mocno je ścisnęłam.
- Bardzo. On nadaje memu życiu sens, dla niego mogę umrzeć.  - wyznała, a jej słowa mnie wzruszyły.
Przyjżałam się jej dokładnie i dopiero wtedy zrozumiałam, że to nie ta sama, wesoła Arwena, którą zawsze traktowałam na młodszą siostrę.
Teraz, gdy tak się na nią patrzyłam zrozumiałam, że to już dorosła kobieta-elfka, świadoma swych wyborów i uczuć. I nawet z wyglądu się zmieniła. Zniknęły te dziecięce rysy twarzy. Teraz wyglądała jak prawdziwa kobieta. Miała gęste, czarne włosy , niebieskie oczy, bladą cerę i czerwone usta. Arwena była niezaprzeczalnie piękna i do mnie podobna. Z jedną różnicą - ja miałam białe jak śnieg włosy.
- Więc nie unikaj go. Nawet jeśli nie jesteś przygotowana, miłość sprawi, że serce podyktuje ci rytm. - rzekłam, a po chwili poczułam, jak czarnowłosa mnie przytula.
- Dziękuję Nairo.

***

Legolas

Szum rzeki, śpiewanie ptaków...
Rivendell miało w sobie tą magię, którą nawet Leśne Królestwo mogło pozazdrościć. Niby normalna rzecz, a to miejsce dodawało wszystkiemu uroku.

Usiadłem na wielkim kamieniu i przyglądałem się niebu. Księżyc w pełni był wysoko na niebie, a gwiazdy migały radośnie. Wszystko wydawało się być idealne... Ale nie było.
Wspomnienia z Bitwy Pięciu Armii powracały, a ja czułem się z tym coraz gorzej. I nie chodziło o to, że zabijałem, nie. Pamiętam to jakby to zdarzyło się wczoraj. Rudowłosa Tauriel*, jej rozpacz za tym krasnoludem, jej odejście. To co do niej czułem nie można było nazwać miłością, ale z pewnością zauroczeniem. Moim pierwszym zauroczeniem.

Nagle usłyszałem anielski głos śpiewający pieśń o morzu.
Zaintrygowany podniosłem się i zacząłem podążać za źródłem tej pięknej muzyki.
Byłem coraz bliżej, melodia była coraz bardziej słyszalna.
W końcu zobaczyłem kto tak nieziemsko śpiewa.
Była to elfka, ale nie byle jaka.
Miała gęste, falowane białe włosy, błękitne, krystalicznie czyste oczy, lekko opaloną cerę i smukłą sylwetkę. Jej malinowe usta poruszały się szybko, wyśpiewując coraz to nowsze słowa. Nagle spojrzała na mnie.
Poznałem ją od razu. To jej oczy wtedy widziałem.

W kilka skoków pokonałem dzielącą nas odległość. Elfka tymczasem cofnęła się przestraszona.
- Spokojnie, Nie mam złych zamiarów, naprawdę. - mówiłem. Najwyraźniej trochę to pomogło, bo białowłosa uspokoiła się trochę. Nadal jednak pozostawała nieufna.
- Kim jesteś? - zapytała cicho. Jej błękitne oczy uważnie się mi przyglądały, zupełnie jakby upewniając się, czy może mi zaufać.
- Legolas. - odpowiedziałem, nieznacznie się do niej przybliżając.
Nastała między nami cisza. Oboje uważnie się sobie przyglądaliśmy.
- A ty? - spytałem w końcu.
- Mam wiele imion. - odparła po czym uciekła.
Tak po prostu.

Legolas&Naira: Smocza PaniWhere stories live. Discover now